Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Aga Kozak: Wybrałaś w życiu ścieżkę pracy z kobietami. Prowadzisz zajęcia między innymi w Indiach i Polsce.

Veechi Shahi*: Wybrałam pracę z kobiecością, bo zachwyca mnie, jak dużo w kobiecości jest ognia, dzikości, pasji. Kiedy mówię to kobietom albo kiedy czytają tytuł jednego z moich warsztatów „Kobieta dzika i mądra” – zaczynają się bać. Jakoś tak to już jest, że kobietom – i to nie tylko w Indiach – określenie „dzika” kojarzy się od razu z seksem, a w ich wyobrażeniu „dziki seks” to taki, który uprawia się z kimkolwiek w jakiś dziki, dziwny sposób… Nie będę teraz uśmiechać się do ich podświadomości.

Powiem tylko, że dla mnie dzikość kobiety związana jest z owym ogniem wewnętrznym i po prostu życiem nim, wykorzystywaniem go jak najlepiej.

Podsycaniem i zarządzaniem nim – gdziekolwiek nie jesteś, czy to w pracy, czy w domu. Ten ogień to twoja żywotność. Ja sama nim żyję i dzięki temu, że znam jego naturę, mogę się nim dzielić z kobietami w wielu krajach, również w Polsce.

A twoja praca w tym nurcie zaczęła się…

… w Punie, pod koniec lat 90. i na początku tego wieku. Przeprowadzałam w ośrodku Osho proces zwany „Mistyczna róża”. Pracowałam jednocześnie w recepcji ośrodka, ale dostałam taką plakietkę z napisem „milczenie”, która pozwalała mi pracować na własnych warunkach: np. płakać, kiedy czułam, że jest mi smutno. Okazało się, że tak prosty zabieg był dla mnie wielkim wyzwoleniem.

Przez 25 lat mojego życia musiałam się ciągle uśmiechać – tak to czułam - do tego stopnia, że już jako dziecko, jak widziałam obcą osobę, to przestawałam płakać.

I to był jeden z najmocniejszych momentów mojego własnego procesu. Choć nauczyłam się w ośrodku Osho wielu różnych rzeczy – np. hipnozy – to jednak to doświadczenie było najważniejsze, czułam się, jakby zaczęło proces mojego wewnętrznego wyzwolenia i formowania się mojej własnej metody. Bo patrzyłam też, jak inne kobiety w ciągu ośmiu dni naszego odosobnienia się zmieniały dostrzegałam, że proces indywidualny każdej kobiety wzmacniał inne w grupie.

Veechi ShahiVeechi Shahi arch. prywatne

Czyli rozwój jednej kobiety wspomaga automatycznie rozwój innych?

W ogromnym, zauważalnym dla wszystkich stopniu! I to w bardzo ciekawy sposób, bo myśmy np. tam bardzo walczyły ze sobą, kłóciły się, było naprawdę ogniście. Podczas tych kłótni mówiłyśmy sobie prawdę prosto w oczy - nic nie ukrywając.

Odkryłam wtedy, jak dużo jest pomiędzy kobietami współzawodnictwa, zazdrości, bólu. Dopóki jest ukryty, nie można z nim pracować, ale jeśli się ujawni, procesu naprawy nie da się już zahamować.

Szczerość, otwartość, dzielenie się – to wszystko pozwalało nam naprawić nasze wewnętrzne rany. Płakałyśmy, śmiałyśmy się, straciłyśmy poczucie czasu, czyli w końcu miałyśmy czas dla siebie samych. To wszystko przeniosłam na swoją metodę. Rozwój kobiety zaczyna się dla mnie więc od jednej kobiety, która znajduje zaufanie i miłość innej. A to trudne.

A dlaczego?

Bo cały czas nam się wydaje, że żyjemy jak sto lat temu, kiedy życie kobiety zależało od tego, czy ma i utrzyma przy sobie mężczyznę.

Walcząc o mężczyznę – a nie karierę, jak teraz się też zdarza – kobiety zdradzały swoje siostry, przyjaciółki. Starały się pokazać, że są lepsze. A to nie prowadzi do niczego dobrego, zresztą mężczyźni też z łatwością i bez skrupułów wykorzystują takie kobiety. Kiedy kobiety nie mogą sobie zaufać, rodzi się chaos, pada generalnie zaufanie – również w związkach, bo ciągle się boisz, że on odejdzie do innej, która go skusi, i w efekcie zostaniesz sama. A to stary skrypt, nieaktualna historia.

