''Wysokie Obcasy'' w kioskach od 22 lutego
Wysokie Obcasy
okładka
Siostra Madonna Buder - Żelazna Zakonnica
Ma na koncie około 340 triatlonów, w tym 45 zawodów Ironman. Jest najstarszym człowiekiem, któremu udało się ukończyć ten wyścig. Podczas triatlonu w Kanadzie, w 2012 r., miała 82 lata i dzięki niej organizatorzy utworzyli kategorię wiekową 80+
Monika Strzępka: byłam królową Tarnowa
Ja myślałam o Pawle: "Co za smutny ch...", a on o mnie: "Co za głośna p...". Ale w końcu przyszła wiosna i ja mu zaczęłam mówić: "Boże, jaki ty jesteś zdolny", a on do mnie: "Nie, to ty jesteś świetna". Jakoś tak. Z reżyserką teatralną Moniką Strzępką rozmawia Mike Urbaniak.
Cierpienie w supermarkecie
W Ameryce można już zatrudnić coacha, który pomoże pozbyć się nadmiaru rzeczy, czyli najpierw zachęcają nas do kupowania, a potem płacimy, żeby się tego pozbyć. Z Renatą Salecli, autorką "Tyranii wyboru", rozmawia Agnieszka Jucewicz.
Nadkobieta
Rok 2012. Tu, gdzie siedzimy, nie wolno palić. Wychodzi więc na chwilę. Wraca, siada na krześle. Musiała po drodze poprawić szminkę. Karminową. Ma koci wdzięk, coś z Moniki Bellucci. Dziewczynom Tomasza Beksińskiego przypisałam kolejne litery alfabetu. Jej przypadło H. Jest brunetką. Jest blada. Ma doktorat z bohemistyki. Była jego Nadkobietą.
Opowiada: ?W 1996 roku uczestniczyłam w zajęciach z angielskiego dla nauczycieli akademickich na Uniwersytecie Jagiellońskim. Grupę prowadził George. Któregoś razu przyprowadził na zajęcia wampira w pelerynie do ziemi. Mieliśmy mu zadawać pytania według schematu gramatycznego. Siedziałam i myślałam: ?Kurczę, znam skądś ten głos ?. Zamknęłam oczy. Aha, to Beksiński. Zadałam mu pytanie o płytę Petera Murphy'ego, wokalisty Bauhausu. Odpowiedział mi ładnie. Potem miał pokazać, jak wampir może ukąsić. I George, wielki manipulator, tak zrobił, że Tomek przykrył peleryną i dziabnął właśnie mnie. Poszliśmy do kawiarni, skąd George się ulotnił. Oni się przyjaźnili, George to wszystko zaplanował.
W tej kawiarni powiedział mi, że jest pokiereszowany emocjonalnie i nie jest w stanie zaangażować się uczuciowo. Wciąż lizał rany po kolejnym, już ostatnim rozstaniu z G. Zaprzyjaźniliśmy się, widywaliśmy, zostaliśmy kochankami. Potrafił dzwonić dziesięć razy dziennie i gadać czasem dwie godziny. Tyle że w nocy, bo było taniej. On był zafiksowany na punkcie pieniędzy. Bardzo ciekawie mówił, barwnie, przytaczał fragmenty filmów, cytaty z piosenek.
Potem zrozumiałam, że świecił odbitym blaskiem, łapał pewne rzeczy i powtarzał. Niemal nic nie czytał. Bazował na listach dialogowych i hasełkach przejętych od ojca.
Fragment książki Magdaleny Grzebałkowskiej "Beksińscy. Portret podwójny", wyd. Znak (skróty pochodzą od redakcji)
Porodowa. Kiecka nie byle jaka
Dlaczego zaczęłaś od fotografowania ciuchów do porodu?
