Co emigrantki przeniosłyby ze swoich krajów do ojczyzny? [GALERIA]

Weronika Alicka, Katarzyna Kryśków, Katarzyna Lindahl, Ewa Smoczyńska. Red. adape
stary dworzec w Lizbonie

stary dworzec w Lizbonie (123.rf)

Zazdrościsz Holendrom ich kultury rowerowej? Francuzom - klimatu i piosenek? Anglikom - poczucia humoru? Chyba każdemu z nas zdarzyło się za granicą pomyśleć: "Gdybym tylko mogła zabrać to do Polski!". Zapytałyśmy niezastąpione Polki bez granic, co najchętniej wyeksportowałyby ze swojego nowego kraju do ojczyzny
1 z 6
123rf.com
123rf.com

Portugalskie tempo

Relacja Weroniki Alickiej z Portugalią przypomina namiętny związek miłosny: wracały do siebie i rozstawały się wielokrotnie. Swoje perypetie Weronika opisała w liście "Portugalia wyciska dzbany łez". Co najchętniej przesadziłaby z Portugalii na polski grunt?



1. Zamiłowanie Portugalczyków do sztuki

"W tym kraju rozmawia się o sztuce i poważa uczestniczenie w życiu kulturalnym. Portugalczyków cechuje ogromne wyczucie smaku i zamiłowanie do przejrzystości. Brak krzykliwych reklam na budynkach, starannie wyselekcjonowane materiały wykończeniowe, a także łączenie nowoczesnych metali i szkła z tradycyjnymi kamiennymi elewacjami, to tylko niektóre z przykładów obrazujących portugalskie pojęcie estetyki.

Wszechobecne cytaty - na torebce z cukrem, paczce chusteczek, reklamie likieru, a nawet na ekranie bankomatu - nie są powodem do ironicznych drwin na temat górnolotnych przemyśleń ich autorów, ale stanowią bogactwo kulturalne, które niepostrzeżenie wnika w umysły i uwrażliwia na poezję."

2. Czas

"Tu czas jest jakiś inny. Płynie wolniej, bo nikt się nie śpieszy. Jeśli miałabym użyć nomenklatury muzycznej to Polskę i Portugalię charakteryzują dwa różne tempa. Ale polskie presstisimo (a raczej hop siup) nie musi wcale być lepsze od portugalskiego lento - jest po prostu inne. Dla mnie jest piękniejsze, bo przekłada się na wszelkie dziedziny życia. Tu zawsze znajdzie się czas na pogawędkę z sąsiadką na temat zepsutych drzwi, na dopytanie pani w sklepie o różnice w smaku poszczególnych rodzajów oliwek, na wypicie kawy zanim zacznie się wypełniać codzienne obowiązki. Te same 24 godziny co w Polsce wydają się o wiele dłuższe. Nikt nie wzdycha niecierpliwie stojąc w kolejce, bo każdy wie, że wszystko ma swój porządek.

Czytaj dalej...

2 z 6
123rf.com
123rf.com

A gdyby tak zestarzeć się w Portugalii...

3. Celebracja posiłków

"Lubię portugalskie podejście do tego, co jemy, jak jemy i jaki wpływ jedzenie ma na nasze samopoczucie. Zamieniłabym wszelkie polskie ciupokebaby i hamburgerolandie na portugalskie domowe knajpki. Przykro mi to stwierdzić, ale bardzo trudno w Polsce znaleźć miejsce, gdzie mogłabym siedzieć godzinami (bo jest tak przytulnie) z przyjaciółmi, ciesząc się wspólną kolacją i winem, i wydać na tę życiową przyjemność równowartość 6-10 euro.

Chętnie przeniosłabym też do Polski portugalski patriotyzm kulinarny - przywiązanie do tradycyjnych przepisów i nadawanie im wartości ponadczasowych. Każdy Portugalczyk zna potrawy dystyngujące poszczególne regiony."

