Zdarzało mi się bywać tą trzecią. Czasem świadomie, czasem nieświadomie, czasem dowiadywałam się po fakcie, czasem wiedziałam wcześniej. Czasem to ja inicjowałam relację, czasem tylko się na nią zgadzałam. Jedne znajomości były przelotne, inne trwały dłużej.

Nigdy nie uważałam tego, że ta druga osoba jest w związku, za swój problem. Uważałam, że to problem mężczyzny – to on miał żyć obok i patrzeć w oczy zdradzonej żonie.

Owszem mogłam zakończyć relację zmierzającą w niebezpiecznym kierunku, i czasem tak robiłam, ale mówiąc szczerze, to rzadko podejmowałam ten wysiłek.

Z tych sytuacji wyłania się obraz facetów, moich kochanków, niesamowicie łatwo idących w stronę zdrady. Czasem wystarczył mój jeden uśmiech, by uruchomić lawinę zdarzeń, której finał był w łóżku. Wielu mówiło, że jeszcze dzień wcześniej daliby sobie rękę uciąć, że nie zdradzą żony.

Od ośmiu lat jestem monogamistką. Nie mam i nie szukam okazji do zdrady. Czasem zastanawiam się czy byłabym w stanie zdradzić. W kryzysie myślę, że tak, że gdyby narosła we mnie duża złość i żal, gdyby nadarzyła się okazja, pewnie mogłabym to zrobić. Ale sama nie szukam okazji.

Partnerowi dałam prawo do błędu. Powiedziałam, że jeśli kiedykolwiek mnie zdradzi, ale będzie to głupi, jednorazowy wyskok, to lepiej niech zachowa to dla siebie. Wiedza o jego zdradzie zakończy nasz związek. Nie dałam mu pozwolenia na zdradę, a jedynie prawo do tego, że czasem można zabłądzić.

***

Kiedy zaczyna się zdrada? Czy sama zdradziłaś/zdradziłeś? Dlaczego? Czy było warto? Napiszcie do nas na adres szkolakochania@agora.pl, podzielcie się swoimi przemyśleniami oraz doświadczeniami. Na listy czekamy do środy do końca dnia. Autorzy najciekawszych listów otrzymają książki i kosmetyki. Więcej informacji TU