Nie wiedziałam, co zrobić z koszulą, w której urodziłam syna. Chociaż była poplamiona, przepocona, nie potrafiłam jej wyrzucić. Wydawała mi się czymś więcej niż rzeczą. Była śladem po wydarzeniu, które chciałam zachować w pamięci. Ludzie mówią, że jak się dostaje dziecko na ręce, to na szczęście szybko zapomina się o traumie rodzenia. A ja nie chciałam zapomnieć. Dla mnie to było radosne wydarzenie. Ten porodowy ciuch stał się równie symbolicznie istotny jak moja suknia ślubna. Przez kilka dni koszula po prostu wisiała na wieszaku w pokoju. W końcu postanowiłam zrobić jej zdjęcie. Wtedy też poczułam, że chciałabym zobaczyć, jak obchodzą się ze swoimi koszulami inne młode matki, jak wyglądają ich ubrania. Każda z nas na co dzień ubiera się zupełnie inaczej, niektóre za żadne skarby nie włożą spódnicy, a do porodu każda musi w iść w kiecce.
Z fotografowania koszul porodowych powstał projekt artystyczny.
Dałam ogłoszenia na forach dotyczących macierzyństwa, że mam taki pomysł. Odezwało się kilka matek. Koszule wysyłałyśmy sobie pocztą. Nie miałyśmy czasu się spotykać, bo siedziałyśmy przy dzieciach. Dziewczyna przysyłała koszulę, robiłam zdjęcie i odsyłałam ją z powrotem.
Do zdjęcia koszulę wieszałam na tym samym wieszaku, na którym wcześniej wisiała moja. To były proste zdjęcia dokumentujące przedmiot. Koszula porodowa to strój spracowany, doświadczony, wymięty i upstrzony fizjologią. Trochę taki obiekt - czyli coś, czego nie wypada pokazywać, jak podpaska. A trochę obiekt sztuki - płótno z wymalowaną na nim intymną historią. Trochę zaś relikwia - materia, która uczestniczyła w czymś metafizycznym. Koszule bywają przeróżne. W moim projekcie jedna to żółty T-shirt z napisem "joga", druga jest szara z różowym motylkiem, inna ma uśmiechnięte chmurki, kolejna zaś - delikatne paski. Najbardziej porusza mnie jednak koszula Iwony, na której widać odciśniętą na wielkiej plamie krwi główkę dziecka.
Skok na wagę
Podstawowym błędem, który popełnia wielu Polaków, jest omijanie posiłków i jedzenie raz, dwa razy dziennie. A nie ma przecież produktów, które trawiłoby się 12 godzin. Dlatego powinniśmy jeść pięć razy dziennie, co dwie i pół, trzy godziny. Gdy pomijamy któryś z posiłków, w tkance tłuszczowej tworzą się magazyny, z których zaczyna czerpać wątroba, aby dostarczyć glukozę do mózgu i innych narządów wewnętrznych. Na skutek w postaci oponki na brzuchu nie trzeba długo czekać.
Kosmetyki stare, ale jare
Aż 93 proc. Polek ma w domu minimum jeden krem Nivea w granatowym pudełku. Dlaczego?
Brownie Wise, strącona z piedestału
Earl Tupper po zwolnieniu swojej charyzmatycznej zastępczyni Brownie Wise natychmiast usunął z siedziby Tupperware na Florydzie broszury z jej instrukcjami sprzedaży i scenariuszami domowych prezentacji. Ale opracowane przez nią techniki firma stosuje do dziś.
Pasta i basta
Dziwi was brak przepisów w piśmie kulinarnym? A czy "Vogue", pokazując sukienkę, dołącza wykrój?
Andrzej Sypniewski - człowiek z kamienia
Dziadek wykonał wystrój krypty Gabriela Narutowicza i płytę na wileński grób matki marszałka Piłsudskiego, gdzie złożono też serce Marszałka. Ojciec odbudowywał Pałac Prymasowski i modernizował Grób Nieznanego Żołnierza. Z Andrzejem Sypniewskim, właścicielem najstarszej w Polsce firmy kamieniarskiej, rozmawia Krystyna Naszkowska.