Najnowszy numer Wysokich Obcasów w kioskach już 15 września
Okładka
Okładka
Od Redakcji: więcej życzliwości
Moje postanowienie: będę życzliwsza. Zaczynam od zaakceptowania ludzi w czapkach i dziewcząt na niebotycznych obcasach. Zbyt łatwo oceniamy innych. Chłopak w złotych pantoflach to ''pedał'', a w spódnicy to już zupełna ''ciota''. Dziewczynie z upiętym piórem na głowie proponujemy w myślach, że ''może sobie jeszcze wsadzi piórko w dupę''. Starsza kobieta w krótkiej spódniczce to ''dzidzia piernik''. Pani w lamparcie to ''Alexis'', a w kwiatkach do kratki to ''dziwaczka''. Jak ktoś łazi w wyciągniętej koszulce, to abnegat, a jak w dobrze skrojonej marynarce, to elegancik. No a najgorzej to jak hipster. Kij ma dwa końce. Sama również nie chcę być nieustannie oceniana i krytykowana.
W pogoni za modą
Która z modowych nowinek ma szansę przetrwać po zimie? Ja obstawiam spódnicę lub sukienkę noszoną na spodnie (łatwo zamienić na letni wariant z materiałów przezroczystych). Skoro nawet Lagerfeld wykorzystał znany z epoki hipisów zestaw spodni z tuniką i przerobił go na kostium od Chanel.W dobie globalizacji kimono ma prawo stać się nową odmianą marynarki.
Czarnoskóre
Trendy na jesień-zimę 2012/2013
Trendy we włosach. Fryzury dla leniwych
Chcąc być na czasie, a jednocześnie nie spędzać nad fryzurą dłużej niż 5-10 minut, z wybiegów wybrałyśmy tendencje, które nie wymagają dużego zaangażowania.
Strzały w parku
Powoli wychylił głowę i spojrzał na mnie. Nie odwróciłam głowy, patrzyliśmy sobie w oczy tak długo, aż dziecko dojrzało do decyzji: strzał w moją stronę oddało z ręki wyprostowanej, celnie, skutecznie, prosto w serce.
''Mięso'' Dominiki Dymińskiej
W ''Mięsie'' jest seks, randki przez internet, bulimia, nastoletni bunt, pierwsze miłości i rozczarowania
Roseanne Barr na prezydentkę!
Zbliżająca się do 60. urodzin Roseanne Barr jest dziś multimilionerką i ikoną telewizji, osobą, która wprowadziła feminizm pod amerykańskie strzechy. Właśnie wydała kolejną książkę i otrzymała nominację partii Pokój i Wolność w nadchodzącym wyścigu prezydenckim. Cztery dekady temu była biedną, nieładną i otyłą dziewczyną, która z jedną walizką uciekła od swojej żydowskiej rodziny mieszkającej w stolicy mormońskiego stanu Utah. ''Wspięłam się z samego dna na sam szczyt dzięki temu, że mówiłam to, co myślę, bez owijania w bawełnę'' - kwituje swoją niezwykłą karierę.
Charlotte - kultowe miejsce
Budzik dzwoni o 6.30. Śniadanie z mężem. Potem biegnę do Charlotte choćby na kwadrans, bo we własnej knajpie trzeba być codziennie, inaczej wszystko się rozłazi. Potem do MSZ.
Z Justyną Kosmalą, współwłaścicielką warszawskiej restauracji Charlotte, rozmawia Grzegorz Sroczyński
''Dziedzictwo'' Katherine Webb
Na absolwentkę historii z dyplomem z czarownic raczej nie czekały tłumy headhunterów. Postarałaś się, żeby znaleźć się na marginesie rynku pracy.
Oj, tak (śmiech). Niewątpliwie.
Przynajmniej tzw. poważnej pracy. Zanim zaczęłaś pisać na pełen etat, przerobiłaś kilka prac mniej poważnych, na przykład au pair.
Byłam operką przez rok, najpierw w Wenecji, a potem trochę w Londynie. To nie była taka zła fucha, rodziny były urocze, ale wiesz, jak to jest z cudzymi dziećmi - po pewnym czasie masz po prostu dość. We mnie w każdym razie skutecznie zabiły chęć posiadania własnych.
A co robi operatorka pieca?
Znasz te miejsca, gdzie można samodzielnie ozdobić kubki czy talerzyki? Pracowałam w jednej z takich kawiarenek, odpowiadałam za glazurowanie i wypalenie tego, co ludzie sobie pomalowali. Niezbyt ekscytujące zajęcie.
Sprzedawczyni kostiumów brzmi już lepiej.
O tak, to było dużo zabawniejsze. Pracowałam w firmie produkującej kostiumy wróżek dla dzieci, więc można powiedzieć, że wróciłam do własnej dziecięcej krainy elfów, różdżek i skrzydełek.
Dalej - introligatorka.
To z kolei wakacyjna praca, w drukarni niedaleko domu rodziców. Pracowałam przy tych wielkich, lśniących albumach o sztuce, które są wykańczane ręcznie. Sama robota była dość powtarzalna, za to zawsze mogłam wziąć do domu egzemplarz książki, którą oprawiałam, więc nie narzekałam.
Wreszcie byłaś służącą w rezydencji.
Walter Salles, ''W drodze''
Wiele z tych kolorowych ptaków nie dotrwało do pięćdziesiątki. Ale ani minuty nie zmarnowali. Z Walterem Sallesem, reżyserem filmu ''W drodze'', rozmawia Krzysztof Kwiatkowski, ''Wprost''