Pierwszy zaobserwował to zadziwiające zjawisko dr James Flynn z University of Otago w Nowej Zelandii w 1984 roku. Przeanalizował testy na inteligencję prowadzone w różnych krajach (łącznie było ich 14) od początku XX wieku i średnie wyniki osiągane w każdym pokoleniu zapisał w formie wykresu. Układająca się linia nie pozostawiała żadnych wątpliwości - od ponad stu lat poziom IQ dzieci i dorosłych w krajach rozwiniętych nieustannie się pnie. Bardzo równomiernie - iloraz inteligencji rośnie średnio o 3 pkt co dziesięć lat. Jeśli więc przyjmiemy, że pokolenia we współczesnym świecie wymieniają się co 30 lat, dzieci urodzone w latach 50. XX wieku będą miały iloraz inteligencji o 9 pkt wyższy niż ich rodzice, a prawie o 20 - niż dziadkowie.
Czy to oznacza, że dziś, w 2018 roku, dzieci pokolenia z lat 80. są jeszcze bardziej inteligentne? Niestety, nie!
Wypróbuj cyfrową Wyborczą
Nieograniczony dostęp do serwisów informacyjnych, biznesowych, lokalnych i wszystkich magazynów Wyborczej
Och, Szanowny przesadza. WO to chyba jedyna z 2 lub 3 gazet "dla kobiet", w której można znaleźć naprawdę ciekawe artykuły.
Oba zdania są poprawne, po prostu ta tematyka obniża poziom bardzo dobrego magazynu.
Pewnie się zdarzają, natomiast specjalnie sobie zapisałem jak wyglądała strona główna WO w czasie przerwy świątecznej, kiedy najwięcej ludzi siedzi w domu i przegląda pisma:
Pięćdziesiątka to nowa trzydziestka. "Kto ma czas na myślenie o zmarszczkach?!"
Mama mówi, że najważniejsze jest nawilżanie. Ja zaraziłam ją zamiłowaniem do kosmetyków naturalnych
Dumam w drogerii nad kolorowym opakowaniem. Czy witamina A to retinol? Co tak naprawdę działa w kremie?
Tym, którzy myślą, że kobieta po pięćdziesiątce nadaje się na zawodowy i erotyczny złom, mówię: fajna baba nie rdzewieje!
Matka i córka rozbierają kobiety i pokazują, że najmodniejszy styl to samoakceptacja
Dziękuję ci, mamo! Dzięki tobie urodziłam się dwa razy [LIST]
Czas na zmiany. Dermoindukcja młodości JANDA obudzi Twoją skórę na nowo
No dzięki - na dzisiaj mnie tym tekstem już odmóżdżyłeś, nic już nie zrobię dziś. Co robić, jak żyć?
WO Extra jak zaczynałybyły tworzone przez same kobiety, potem wyborcza stwierdziła ze musi tam umiescic swoich "gwiazdorów" i nagle wyrzucono redaktorke i powstawiono roznych panów ich flietony i tematy, czy te zmiany były potrzebne i czy sie podobaja czytelniczkom? Na pewno ten magazyn sie wyrozniał na rynku ale nie wiem czy tak dalej jest przestałam kupowac papierowe wydania. Czasem cis kliknę.
a jak twierdzi wielu, że się nawet cofa jest prosta. Otóż wymyślono
maszyny którym coraz chętniej przekazujemy nasze prawo do niby
myślenia, a tak w rzeczywistości odbieramy sobie tylko możliwość
rozwoju naszych umysłów. Maszyny rozwiązują równania szybciej,
przechowują więcej danych i w końcu większa liczba osób może
taniej te wszystkie zaprogramowane wiadomości odczytać. To wszystko
wpływa na to że nie czujemy się już zobowiązani do posiadania tych
umiejętności rozwiązywania tych samych rzeczy przez każdego z
nas osobno. Mało tego tracimy poczucie wiedzy o tym że jej
zdobywanie jest też reakcją łańcuchową i że aby niejednokrotnie
coś pojąć musimy znać zasady wcześniejszego rozwiązania i dojścia do
danego wyniku, gdyż nie można poznawać coś dogłębnie nie znając
wcześniejszych rezultatów doprowadzających do końcowego efektu.
Ta niby łatwizna w przyswajaniu sobie cudzych wiadomości, przy
jednoczesnym braku angażowania swojego umysłu na coraz szerszą
skalę doprowadza nas do tak zwanego wtórnego analfabetyzmu, lub
otępienia umysłowego, co można też nazwać wtórnym debilizmem.
Wnioski troche za ostro sformulowane, ale ogolnie zgadzam sie z Toba. Co wiecej, obserwuje to u siebie - jest teraz dostepna bardzo latwo tala masa informacji, ze sila rzeczy zaczynam sie slizgac po jej powierzchni. Nawet jesli staram sie nie rozpraszac jakimis michalkami, to zwykla ciekawosc i chec poszerzania horyzontow powoduje sieganie do nadmiernej liczby zrodel
I trudno to chyba zmienic we wspolczesnym swiecie.
Właściwie w pełni się zgadzam. Nawet poszłabym dalej we wnioskach. Zwróciłabym uwagę na charakter działalności naukowej, dlatego, że kształtuje ona horyzonty myślowe pokoleń. Wiedza w nauce stała się bardzo szeroka i szczegółowa, całokształt choćby i jednej dziedziny zaczyna umykać nawet ludziom pragnącym ogarnąć większą całość. Przy tym do czynności potrzebnych do działalności zawodowej wystarczy bardzo powierzchowna analiza zjawisk, oparta, jak Pan napisał, przeważnie na obliczeniach dokonywanych przy pomocy komputerów. Co więcej, nacisk kładzie się na rozwiązania czysto technologiczne, na zastosowania. Wynika stąd lekceważenie dla dziedziny poznawczej. Nasza cywilizacja miała wiele wad. Lecz była jedną z niewielu, które wykształciły naukę, naukę rozumianą jako drogę do poznawania rzeczywistości. I mam wrażenie, że taka nauka umiera. Po pierwsze, z powodu tego, o czym pisaliśmy. Po drugie, z powodu ukształtowania się społeczeństwa kosumpcjonistycznego. Edukacja nie idzie w kierunku rozbudzenia ciekawości poznawczej - kładzie się w niej nacisk na "przygotowanie do życia" i kariery zawodowej. Stajemy się bezmyślną masą, wpatrzoną w ekraniki, zabawiającą się gierkami, nie czytającą książek, niezdolną do analizy rzeczywistości. Wszelkie trudniejsze zagadnienia rozstrzyga apka lub przypadek.
Maszyny są za głupie by rozwiązywać równania. Komputer jedyne co potrafi to bardzo szybko dodawać (i mnożyć). To człowiek musi mu dać wzór na rozwiązanie czegokolwiek.
I to właśnie w zrozumieniu i rozwiązywaniu problemów jest przewaga człowieka nad maszynami i na tym większość nauki się skupia. Komputer nic za nas nie rozwiąże. Wiem, że w testach nadal się uważa, że inteligencja to mnożenie 7 cyfrowych liczb w sekundę, ale wtedy to już dekady temu komputery są inteligentniejsze od nas. Bo jedynie w monotonnym dodawaniu patyczków do siebie komputery nas faktycznie zastępują.
A to, że ktoś wykorzystuje czyjeś programy? I kiedyś ludzie wykorzystywali czyjeś wzory matematyczne nie mając pojęcia skąd i dlaczego działają.
To prawda, że komputer sam nie rozwiąże równania, człowiek musi dać mu wzór na rozwiązanie czegokolwiek. Człowiek wykorzystuje jego zdolność obliczeniową, której oczywiście nie można mylić z inteligencją. Niemniej praca licznej grupy naukowców - z powodu tego, iż opracowują wyniki doświadczeń, nawet takich, o których się ich poprzednikom nie śniło -sprowadza się obecnie do programowania i nie jest pracą intelektualnie twórczą, choć na ogół wymagającą dużych umiejętności. W tym też kierunku - praktyki, zastosowań - idzie praca większości informatyków. Nacisk przeniósł się z dążenia do zrozumienia na dążenie do sprawnego wykonania odpowiednich czynności. Byłam niedawno zdumiona, że w klasach informatycznych młodzież ma 1 rok nauki fizyki, po 1 godzinie tygodniowo; spotkałam się ze studiami informatyki, na których był jeden semestr fizyki, a studenci trafili tam z wiedzą fizyczną z gimnazjum! Taki system edukacji może wykształcić najwyżej sprawnego (?) rzemieślnika. I na takich jest zapotrzebowanie. Nauka, choć mamy dane z akceleratorów takich jak np. LHC, koncepcyjnie nie posunęła się od lat trzydziestych ubiegłego wieku. Chyba, że chodzi o kwestie materiałowe czy biologię, dziedziny właściwie empiryczne. Nic w tym złego, oczywiście - jedynie przesunięcie akcentu na innego typu działalność. Nauka służy. Nie pobudza emocji, nie odpowiada na pytania natury filozoficznej. A przecież ta, która zajmuje się rzeczywistością w skali zarówno największej jak najmniejszej, fizyka, była kiedyś filozofią przyrody...
