Wszystko o mojej matce [GALERIA]

Natalia Szostak
Wszystko o mojej matce

Wszystko o mojej matce (Kirsty Mitchell)

Te fotografie to zapis mojej żałoby - rozmowa z Kirsty Mitchell
1 z 7
Fot. Kirsty Mitchell
Fot. Kirsty Mitchell

Jak z baśni

Artykuł pochodzi z magazynu "Duży Format", który dostępny jest w każdy czwartek z "Gazetą Wyborczą"

Zaczęłaś fotografować po śmierci matki.

- Tak. Moja mama była nauczycielką, przypominała profesora z filmu "Stowarzyszenie Umarłych Poetów". Uczniowie ją uwielbiali. Czytała im w czasie lekcji, a robiła to tak, że nawet buntownicy z ostatnich ławek przestawali rozmawiać i dawali się wciągnąć w jej historie. Kiedy odbierałam ją z pracy, uchylała szybę samochodu, a ja jechałam bardzo wolno, bo wszystkie dzieci stawały przy drodze i machały jej na pożegnanie.

Na emeryturze spełniła swoje wielkie marzenie i przeprowadziła się do Francji. Kilka miesięcy później zdiagnozowano u niej raka mózgu. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyliśmy sprowadzić jej do Wielkiej Brytanii. Jej pogrzeb był we Francji, przyszło jakieś 15 osób. Cały czas myślałam, jakie to strasznie niepasujące do niej, zawsze otoczonej przyjaciółmi. Gdyby pogrzeb odbył się w Anglii, przyszliby jej uczniowie z rodzinami. Wracałam z cmentarza i wiedziałam, że muszę coś zrobić, żeby inaczej upamiętnić moją mamę i jej dar opowiadania historii.

Prawdziwe życie było w tamtym czasie tak okropne, że wymyśliłam sobie alternatywną rzeczywistość. W naszym domu było zawsze mnóstwo książek, mama czytała mi, nawet kiedy byłam już nastolatką. Siedziałyśmy na kanapie, obejmowała mnie ramieniem, a ja wsłuchiwałam się w jej oddech, w to, jak zawieszała głos, żeby zbudować napięcie, i jak wcielała się w kolejne postaci. To było tak, jakbym słuchała autora czytającego swoje dzieło. Zza jej ramienia chłonęłam piękno tych książek, wielkie wrażenie zrobiła na mnie "Królowa śniegu" z pełnymi detali ilustracjami Errola Le Caina. Zapamiętałam ideę poszukiwania ukochanej osoby poprzez świat natury. Wróciłam do niej w moim projekcie.

Tak powstawały moje zdjęcia. To mieszanina wspomnień o mamie, ilustracji, które razem oglądałyśmy, ale też zapis mojej żałoby. Każde z nich jest jak autoportret, chociaż mnie na nich nie ma; można poznać, kiedy czułam się lepiej, a kiedy depresja brała górę - wtedy obrazy tracą kolory, stają się mroczne.

2 z 7
Fot. Kirsty Mitchell
Fot. Kirsty Mitchell

Fascynacja królową Elżbietą

Jak to zrobiłaś?

- Przygotowanie jednego zdjęcia zajmowało mi kilka miesięcy. Pracowałam wtedy jako projektantka mody, a kiedy wracałam do domu, zamykałam się w garażu i tworzyłam kostiumy i scenografię do moich zdjęć. To była obsesja, nie spotykałam się z ludźmi, nawet podczas weekendów i w wakacje uciekałam do lasu i fotografowałam. Zdjęcie białej królowej i jej armady powstawało półtora roku, bo wszystkie statki sama wycięłam ze stali. Strój władczyni powstał z 240 drewnianych japońskich wachlarzy. Cały czas miałam w głowie ilustracje Jana Pieńkowskiego z książki "Podwodne królestwo". Chciałam przenieść do prawdziwego świata historie i obrazy, które poznawałam z mamą.

Ludzie pytają: po co tak się męczyłaś, skoro podobny efekt mogłaś osiągnąć w programie graficznym? To niezrozumienie tego, na czym mi zależało. Tworzenie tego świata pozwoliło mi nie myśleć o tym, co się stało. Poza tym chciałam oddać hołd mojej mamie - jaką miałoby to wartość, gdybym dodała wszystkie elementy kilkoma kliknięciami myszki?

Pamiętam, jak mama przygotowywała uczniów do szkolnych przedstawień. W tej zwyczajnej, biednej podstawówce poświęcała na pracę nad spektaklami nawet osiem miesięcy, angażowała wszystkie dzieci, wydawała kilka pensji na kostiumy i scenografię. Myślę, że mam to po niej.

-----

Piękna zła królowa to efekt mojej fascynacji wycinankami z papieru i postacią Elżbiety I. Strój władczyni powstał z 240 drewnianych japońskich wachlarzy

3 z 7
Fot. Kirsty Mitchell
Fot. Kirsty Mitchell

Korona na drewnianej belce

Co dał ci ten projekt?

- Coraz więcej czasu poświęcałam zdjęciom, a coraz mniej pracy. Fotografia była dla mnie jedyną ucieczką, kiedy nie byłam w stanie mówić o tym, co czuję. Siedzenie przy biurku w moim studiu w Londynie było jak trwanie w związku, o którym wiedziałam, że się skończył. W końcu rzuciłam pracę.

Śmierć mamy sprawiła, że czułam się jak latawiec odcięty od sznurka. Straciłam rodzinny dom, nie miałam nawet grobu, który mogłabym regularnie odwiedzać. "Wonderland" stał się moim sposobem na pamięć o mamie. Tak wiele utraciłam wraz z jej odejściem, ale zyskałam zupełnie nowy sposób na wyrażanie siebie. Nigdy nie sądziłam, że będę artystką. Dzięki moim zdjęciom kontynuuję dzieło mamy - tak jak ona opowiadam ludziom historie.

-----

Na ten kostium wpływ miały wizerunki inkaskich bogów i tradycyjne tybetańskie stroje. Sama nawlekłam i ręcznie pomalowałam wszystkie elementy "korony". Była tak ciężka, że musieliśmy podwiesić ją na drewnianej belce nad głową modelki

4 z 7
Fot. Kirsty Mitchell
Fot. Kirsty Mitchell

Z liści z trawnika

- Liściasty kaptur i szatę skończyłam o pierwszej w nocy, kilka godzin przed rozpoczęciem sesji. Kostium przygotowywałam przez dwie doby bez przerwy. Liście zebrałam z trawnika pod szpitalem

Kirsty Mitchell (ur. 1976 r.) - projektantka mody, po śmierci matki zaczęła projekt fotograficzny "Wonderland", nad którym pracowała pięć i pół roku. Projekt przyniósł jej liczne nagrody, m.in. Grand Prix w konkursie LensCulture Arward.

Zdjęcia Kirsty Mitchell będzie można zobaczyć od 6 maja w londyńskiej Mead Carney Gallery

5 z 7
Fot. Kirsty Mitchell
Fot. Kirsty Mitchell

W króliczej norze

- Zdobyłam 50 encyklopedii i przez 6 tygodni moczyłam je w kawie i herbacie, żeby wyglądały tak, jakby były czytane 1000 razy. Dziewczyna leży w króliczej norze Alicji w Krainie Czarów

Zobaczcie kulisy powstawania zdjęć

6 z 7
Fot. Kirsty Mitchell
Fot. Kirsty Mitchell

Polana pełna wrzosów

Szukałam odpowiedniej scenerii przez 16 godzin, aż trafiłam na polanę pełną wrzosów. Fruwające ważki przyniosły mi pomysł doczepienia skrzydeł. Po tej sesji porzuciłam pracę projektantki

7 z 7
Fot. Kirsty Mitchell
Fot. Kirsty Mitchell

Podwodne królestwo

To zdjęcie powstawało półtora roku, bo wszystkie statki sama wycięłam ze stali. Zainspirowały mnie ilustracje Jana Pieńkowskiego z książki "Podwodne królestwo"

W ''Dużym Formacie'' czytaj też:

Mózg się cieszy, kupujemy. Polak w hipermarkecie
Pytam: dlaczego jeździ pan bmw. Słyszę: bo to dobry niemiecki samochód, świetna technologia. A co mówi mózg? Będę panem na drodze. Ludzie będą mi zazdrościć. Rozmowa z Andrzejem Mykowskim, badaczem, który doradza firmom, jak mają nam sprzedawać i jak reklamować
Imigranci we Francji głosują na Front Narodowy

Turczynka: - Gdybym przyznawała obywatelstwo, od razu wyeliminowałabym kobiety w chustach i brodatych mężczyzn
Po prostu: jedziemy na wózku. Krótki film o wciąganiu na linie
Gdy Maciek wygrał w pokera w Cannes, to pojechaliśmy do czterogwiazdkowego hotelu. A jak przegrywał, to na parkingu przed kasynem gotowaliśmy sobie kolację. Rozmowa z Maciejem Kamińskim i Michałem Worochem
Dlaczego filharmonicy narodowi chcą strajkować
Flet jeździ w Uberze, chórzystka dorabia jako niania. Wiolonczeli nie stać na wakacje, siedzi z żoną na działce. Filharmonii Narodowej grozi strajk?
Oni zginęli na służbie. Czy państwo pomaga ich dzieciom?
Nieraz mówiła: jadę na służbę, ale mogę nie wrócić
Miłka Stępień: idolka młodych naukowców

Zaskarżyła uniwersytet, a na Facebooku założyła profil "Żądamy uczciwych konkursów na stanowiska uniwersyteckie"

Więcej na ten temat: kirsty mitchell, natalia szostak, żałoba
Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy