Obserwuj
Mój przyjaciel miał operację zaćmy. Niby rutynowy zabieg, ale nie jest fajnie, kiedy grzebią ci w oku. Czuł niepokój aż do momentu, kiedy wpadł na pomysł, że przyjmie postawę „kamerzysty”. - Postanowiłem, że będę to tak jakby filmował - opowiadał mi potem. Niepokój zamienił się w ciekawość. „Pomiędzy bodźcem a reakcją człowiek ma wolność wyboru” - pisał Covey. Można stanąć na tej wąskiej, chybotliwej kładce i zdecydować się filmować, szukać w sobie ciekawości kamerzysty. To, co się dzieje, choć dla wielu trudne, dla niektórych tragiczne, jest też niesłychanie ciekawe. Szef WHO stwierdził, że możemy być świadkami pierwszej w historii kontrolowanej pandemii. Mamy przywilej obserwować siebie samych i świat w tym niezwykle intensywnym momencie. Obserwuj swoje uczucia, reakcje, odruchy. Obserwuj swoich bliskich, przyjaciół, znajomych. Obserwuj, jak w reakcjach na koronawirusa znajdują odbicie nasze lęki przed Obcym, obawy wokół przyszłości świata. Obserwuj, jak media konstruują narrację.
Pilnuj, czym karmisz siebie i innych
Na chybotliwej kładce między bodźcem a reakcją mamy wybór co do tego, jakimi informacjami się karmimy i jak często. Jeżeli jesteś tym, co jesz, jesteś też tym, co czytasz, oglądasz, udostępniasz, lajkujesz. Po co repostować zdjęcia pustych półek? Jakie Dobro to niesie? Czy chroniąc się przed koronawirusem, nie zostałeś nosicielem strachu? Czy nie zepchnąłeś poza pole widzenia tego, co jest twoją bezpośrednią rzeczywistością? Obstawiam, że czytasz ten tekst w bezpiecznym miejscu, że masz jedzenie w lodówce. Nie lekceważąc realnych niebezpieczeństw, nie zapominajmy o zwykłym życiu. Jeśli nieustannie wychodzisz na pierwszą linię frontu, przeklikując się ze strony na stronę, jeśli w twoim domu non stop włączony jest telewizor na kanale informacyjnym, nie dziw się, że czujesz się pod obstrzałem. Im więcej ładujesz w siebie informacji o niebezpieczeństwie, tym bardziej niespokojne będą twój umysł i twoje ciało. Jest na szczęście guzik z napisem „off”. Są spokojne, czysto informacyjne źródła informacji - na przykład https://www.worldometers.info/coronavirus. Są stacje muzyczne, playlisty w twoim Spotify, coraz głośniejszy śpiew ptaków za oknem, a nawet koncept rewolucyjny - cisza. Ty decydujesz, czym sama się karmisz i czym zarażasz.
Zarażaj Radykalną Życzliwością
"Granice, mury, zasieki, zapory" - śpiewała Kora. W czasach chwilowo pandemicznych fortyfikacja jest odruchowa. Stąd już tylko kawałek do wrogości. Potrzebujemy ruchu nazywanego w jodze ruchem przeciwstawnym. Potrzebujemy poszukiwań bezpiecznych sposobów na spotkanie (mieszkańcy Sieny, którzy otwarli okna swoich mieszkań, żeby wspólnie śpiewać!). Spytaj sąsiadkę, czy nie zrobić jej zakupów. Uśmiechaj się do kierowcy, który stoi obok ciebie na światłach. Ustępuj miejsca w kolejce. Pytaj przyjaciół, jak się mają, wysyłaj te głupawe serduszka, uśmieszki, uściski. Bądźmy blisko.
