Minimieszkanie: dla singli, nomadów i Etgara Kereta. Leczy ze zbieractwa, daje wolność albo frustruje
Mieszkanie architekta Szymona Hanczara (Szymon Hanczar Studio)
13 m kw. Na start, Wrocław
Najbardziej znane polskie współczesne mikromieszkanie należy do architekta Szymona Hanczara, który kupił je niedługo po ukończeniu studiów, wyremontował i wyposażył za 100 tys. zł (dziesięć lat temu). Mieszkał w nim przez 1,5 roku, a do dziś wynajmuje. Lokatorzy zmieniają się średnio raz na pół roku, co Hanczara trochę już męczy tak jak niegdyś brak swojego kąta. To mieszkanie zainspirowało deweloperów - we Wrocławiu, gdzie mieszka Hanczar, powstał mikroapartamentowiec (jedyny do tej pory w Polsce), w którym wszystkie mieszkania sprzedały się na pniu. Dziś architekt mieszka z rodziną na 120 metrach.
Amerykański ruch małych domów
Po gigantomanii przyszedł czas na minimetraż w USA. Modę na mobilne małe domki spopularyzował architekt Jay Shafer, który w 1997 roku wybudował dla siebie 6-metrowy dom na kółkach. Idea ograniczenia przestrzeni życiowej, która jednocześnie jest dla niego wyrazem wolności (można zmienić miejsce), niezgodą na marnotrawstwo i nauką życia bez zbędnych rzeczy, trafiła na podatny grunt. Shafer zainicjował Ruch Małych Domów, założył też firmę Tumbleweed Tiny House Company, która budowała domy dla współczesnych nomadów. Podobnych do niej biznesów powstało w USA bardzo wiele. Amer 2 to propozycja jednej z nich - Tiny Heirloom.
Shafer podkreśla, że taki styl życia, choć wartościowy, nie jest dla wszystkich i metraż mieszkania każdy musi dobrać do własnych potrzeb, by czuć się bezpiecznie, wygodnie i szczęśliwie. Dziś Shafer ma dwa minidomki - jeden wyłącznie dla siebie, drugi dla siebie i rodziny.
Chata bez kuchni i łazienki, Japonia
Mimo że ta 9-metrowa wakacyjna "chata" zaprojektowana przez Muji znalazła się wśród dziesięciu najciekawszych małych przestrzeni mieszkalnych 2017 roku na liście opiniotwórczego portalu o designie i architekturze Dezeen, to jednocześnie spotkała się z powszechną krytyką. Negatywne opinie wzbudza nie tylko proporcja ceny (21 tys. funtów) do metrażu, ale przede wszystkim brak kuchni i łazienki. Pod artykułem w Dezeen wśród komentarzy pojawiła się oferta 33-metrowego domu polskiej firmy Atelier Jaroshuk za jedyne 56 tys. zł.
Dom Kereta, 15 m kw, Warszawa
Wypełnił 152 centymetrową szczelinę między przedwojenną kamienicą a powojennym punktowcem w Warszawie. Miała to być tymczasowa instalacja artystyczna oswajająca pustkę w sensie dosłownym i symbolicznym (wyznacza granicę między małym a dużym gettem). Ale to też projekt o niemożliwej architekturze i możliwej fikcji. Patronuje mu izraelski pisarz Etgar Keret, który kiedyś publicznie wyraził chęć zamieszkania na jakiś czas w Warszawie, w mieście, w którym poznali się jego rodzice. Sześcioletni żywot instalacji jest dłuższy od tego, jaki wymarzył sobie architekt Jakub Szczęsny (cztery lata) i wszystko wskazuje na to, że projekt na stałe wrósł w tkankę miasta, stając się atrakcją turystyczną. W Domu Kereta znalazło się miejsce do pracy i spania, kuchnia i łazienka.
Cztery piętra z tarwnikiem, Buenos Aires
Czteropiętrowy dom PH Lavalleja z basenem na blokowisku w Buenos Aires (projekt CCPM Arquitectos) jest gigantem wśród małych metraży - ma 89 m kw. Jednak biorąc pod uwagę, że każde z jego pięter zajmuje powierzchnię tylko 22 metrów, dom znalazł się na liście dziesięciu najlepszych małych przestrzeni mieszkalnych portalu Dezeen obok m.in. 9-metrowej "chaty" Muji. Na parterze kuchnia z jadalnią, na piętrze sypialnia z łazienką, nad nimi jest miejsce do pracy, a powyżej salon. Na dachu sąsiedniej nieruchomości wysiano trawnik - czteropiętrowy dom zyskał zielony taras. Na innym dachu ustawiono niewielki basen.
(Poznański) single hauz
Pomysł na dom na kurzej stopce, 14-metrowe mieszkanie dla singla (Front Architects) zainspirowały przydrożny baner reklamowy, domek na drzewie, morska latarnia, jednak przede wszystkim to manifest przemian obyczajowych odnoszący się m.in. do lawinowo rosnącej liczby osób wybierających życie w pojedynkę. W kurzej stopce kryją się niezbędne instalacje, a w przestrzeni między dachem i stropem w zależności od potrzeb - dodatkowa sypialna dla gości, akumulatory lub zbiorniki wody.
Studio, 29 m kw., Tokio
W największym (35 mln mieszkańców), najbardziej zaludnionym (na 1 km kw. przypada 13,540 osób) i najdroższym mieście świata każdy metr jest na wagę złota i mikromieszkania to nie moda na minimalizm, ale często konieczność. Zwłaszcza dla osób napływowych, które chcą nie tylko tu pracować, ale też intensywnie żyć w samym centrum stolicy. Wybierają więc tymczasowe maleńkie, kilkumetrowe pudełka z łazienką na korytarzu, za które muszą zapłacić nawet około 2 tys. zł. 29-metrowe studio na zdjęciu to jak na Tokio całkiem komfortowy metraż.
Dom milenijny, Nowa Zelandia
Amerykański Ruch Małych Domów dotarł do Nowej Zelandii. Zaczęło się od Giny Stevens, która zaprojektowała taki dom dla siebie i wybudowała go z pomocą szwagra. Ale pomagała cała rodzina: mąż, siostra, rodzice. Stwierdzili, że znakomicie się przy tym bawili i chcą to kontynuować. Założyli rodzinny biznes (Build Tiny). Za 17-metrowy milenijny domek Stevensów wyposażony w ukryte w podłodze schowki, w których można przechowywać odkurzacz lub przenocować gości, z wysuwanymi ze ściany schodami do sypialni, z łazienką (z pralką!), kuchnią, miejscem do pracy i wypoczynku, trzeba zapłacić około 300 tys. zł. Można go również przetestować przed ostateczną decyzją kupna, wynajmując przez portal Airbnb.
****
Dla chętnych zgłębienia tematu małego metrażu polecamy wystawę w Zachęcie "Tango na 16 metrach kwadratowych (do 16 października), książkę Filipa Springera "13 pięter" oraz film dokumentalny "Microtopia" Jespera Wachtmeistera.
Tekst pochodzi z magazynu Wysokie Obcasy Extra nr 189, wydanie z dnia 16/08/2018
mam w domu biblioteczke okolo 1000 ksiazek i uwazam ze domowa biblioteka to rzecz zbędna.
Kupuje czytam [czasem tez nie} stawiam na polke i na tym koniec.
"mam w domu biblioteczke okolo 1000 ksiazek i uwazam ze domowa biblioteka to rzecz zbędna"
Takie rozdwojenie, to chyba objaw jakichś zaburzeń.
Ja rzeczy zbędne rozdaję, sprzedaję albo wyrzucam. Tym bardziej nigdy nie wpadłbym na pomysł, by trzymać w domu 1000 rzeczy zbędnych, w dodatku na widoku, by się tym katować.
Trzeba się zapisać do dobrej biblioteki :-)
Poza tym i tak nie posłuchaliby troglodyty, który by im powiedział, że domowa biblioteka to rzecz zbędna.
domowa biblioteka to rzecz zbędna.
domowa biblioteka może zbędna nie jest, ale nie przeczytałam w swoim życiu 6000 ani 1000 książek, które by były tak wartościowe, że musiałabym je mieć pod ręką;
jest miejska biblioteka, bezkres uniwersyteckich, jest bookcrossing, można po prostu pożyczać znajomym, wymieniać się, dawać
A tak przy okazji - niełatwo znaleźć mały, używany domek. Pełno za to wielkich, luksusowych lub nie, domiszcz, zamieszkałych przez starszych ludzi, dzieci już nie mieszkają z rodzicami. Nie warto budować z myślą o wielopokoleniowej rodzinie.
to samo u mnie...z domu ponad 180 m.kw w Albercie na ok. 70 m.kw mieszkanie z widokiem na ocean w Wiktorii, Brytyjska Kolumbia. Cudowna zmiana ...co tam metraż jak zamieszkałem w raju :-)
Pozbycie sie setek rzeczy (w tym wielu książek co było przyznaję trudne) bylo swoistym catharsis. Poczułem się wreszczie jak człowiek podrozujacy przez życie bez ogromnego bagazu..i to głównie w sensie psychicznym...i tak rozpocząłem nowy rozdział w moim życiu ....po dwóch latach czuję się świetnie z moją decyzją a co do książek których fizycznie nie mam (zostawilem sobie ok. 100 z którymi w formie paperowej rozstać się nie mogłem) mam dostep do nich w formie eletronicznej..."downsizing" zwykle znacznie poprawia jakość życia. To ważne aby dopasować swój metraz do swoich obecnych rzeczywistych potrzeb i w końcu nie zostawić swojego chomikarskiego bałaganu z tysiącem niepotrzebnych rzeczy spadkobiercom co się niestety zdarza zbyt często..