4. Akceptacja starości

"Chciałabym w Polsce widzieć tylu uśmiechniętych starszych ludzi ilu widzę tutaj. Uśmiechniętych przede wszystkim za sprawą stylu życia, jaki jest przyjęty przez seniorów. Nie są odsunięci od wydarzeń towarzyskich, nie pozostają zamknięci w domach, lecz stanowią dużą część stałych bywalców kawiarnianych czy spacerowiczów. Portugalskie babcie wystrojone w eleganckie wdzianka i ze starannie dobraną koafiurą zdają się nie być skoncentrowane na narzekaniu na własne dolegliwości zdrowotne i na wyliczaniu chorób, a raczej na organizowaniu wspólnego wyjazdu do niedaleko położonego sanktuarium czy dzieleniu się przepisami na domowe wypieki."

A co z Francji wyeksportowałaby Kasia Kryśków?

3 z 6
123rf.com
123rf.com

Elegancja-Francja

Kasia Kryśków jest autorką najpiękniejszego listu o tęsknocie za Polską w naszej redakcyjnej akcji. Od kilku lat mieszka na Lazurowym Wybrzeżu. Co z francuskiej rzeczywistości przeniosłaby do Polski?

1. Estetyka przestrzeni publicznej

"Pisał o tym Filip Springer, napiszę i ja: przyroda nie jest dla Polski łaskawa: przez dużą część roku jest szaro i to nie z powodu postkomunistycznego betonu (przynajmniej nie tylko), ale przez klimat. Jesienią nad całym krajem wisi mgła, zimą dni są krótkie, śnieg szybko zamienia się w błocko, a do tego wszystkiego ogrzewanie węglowe generuje popielaty pył, który osadza się wszędzie (kto mył okna w Polsce i we Francji, ten zauważy różnice przy zmienianiu wody).

Tylko dlaczego przy próbach ożywienia tego melancholijnego pejzażu uzyskujemy najczęściej efekt odwrotny do zamierzonego? Co robimy źle? Może warto by nauczyć się czegoś od Francuzów? Jeśli np. dałoby się w Polsce zamienić żółto-czerwone szyldy reklamujące wulkanizację, döner kebaby i lekcje angielskiego na coś dyskretniejszego, to już byłby krok do przodu.

Francuzi chyba instynktownie wiedzą, że więcej nie zawsze znaczy lepiej i zarówno w modzie, jak i w architekturze preferują oszczędność i stonowane kolory. Dla zachowania harmonii krajobrazu w mojej spółdzielni mieszkaniowej istnieją nawet wytyczne, co można wystawiać na balkonie : suszenie prania jest dozwolone, ale nie na balustradzie, tak samo jak hodowla roślin (zakaz wieszania doniczek po zewnętrznej stronie). Parasole tak, ale polecany jest konkretny model i kolor.

Dzięki dbałości o szczegóły w centrach francuskich miast nie jesteśmy atakowani przez monstrualne reklamy, a szyldy i tablice wykonane przez samouków Photoshopa zostały wypchnięte na peryferia. Może warto przestać powtarzać w Polsce, że ważniejsze niż kolor fasad jest bezrobocie, służba zdrowia i budowa autostrad? Owszem, to wszystko jest ważniejsze, ale nie oznacza, że należy zaniedbywać estetykę przestrzeni dookoła nas."

2. Jakość debaty publicznej

"Natychmiast, bez chwili zastanowienia, przeniosłabym do Polski francuską debatę publiczną o rodzinie, antykoncepcji i aborcji, a raczej jej brak. We Francji odkryłam, jak przyjemnie o tym nie słyszeć o każdej porze dnia. Francuzi nie rozmawiają o antykoncepcji i aborcji, bo to prywatna sprawa każdego z osobna, no i o czym tu rozmawiać? Jedno i drugie zostało zalegalizowane w latach 70, a dzisiaj przerwanie ciąży w szpitalu jest refundowane, podobnie jak tabletki antykoncepcyjne, a pigułka "po" jest dostępna bez recepty...

Mimo tego Francuzi nie wyginęli. Wręcz przeciwnie - statystyki demograficzne pokazują, że wariant francuski działa lepiej niż polski."

Czy jest coś, co Ewa Smoczyńska przeniosłaby z Rosji do Polski?

4 z 6
123rf.com
123rf.com

From Russia with Love

Ewa Smoczyńska od półtora roku mieszka w Moskwie. Swoje przeżycia opisała w liście do redakcji "From Russia with love" Jej zdaniem od Rosjan moglibyśmy skopiować:

1. Świetnie zorganizowane metro

"Nie musi być wykończone jak to tutejsze - marmurami, kryształowymi kandelabrami i mozaikami na ścianach - niech tylko ma kilka krzyżujących się linii i niech dociera do każdej z dzielnic Warszawy."