Kobiety, żeby to zrozumieć, muszą usiąść ze sobą i zacząć opowiadać sobie prawdziwe historie. Wiele  myśli, że kobietą się zostaje naprawdę, kiedy się rodzi dziecko. Nieprawda. Kobietą się zostaje wtedy, kiedy kocha się kobietę w sobie. 

Kiedy się oddycha, kiedy jest się ze sobą w swoich uczuciach i z miłością – do niego i siebie - gotuje się dla tego dziecka kaszę. A badania McKinseya mówią wyraźnie – jeśli kobiety zaczną ze sobą współpracować, zmieni to światową gospodarkę. I tu znów może pomóc moja metoda.

Ale jak?

Wiesz, macie w Polsce wiele kobiet pracujących – nawet na wysokich stanowiskach. Ale często kobiety pracujące jako szefowe nie są lubiane, i to przez ich podwładne kobiety. I to nie wynika z tego, że coś robią źle, choć oczywiście zdarza się, że przejmują męskie sposoby zarządzania. Tu chodzi o to, że inne kobiety nadal są zazdrosne, zawistne.

A wynika to z tego, że tak naprawdę nie kochają samych siebie – a jeśli nie kochają samych siebie – nie mogą uznać i pokochać innej kobiety.

A kim jest według ciebie dobra szefowa? Pracujesz dużo z biznesem dość niekonwencjonalnymi jak na Europę narzędziami, np. ucząc szefów i szefowe medytacji…

Dobra szefowa jest najnormalniejszą kobietą na świecie. Ma na tyle zintegrowane emocje, że nie musi ich odkładać na bok przed pójściem do pracy. Wiadomo, że musi być zorientowana na zysk, ale nie zapomina przy tym o ludziach, wartościach, tym, co ważne.

Przecież to wszystko kobiece cechy – elastyczność, umiejętność spontanicznego działania – sprawiają, że rzeczy zostają zrobione. Kobiety są skuteczne.

Pracowałam ostatnio z kobietą na wysokim stanowisku, którą zapytałam o jej relację z zespołem. Była zaskoczona, że w ogóle o to pytam, bo nie rozumiała, że ona coś ma w tej relacji budować, że dobrze jest mieć z teamem dobre relacje, bo nikt jej tego nie nauczył, że za taką liderką - dbającą o zespół – wszyscy pójdą. Kobieta szef nie powinna też ukrywać też tego, jaka naprawdę jest, ze wszystkimi swoimi słabościami. Poza tym, jeśli ma zbudowaną relację ze swoim teamem, to przecież robi różne rzeczy z nimi, nie sama. Może się więc na nich oprzeć.

W końcu trzeba wspomnieć, że kobiety wychowują dzieci – to naprawdę bywa bardziej skomplikowane od zarządzania przedsiębiorstwem! Oczywiście widzę też, jak matki wychowują straumatyzowane dzieciaki - ciągle w stresie i z potencjalną depresją. Ale to wynika z braku akceptacji i miłości do siebie tych matek, z ich lęku, ego, niechęci do tego, żeby zobaczyć siebie jako istotę nieperfekcyjną, ludzką. Jeśli zobaczymy siebie z tą czułością dla swoich i nie tylko swoich wad, będziemy lepszymi matkami i szefowymi.

Wspomniałaś, że prowadzisz warsztaty dla grup, ale można też do ciebie przyjść na sesję indywidualną: na czym ona polega?

Czasem przychodzą do mnie ludzie, którzy nie mają pojęcia, po co się zjawili. Po prostu siadają naprzeciwko i patrzymy sobie prosto w oczy, a do nich powoli dochodzi, dlaczego i nad czym chcą pracować właśnie ze mną. Zaczynamy po prostu rozmawiać powoli i wyłania się obraz tego, z czym przyszli: problemy z pieniędzmi, relacjami, w tym z miłością, pracą albo duchowością to najczęściej przewijające się tematy. I choć jestem certyfikowanym coachem, to używam do pracy z moimi podopiecznymi wielu różnych metod z różnych szkół, dając im przede wszystkim czas. Czasem daję np. jakieś zadanie i wypuszczam ich z nim w świat, a są to niekiedy naprawdę poważni ludzie pracujący na wysokich stanowiskach. W Indiach biznesmeni nie boją się pracować nad swoim emocjonalnym i duchowym rozwojem – i wracają do mnie dopiero wtedy, kiedy poczują, że to czas na następną sesję. Czasem po prostu pijemy ze sobą herbatę lub idziemy na spacer, ale czasem robię np. proces katharsis z medytacji aktywnych, który zakłada dużo krzyku i wyzwalania emocji. Praca z każdym klientem bardzo się więc od siebie różni.

Od paru lat przywozisz nam do Polski swoje metody, ale twierdzisz, że czegoś się też od nas, Polaków i Polek uczysz.