Dawaj ludziom robotę
Wielu z nas zaszywa się w domach, unikając kontaktu z kimkolwiek. Dla wszystkich, z którymi mieliśmy się spotkać nie towarzysko, ale usługowo, oznacza to utratę zleceń. Nie będę nikomu mówić, co jest dla niego bezpieczne, ale dopóki jest to w naszej gestii, warto chwilę się namyślić, zanim poprosimy panią sprzątającą dom, żeby nie przychodziła. Nauczycielka jogi, facet, który miał przyjść, by przyciąć gałęzie, hydraulik do zepsutej spłuczki - oni wszyscy utrzymują się ze zleceń. Jeśli nie naraża to twojego bezpieczeństwa - dawaj ludziom robotę.
Zrób sobie wymarzony dzień
Moim głównym zajęciem jest prowadzenie szkoleń - teraz są masowo odwoływane. Poza pisaniem artykułów i skype'owymi sesjami coachingu niewiele mi zostaje. Przez większość czasu siedzę w domu z mężem i synem. Ale, ale! Czy nie o tym marzyłam, zmęczona, ciągle na walizkach? Czy nie dostałam przypadkiem prezentu w postaci naprawdę dłuuugiego weekendu? Narzekając na swoje „zarobienie”, rzucając się między SMS-ami, mailami i tweetami- czy nie wzdychaliśmy za dniem, kiedy można by posnuć się po domu, pobyć z dziećmi, czasem odpowiadając na pojedynczego maila? Czy nie zostaliśmy właśnie wykatapultowani z naszego uciążliwego muszę/nie mogę? Wiem, niektórzy naprawdę pracują z domu, inni są zmuszeni jeździć do pracy. Ale jest luźniej. Czy nie nadszedł właśnie czas na rzeczy ważne, ale nie pilne - sprzątanie strychów i szaf, czytanie, rozmowy z zaniedbywanymi przyjaciółmi, wreszcie - na rozmowę z sobą samym o tym, kim dzisiaj jesteś, kim jesteś poza rolami, które zostały zawieszone?
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
Tak że ten, dzięki za rady, ale jak dla mnie to proponuje Pani czytelnikom, by przyglądali się z uwagą i oczarowaniem migoczącym w powietrzu płatkom popiołu, gdy obok płonie ich dom.
Lęk to nie to samo co strach. Na rzeczywiste zagrożenie i strach to rzeczywiście nie działa. Ale lęk to uczucie, które nie jest związane z obiektywną oceną sytuacji. I obserwacja siebie bardzo się sprawdza przy opanowywaniu lęku. Sprawdzona, terapeutyczna metoda.
Nie chcę oczywiście umniejszać rzeczywistego poczucia zagrożenia, sporo osób traci teraz dochody i czują zupełnie uzasadnione obawy o swoją przyszłość.
jak sie jest buddysta to to wszystko nie ma znaczenia... masz wiele zyc przed soba a poza tym one i tak sa iluzja :-)
Artykuł jest raczej zdroworozsądkowy niż wyznaniowy. W każdej sytuacji warto szukać pozytywnych aspektów - dzięki temu jesteśmy odporniejsi na przeciwności losu a także na wirusy i łatwiej zdrowiejemy. Nie zawsze się udaje, ale warto próbować.
Doświadczenie lęku jest z nami na co dzień (a już tym bardziej w polskim, straumatyzowanym społeczeństwie). Teraz ono osiąga inną skalą, przede wszystkim jako zjawisko powszechne, świadome i akceptowalne społecznie. Dzięki temu obserwacja tego co się dzieje ma potencjał do przemiany. Potencjał do transformacji lęków, które dotarły do naszej świadomości, potencjał do przetrawienia, zaakceptowania go i transformacji na wyższe poziomy energentyczne. Przetrawiony lęk przybiera formę odwagi. Tego nam wszystkim życzę, byśmy z całej tej sytuacji wyszli wzmocnieni, byśmy potrafili to potraktować jako ważną lekcję życiową i to nie tylko w obszarach intelektualnych, czy dotyczących codziennego funkcjonowania, ale właśnie w obszarach rozwoju osobistego, duchowego, społecznego. Osobiście mam wielką nadzieję, że ta sytuacja otworzy nam oczy na szkody środowiskowe, które w imię dobrobytu i rozwoju gospodarki dokonujemy na masową skalę, a odbicie może to mieć znacznie większe w przyszłowiści niż obecna pandemia. Gospodarka = dar gospody. Co wy na taką interpretację? Może pora powrócić do pierwotnego, głębokiego i całościowego sposobu naszego udziału w rzeczywistości...? Teraz otwierają się wrota.