Przeciętny człowiek ma do dyspozycji technologicznie zaawansowane urządzenia, których działanie jest dla niego tajemnicą, nie inspiruje do myślenia, a coraz mniej go obchodzi, gdyż służy wyłącznie wygodzie i łatwej rozrywce. Czy ludzie kiedyś wykorzystywali wzory matematyczne nie mając pojęcia, dlaczego działają? Nie wydaje mi się. Jedni wykorzystywali podstawowe działania matematyczne, które przecież jednak rozumieli, inni - bardziej skomplikowane, też wiedząc na ich temat dość dużo - przynajmniej widząc, jak działają, umiejąc je zastosować, zestawić taki ich szereg, by prowadził do pożądanego wyniku. Zawsze mogło to pobudzać do myślenia, choćby i przy dodawaniu utargu w słupkach. Teraz wykorzystywanie czyichś programów nie wymaga żadnego rozumienia, jedynie wprowadzania danych. Biologowie twierdzą, że nie używany organ zanika. Zanika więc umiejętność kojarzenia faktów i krytycznej ich oceny.
Osobiście uważam, że to wszystko wygląda jak zmierzch, końcowy etap rozwoju cywilizacji. Społeczeństwo konsumentów pożyje sobie jeszcze bawiąc się gadżetami, dopóki świata nie rozerwą drgawki, wynikające z tego, co go napędza - dążenia, by konsumować/produkować/sprzedawać coraz więcej.
A autor powyższego z jakiego pokolenia jest?
Bo tekst najeżony błędami stylistycznymi, od pierwszego zdania.
Interpunkcja w ogóle nieobecna.
Może kilka zdań po polsku?
nie do końca. Suma wiedzy (i umiejętności) ludzkości jest większa niż kiedykolwiek. Nowe technologie odejmują nam żmudnej pracy umysłowej (czyli kalkulacji), co w teorii może się przełożyć na wykorzystanie uwolnionych zasobów umysłowych na zadania bardziej twórcze. Oczywiście tylko jednostki ponadprzeciętne będą w stanie wykorzystać tak swój umysł, ale to one będą ciągnęły ludzkość do przodu. Tak jesteśmy zaprojektowani....
Wykorzystywali, to mieli pojęcie, co to za wzór i co zastosowanie go da.
Zgoda. Zresztą zawsze tak było. Pytaniem pozostaje, czym się zajmą jednstki ponadprzeciętne. Czy edukacja i styl życia obudzi w nich zainteresowania poznawcze? Czy będą chcieli i mieli warunki by się zająć czymś, co pociągnie ludzkość do przodu (jeszcze pytanie dodatkowe, co przez to rozumiemy)? Świat widział już różne cywilizacje, różnie ukierunkowywała się w nich aktywność umysłowa. Tacy na przykład Rzymianie wnieśli do dorobku ludzkości wspaniałą inżynierię i system prawny, naukowo nie zostawili po sobie nic, mało praktyczne pytania zostawiając Grekom (i nawet z nich pokpiwając). Nasza obecna cywilizacja jak mi się wydaje, skręca w kierunku techniczno-użytkowym, przestaje się interesować imponderabiliami. Być może też zbliżamy się do granicy ludzkich możliwości poznawczych w nauce - to temat bardzo złożony. Dodatkowo wydaje się, że edukacja wiodąca do zajęcia się zagadnieniami bardziej skomplikowanymi staje się coraz mniej powszechna, nadchodzi wielkie rozwarstwienie społeczne, przy którym większość stanie się konsumentami, ludźmi pod żadnym względem nie twórczymi. A do rozwoju nauki potrzebny jest pewien egalitaryzm.
Oczywiście, te rozważania ograniczają się do luźnych uwag na temat perspektyw rozwoju nauki, nie dotyczą już wprost rozwoju IQ. Pośrednio jednak tak.
Tak, głupiejemy bo tak został zaplanowany kierunek "rozwoju".
Głupkami łatwiej manipulować i rządzić. Szczególnie w demokracji, która z definicji ma generować konflikt. Łatwiej napuszczać głupich wzajemnie na siebie a stosowanie zasady "dziel i rządź" stało podstawową strategią elit rządzących. Przy czym elity to nie ci będący bezpośrednio u władzy - to podwykonawcy zaledwie. Tam gdzie władza się nie zmienia i władza, która decyduje kogo namaszczać, aby został wybrany przez lud - to są rzeczywiste elity establishmentowe. To przede wszystkim kartel bankowy.
ETH - szwajcarska politechnika mająca opinię najlepszej w Europie stworzyła mapę globalnych powiązań i współzależności z której wyłonił się super-organizm 737 korporacji. Kontroluje on 80% światowej gospodarki. Analiza pokazała, że główną władzę w tym organizmie posiada grupa 100 instytucji finansowych. Kontroluje ona praktycznie cały świat.
Ich celem nie jest społeczne dobro, sprawiedliwość, zdrowie obywateli...itd..itp. Ich celem jest, można banalnie powiedzieć, że zysk. Tak, to prawda, nie ma granicy chciwości. Ale jest emocja, która jest jeszcze bardziej wciągająca i nieodparta. Władza. Ona też nie zna granic i wykorzysta każdą wiedzę, aby móc się rozszerzać. Tą wiedzą jest również to, że łatwiej się rządzi, strzyże i manipuluje stadem owiec i baranów niż ludzi.
A jak wygląda świat z wewnątrz grupy trzymającej władzę?
Opowiada były manager-bankier Ronald Bernard:
www.youtube.com/watch?v=faxh7U-LBeQ&lc=UgxbpER_tsnNGrOHOcZ4AaABAg
Twierdzę, że akademicy są w tych 80%, zgadza się? W UK w ogóle nie ma armii poborowej. W takiej sytuacji potrzeba żeby pójść do (zawodowego) poboru jest coraz mniejsza. W Polsce badań nie prowadzono, ale objaśnię tendencję: do wojska III RP waliły inteligentne tłumy przy wysokim bezrobociu na stabilne posady. Przy malejącym bezrobociu poziom inteligencji chętnych na tupanie w koszarach jest coraz mniejszy zgadza się?
A rzecz druga to fetyszyzowanie tych mierników IQ. Korwin-Mikke ma wysokie IQ. I Doda. I co? To są ideały, do których dążymy?
nie myl mądrości z inteligencją a testy IQ mówią tylko, że ktoś umie lepiej czy gorzej rozwiązywać testy IQ.
Nic więcej.
Jeżeli jest tak jak piszesz (co wcale nie jest wykluczone) to z faktu iż badający nie uwzględnili tego zjawiska można wysnuć wniosek iż zjawisko to rzeczywiście zachodzi.
Moim zdaniem trend obniżania poziomu inteligencji męskiej populacji w Polsce rozpoczął się od wprowadzenia armii zawodowej.
To likwidacja poboru do zasadniczej służby wojskowej spowodował utratę motywacji męskiej młodzieży do studiów na wyższych uczelniach. Od obowiązku odbycia zasadniczej służby wojskowej można było się uratować jedynie z powodu nieodpowiedniego zdrowia, albo z powodu studiów na wyższej uczelni.
Teraz młodzi faceci nie muszą służyć za darmo w wojsku więc nie chce im się studiować.
Wałkonić się...Pić piwo...Jestem za!
No i git!
Jak dla mnie drogie panie możecie przejąć ten świat. Póki co to mężczyźni popchnęli cywilizację do przodu. Możemy wam teraz oddać pałeczkę - ciekawe co osiągniecie ;)
Ale to nie byłeś ty chłopie, więc czemu zaliczasz się z automatu do tej grupy?
A ja też bym się powałkoniła i napiła piwka... Przynajmniej od czasu do czasu.
Czy przez oddanie pałeczki rozumie Pan symetryczną zamianę? Z przejęciem przez panów tej całej niewdzięcznej harówy, nie uznawanej nawet za pracę ("matka nie pracuje, siedzi w domu")? Z pogardą, uznaniem, że wykształcenie się wam nie należy z uwagi na niższość umysłową (to zmieniło się dopiero około 100 lat temu), "emocjonalność" i biologiczną determinację do zajmowania się wyłącznie potomstwem? Trochę dziwiłby mnie taki wybór, ale co kto lubi...
Biorąc po uwagę powyższe, dziwnym jest, że kobiety jednak niemało (prócz utrzymywania na barkach tego świata) dokonały dla popchnięcia cywilizacji do przodu. Co prawda, ich odkrycia w historii nauki na ogół przypisywano mężczyznom, przemilczano lub umniejszano ich rolę. Dopiero dziś zaczyna się o tym mówić. Musiały działać z determinacją znacznie przewyższającą tą, na którą zdobywali się mężczyźni, pozostając w cieniu i mając nieporównywalnie mniejsze możliwości.
Może jednak nie bawmy się w takie przekomarzania i uznajmy, że wszyscy jesteśmy po prostu ludźmi i każdy powinien mieć możliwość wyboru takiej drogi życiowej, jakiej chce i do jakiej jest zdolny.
Ważniejsze jest logiczne kojarzenie zależności oraz prawidłowe wnioskowanie, nie służy temu obciążanie intelektu koniecznością przesiewu nadmiaru informacji o wątpliwej, często, prawdziwości.
Jak najbardziej. Na czymś jednak trzeba ten umysł wygimnastykować. Trzeba na czymś tego wnioskowania się nauczyć, a ludzkość bawiła się tym od tysiącleci - może trochę wiedzy jednak by się przydało? Nie mówię, że należy kłaść nacisk na pamięciowe wkuwanie, abolutnie nie. Ale i człowiek jaskiniowy miał umysł podobny do naszego, też umiał kojarzyć zależności i wyciągać wnioski. Dzięki temu jego potomkowie co nieco zdziałali i raczej nikomu nie zaszkodzi odrobinę się dowiedzieć, co ;).