Za każdym razem zachwycam się tym, że ludzie, którzy się do mnie zwracają, zazwyczaj dobrze wiedzą, z czym przychodzą. Zwykle jest to związane z jakimś rodzajem barku balansu w życiu. Polacy – również ci na wysokich stanowiskach, z którymi miałam okazję pracować – o wiele chętniej niż ich odpowiednicy z Indii pracują w grupie, dzieląc się swoimi uczuciami.

Celebryci z Bollywood czy szefowie wielkich przedsiębiorstw z Indii – nigdy nie otworzyliby się tak przed grupą, jak to pięknie robią Polacy.

To mnie tu przyciąga.

A co jest dla nas najważniejszego w twojej nauce?

Musicie się nauczyć odpuszczać i relaksować! Naprawdę: po prostu nauczyć się obejmować życie takim, jakie jest, i je doceniać, bo macie tak dużo!

Tymczasem wszyscy są tu jacyś tacy zagonieni, zapracowani, superzajęci. Ja nie mam pojęcia, co wy takiego robicie, że jesteście tacy zapracowani! Żyjecie jak w gorączce, nawet mówicie za szybko. Oddychajcie, na miłość boską!

Czy wy wiecie, dlaczego tak się miotacie, po co to wszystko? Jakbym miała powiedzieć, co możecie zrobić od razu, tobym powiedziała tak: idźcie w przyrodę i spotykajcie się z ludźmi, których kochacie. No i oddychajcie. A dla kobiet szczególnie dobre jest spotkanie się z innymi, tańczenie i dzielenie się – oczywiście najlepiej w kręgu, z mądrą prowadzącą.

Tymczasem kobiety w tym kraju boją się innych kobiet. Pomyślcie o tym przez chwilę. Przecież tego właśnie uczycie własne dzieci - żeby się bały kobiet!

Jeśli nie siadacie ze sobą, jeśli nie rozmawiacie, naprawdę coś jest nie tak… Dla mnie to naturalne – taka idea siostrzeństwa.

W kręgu siadamy ze sobą i...?

Po prostu się relaksujemy razem. Bawimy się! Gadamy! To dla kobiet najlepsza terapia, czasem naprawdę nie trzeba wydawać pieniędzy na psychologa.

Otwartość i miłość  dla siebie i innych – to nas, kobiety uleczy. No i oczywiście medytacja.

Jeśli mogę coś zasugerować: zacznij z innymi ludźmi, zwłaszcza jeśli zaczynasz swoją przygodę z medytacją aktywną – dynamiczną lub kundalini, które są świetne dla was, ludzi Zachodu. I - to generalna rada również dla tych, którzy chcą medytować statycznie - koniecznie z kimś, kto się na tym zna, bo twój umysł znajdzie sposoby, żeby uniknąć medytowania, a instruktor pomoże ci w momentach zwątpienia i nie pozwoli ci się zniechęcić. Pamiętaj też – wszystko może być medytacją, nawet ścielenie łóżka, gotowanie, jedzenie czy mycie naczyń. Uważam, świat będzie lepszy, jeśli każdy z nas nauczy się siedzieć ze sobą w medytacji przynajmniej godzinę dziennie. Choć 10-15 minut to też dobrze!

*Veechi Shahi jest coacherką z 17-letnim doświadczeniem. Skończyła studia biznesowe, robiła specjalizację z hipnoterapii. Oferuje Life&Wellness Coaching, zarządzanie stresem oraz warsztaty i medytacje wzmacniające kobiety. Pracuje z klientami indywidualnymi, grupami, instytucjami oraz klientami biznesowymi. W swojej pracy łączy coaching z uważnością, medytacją, ugruntowaniem, technikami samopoznania oraz metodami oddechowymi. Wykorzystuje również techniki relaksacyjne dla ciała i umysłu, proces zmiany uwarunkowań, hipnoterapię, zdrowe odżywianie i jogę. Veechi to certyfikowany Executive Coach (International Coach Federation), ma doktorat z hipnoterapii klinicznej, MBA University of Pune. Veechi jest pod wielkim wpływem nauk Osho, jogi wg Iyengara oraz zasad odżywiania wg dr. Vijayi Venkata.

Veechi Shahi poprowadzi wkrótce z dr Preeti Agrawal warsztat dla kobiet „Kobiecość w harmonii z naturą wewnętrzną i zewnętrzną - siła kobiecości“ (9-11 listopada 2018) - więcej informacji tutaj.

Można się też udać do Veechi na warsztat "Dzika i mądra kobieta" (27 listopada - 2 grudnia 2018) - więcej informacji tutaj.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.