Nie o wielość żyć chodzi, ale o postawę wobec życia i innych czujących istot!!!!
Ale to nie o "wiele żyć" chodzi. Chodzi o to, żeby naprawdę być tu i teraz i widzieć rzeczy takie, jakimi są :)
Tak poza wszystkim, to chodziło z zaćmę, a nie jaskrę. Operacja zaćmy to dla pacjenta dużo obaw, ale też niebywałe szczęście dzień po. Jedyne co porównywalne do pandemii, choć w skali indywidualnej, to przeorganizowanie życia na kilka miesięcy. Trudno się przyzwyczaić, trudno znieść, ale koniec jest konkretny w czasie, a zapłata z góry (odzyskany wzrok).
Za to obserwacja zabiegu od środka, gdy się wcześniej na YT obejrzało jak to się robi -bezcenna.
To wybierz się do lasu lub parku ok. 14. Zobaczysz tabuny ludzi na przymusowych wakacjach.
Przyznam, że nie przeczytałam, już tytuł mnie zirytował. Dla wielu ludzi to czas normalnej pracy albo martwienia się, że tej pracy nie ma. A tu ?zrób sobie wynarzony dzień?.
Dokładnie. Wyjątkowo debilny, nawet jak na Wysokie Obciachy.
Ludzie szukają KONKRETNYCH rad a dostają pseudointelektualny bełkot.
No tak dosadnie bym tego nie ujął, ale jakoś nie bardzo mi te rady pomagają. Mam ogień pod dupą z racji wykonywanej pracy i robotę wymagają mega skupienia, a nie mogę spać po nocach.
Co za debilny komentarz
Ja tam zawsze propaguję postawę Polyanny, czym nieodmiennie wkurzam swoją żonę, bo dla niej Polyanna była naiwna i nierozgarnięta. Oczywiście, że jest przepaść między Kobyszczem, a Polyanną, ale takie nasze polskie nakręcanie się w niedoli, "nienawidzę śniegu" to przeciwny biegun.
Wymuszone pozytywne nastawienie działa równie dobrze, jak mimiczny uśmiech - za działaniem kontrolowanym idą wbudowane reakcje mózgu. Czasrm warto, chyba, że crnimy sobie to swoje nic niewarte życie.
Artykuł sam w soboe rzeczywiście nieszczególny, ale krytyczne komentarze - powalające.
A teraz Polaków też umierają setki dziennie...
do momentu powyższego komentarza jeszcze nie było setki dziennie. To że jest to tragedia nie uprawnia do rozdmuchiwania. Mogłeś od razu napisać, że w Polsce dziennie umierają miliony, byłoby taką samą prawdą.
Ach, pamiętam czasy przed Covidem. Nikt nie umierał.
Posiadanie jakiegoś przywileju nie oznacza, że życie jako całość jest idealne!
Owszem, np. osoba niepełnosprawna miewa przywilej patrzenia na życie z innej perspektywy, niż większość ludzi (i czasem rodzą się z tego przemyślenia, z których skorzystać mogą wszyscy).
Nie wiem,ale w każdym razie niekoniecznie trzeba być buddystą,by się - bodaj od czasu do czasu,w miarę potrzeby - zastanowić,co jest moim celem,co ważne a co nie a czasem po prostu wyciągnąć kabel z gniazdka i poleniuchować o niczym nie myśląc...Bezcenne :-)
Autorka jest chrześcijanką.