2. Bulwary

"Zielone enklawy i zamknięte dla ruchu samochodowego uliczki. To namiastka starej, eleganckiej Moskwy z kafejkami i artystami, którzy na specjalnie przygotowanych ramach rozwieszają swoje obrazy. Cała Moskwa pędzi, a na bulwarach jakby czas się zatrzymał."

3. Czyste ulice

"Ktoś pewnie pomyśli "No i co? U nas też jest czysto". Tak, ale to, co mnie tu do dziś zadziwia, to niewielka ilość graffiti na fasadach budynków i w przejściach podziemnych. Owszem, przejeżdżając kolejką podmiejską przez peryferie miasta, można zauważyć bohomazy na murach. Jednak całe centrum i wielkie osiedla "sypialnie" są czyste. Niby banał, ale mnie w Polsce szlag trafia, gdy na świeżo odmalowanym domu ktoś niewprawną ręką napisze "Byłem tu, Tony Halik", lub pozostawi jakiś inny, nic nieznaczący znak rozpoznawczy. Tutaj tego nie ma. Czy to wynika z szacunku dla "naszego wspólnego dobra", dla cudzej pracy, czy może z lęku przed karą? Nie jestem pewna. Ale wiem, że w tej kwestii przegrywamy z Rosjanami 0:1."

4. Dzieci na świeżym powietrzu

"To moja druga zima w Moskwie. Dużo śniegu i mróz, a na placach zabaw, podwórkach ilość dzieci taka sama jak latem. Na początku się dziwiłam. Przyzwyczajona jestem do sytuacji, kiedy nasze podwórka zamierają z  początkiem sezonu zimowego. Tu - wprost przeciwnie. Maluchy i rodzice ubrani w stroje typowo narciarskie, kombinezony, puchowe spodnie i kurtki. Zła pogoda nie jest przeszkodą - na spacer, czy na sanki obowiązkowo trzeba wyjść. I to jest piękne! Może przez to, stosunkowo mało ludzi choruje tu zimą? Od dziecka hartują się i przyzwyczają do niskich temperatur. Warto brać przykład."

5. Ustępowanie miejsca starszemu

"Ustąp starszemu, choremu, kobiecie w ciąży, matce z dzieckiem" - takie zdanie co kilkanaście minut słyszę w tutejszym metrze i autobusie. Metro w Moskwie istnieje od przeszło 60 lat, codziennie korzysta z niego ponad milion osób. Nie widziałam tu nigdy stojącej starszej osoby. Zawsze znajdzie się dla niej miejsce. Nie spotkałam się także z wymownym grymasem na twarzy młodych ludzi, którzy ustępują miejsca matce z dzieckiem. Nie uciekają wzrokiem od "uprzywilejowanych", po prostu wstają i gestem wskazują wolne miejsce. Widać, że takie zachowanie jest bardzo naturalne, a komunikat "Ustąp starszemu" znany już kilku pokoleniom Rosjan przynosi zamierzony efekt. W naszych środkach transportu może nie jest najgorzej pod tym względem, jednak gdybym nie widziała tej różnicy, w ogóle bym o tym zjawisku tutaj nie wspomniała."

A co Katarzyna Lindahl importowałaby ze Szwecji?

5 z 6
123rf.com
123rf.com

Szwecja: butołamacz, przedszkole dla psów i pokój do odpoczynku

Katarzyna Lindahl, autorka listu "Psychotropy jak tic taci"miała 22 lata kiedy z Polski wyrwało ją uczucie. To było trzynaście lat temu. Co najchętniej wyeksportowałaby stamtąd do Polski?

fot. East News

1. Psie przedszkole

"Wielu właścicieli czworonogów na pewno chętnie skorzystałoby z genialnego rozwiązania, jakim są tutejsze przedszkola dla psów. Ci, którzy z różnych powodów nie mogą zabrać ukochanego czworonoga ze sobą do pracy (bo to jest tutaj możliwe), mogą umieścić swoje zwierze w przedszkolu. To pojedyncze osoby lub małe przedsiębiorstwa, które wyprowadzają psy na spacer, karmią je, bawią się z nimi, a czasem nawet poczytają bajkę. Jeśli pies potrzebuje dużo ruchu, może wybrać się na całodniową wycieczkę w teren. Wystarczy dostarczyć swojego ulubieńca w umówione miejsce, gdzie rano czeka autokar z obsługą. Podczas kiedy ty pracujesz, twoje zwierze biega po lasach w towarzystwie innych psów i ma się świetnie."

2. Butołamacz

"Chciałabym pokazać bardzo interesujące urządzenie, którego w Polsce jak do tej pory jeszcze nie widziałam, ale może to dlatego, że zwykle będąc w Polsce nie chodzę do przedszkola. To Skoknäck, czyli w dosłownym tłumaczeniu: "Butołamacz". To bardzo prosty przyrząd do ściągania ze stóp wyjątkowo zabłoconych lub ośnieżonych butów. Wystarczy złapać za poręcz i przesadzić stopę przez otwór. Potem umieścić zapiętek buta w zagłębieniu i pociągnąć zapierając się z całej siły o poręcz. Piszę z całej siły, ponieważ najpewniej zdejmujący zapomniał odpiąć wcześniej rzep. W przypadku mojego syna jest tak w jedenastu przypadkach na dziesięć.

Do tego urządzenia podchodziłam, jak do wszystkiego w Szwecji na początku - raczej sceptycznie. Szybko okazało się jednak, jak bardzo ułatwia ono przedszkolne życie. I pedagogom, i rodzicom, a przede wszystkim dzieciom, które nie zapominają, wbrew moim największym obawom, jak zdejmować buty bez użycia butołamacza."

3. Pokój do odpoczynku

"Kolejna rzecz, którą Szwedzki pracodawca zapewnia swoim pracownikom, to pokój do odpoczynku w miejscu pracy. Pomieszczenie z łóżkiem zaścielonym jednorazową pościelą, z lampką i nierzadko przyciskiem przywołującym pomoc w razie poważniejszych problemów zdrowotnych. Można się w nim zaszyć na szybką, odświeżającą drzemkę po lunchu. Nie trzeba nikomu dokumentować przebiegu czy symptomów choroby. Odpoczynek w czasie pracy się każdemu w razie potrzeby należy.

Zdarzył się w mojej karierze jeden taki dzień, w którym przyjechałam do pracy, przeleżałam dwie godziny w pokoju odpoczynku, i... wróciłam do domu, ale to już inna, bardzo długa historia."

Czytaj dalej...

6 z 6
123rf.com
123rf.com

Szczęśliwy jak Szwed

4. Na dystans

W Polsce bardzo doskwierała mi powszechna wścibskość. I to samozwańcze prawo do wypowiadania się na temat wyborów drugiego człowieka. W Szwecji tego nie ma. Ludzie unikają siebie jak mogą. Dają sobie nawzajem przestrzeń i źle znoszą, kiedy ktoś tę niewidzialną linię intymności przekroczy. Nie lubią być zaczepiani w metrze, nie interesują się swoimi współpasażerami. To wyraz ich poszanowania dla przestrzeni osobistej drugiego człowieka. W Szwecji pierwsi pasażerowie wagonów metra najchętniej zajmują samotne miejsca jak najdalej od sąsiada."

5. Praca czyli dobra zabawa

"Polacy nadal utożsamiają szczęście i spełnienie z sukcesem zawodowym, dostatkiem i statusem społecznym. Długo mi zajęło zrozumienie tego, że tutaj pojęcie spełnienia tożsame jest raczej z czasem, jaki można poświęcić sobie, swoim najbliższym, swoim zainteresowaniom. Że wymarzona praca to nie ta, która daje największe dochody, lecz taka, która przynosi satysfakcję, ma znaczenie społeczne i jest ciekawa.

Nie wątpię, że są Polacy, którzy tak właśnie żyją już dziś, ale kiedy ja opuszczałam Polskę, to było zjawisko zupełnie nieznane. Bo jak często zwrotu "dobrze się bawić" używa się w Polsce w kontekście pracy zawodowej? Tutaj jest to jedno z kluczowych zdań w ogłoszeniach o pracę. Co nie oznacza, że szwedzki rynek pracy to jeden wielki plac zabaw. Wręcz przeciwnie - Szwedzi swoją pracę traktują bardzo poważnie. Towarzyszy im jednak w życiu pewna lekkość bytu, której nie pamiętam z Polski.

Zdaję sobie sprawę, że ten stan wynika z dobrobytu i funkcjonowania państwa pomocowego. My, Polacy mamy swoją historię i swój bagaż, który zawsze będzie nas odróżniał od innych narodów. Jednak marzę o tym, żebyśmy nasz dobrobyt już wkrótce mierzyli, czymś innym niż polskim złotym. A naszą duchowość niekoniecznie wyznawaną wiarą. Ale to już temat na oddzielny artykuł."

Komentarze
"Zdarzył się w mojej karierze jeden taki dzień, w którym przyjechałam do pracy, przeleżałam dwie godziny w pokoju odpoczynku..." A w Polsce to by ci kobicino kręgosłup pękł od załadowanego paleciaka a za l4 by cię wywalono z roboty.
już oceniałe(a)ś
12
1
jakoś te wpisy - może z wyjątkiem klimatu mnie nie zaskoczyły - w rodzinnym domu tak miałem może dlatego ze rodzina miała w sobie co najmniej 3 narody to co w Polsce jest najgorsze - to te niedbałość o szczegóły - niedbałość o otoczenie - budowanie murów i odcinanie się od przyrody, ludzi brak kapitału społecznego- wszędzie wyczuwalna niechęć do ludzi a za tym idąca nietolerancja, idą dwie baby moherowe naprzeciwko wesoły , kolorowy i szczęśliwy Człowiek - co on k..a taki szczęśliwy!!!
już oceniałe(a)ś
14
6
"Kolejna rzecz, którą Szwedzki pracodawca zapewnia swoim pracownikom, to pokój do odpoczynku w miejscu pracy." Szwedzki? polski, szwedzki, norweski... nie Szwedzki
już oceniałe(a)ś
6
0
pokój odpoczynku? no dobrze. ale raczej tylko w biurach, no bo np. w szkole jak? ja będę spać dwie godziny, a dzieciaki w tym czasie co?
już oceniałe(a)ś
3
1
"Tak, ale to, co mnie tu do dziś zadziwia, to niewielka ilość graffiti na fasadach budynków i w przejściach podziemnych. " acha, w Moskwie za grafiti można dostać w łeb :P
@okobar79 I prawilno !
już oceniałe(a)ś
0
0
Nie pytaj mnie co bym przyniósł z zagranicy. Zapytaj mnie kogo bym wypieprzył z Polski.
już oceniałe(a)ś
4
3
Z jakiegokolwiek kraju UE, który nie jest Polską, przeniósł bym dbałość o wspólną przestrzeń. Przejawia się to tym, że ludzie nie zamykają się za murami i bramami, place i ulice są dla ludzie a nie dla samochodów a budynki najładniejsze są od strony ulicy - i nie są nośnikami tandetnej reklamy, od której bolą oczy. Innymi słowy - przeniósł bym zamiłowanie do piękna, nie szpetoty.
@tomeu "Przeniósłbym" nawet.
już oceniałe(a)ś
5
0
Ja bym z Irlandii przeniosla tolerancje. Tu nikt nikomu nie narzuca, jak ma zyc. Religia, kolor skory i orientacja seksualna sa prywanta sprawa i nikt nie jest z tego powodu dyskryminowany. Mimo, ze kraj jest katolicki, nie ma tu wojujacego, pelnego nienawisci fanatyzmu, jak w Polsce. Irlandia jest przyjazna wszystkim. (tylko ekonomie i warunki pracy ma do lufty) Poza tym przenioslabym zyczliwosc. Przyklad - idac do pracy mijam szkole i rodzicow przyprowadzajacych pociechy na zajecia. Wszyscy sie do siebie usmiechaja, a Ci, ktorzy mijaja sie regularnie - zycza sobie milego dnia. Czegos takiego w naszym spoleczenstwie nie ma. Jesli sie na ulicy do kogos usmiechniesz, duzo wieksza jest szansa, ze rzuci ci wrogie spojrzenie lub podejrzliwe spojrzenie, niz, ze odpowie usmiechem.
już oceniałe(a)ś
1
0
Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy