Nie boją się tylko ludzie bez wyobraźni: Relacja ze skoku ze spadochronem [GALERIA I WIDEO]
Skok ze spadochronem (fot. Jacek Grabowski // skydive.pl)
Nowe rekordy Polek i Polaków
11 sierpnia padł Rekord Polski Kobiet 34 WAY w dyscyplinie Big-Way, czyli w budowaniu wielkich powietrznych formacji. Udało się go pobić przy szóstej próbie. Formacja z 34 Polek, która powstała na niebie, spełniła wszystkie wymogi sędziów.
Rekord Polski Kobiet w dyscyplinie Head Down, czyli w spadaniu głową w dół, dziewczyny ustanowiły już za pierwszym razem.
skydive.pl
13 sierpnia polscy skoczkowie ustanowili nowy Rekord Polski w dyscyplinie BIG-WAY, czyli budowaniu wielkich powietrznych formacji. Po dziewięciu próbach stu spadochroniarzy utworzyło podniebną figurę w biało-czerwonych barwach. Polska jest ósmym krajem na świecie, który dołączył do elitarnego "Klubu 100-WAY"
Zanim padły te dwa rekordy, sama miałam okazję skoczyć ze spadochronem w tandemie. Relacja z tego wydarzenia (wideo i zdjęcia) na kolejnych slajdach.
Więcej informacji na temat "Play RekordPolski 100 WAY" można znaleźć TUTAJ.
Jacek Grabowski
Co ja tu w ogóle robię?
Już w drodze do Flyspot, gdzie mieliśmy najpierw latać w tunelu aerodynamicznym, zastanawiałam się, co ja w ogóle chcę zrobić. Na myśl o tym, że coś mogłoby pójść nie tak, skręcało mi żołądek. Zaczęłam wiercić palcem dziurę w spodniach i obgryzłam lakier z paznokci.
fot. Jacek Grabowski // skydive.pl
Kiedy już w miarę ochłonęłam, przed lotem dostałam kask z numerem 13 i wtedy moja wyobraźnia znowu zaczęła działać. Poprosiłam więc o nowy. Z numerem 25.
Okazało się jednak, że lot był obłędny i dał mi przede wszystkim jakieś realne wyobrażenie na temat skoku. Choć samo latanie wcale nie jest takie łatwe. Żeby wznieść się do góry, trzeba w ciągu kilku sekund umiejętnie ułożyć ciało, podnieść głowę, wygiąć ręce, nogi i stopy jednocześnie. Miałam dobrego nauczyciela, więc nie dotknęłam podłogi brzuchem.
fot. Jacek Grabowski // skydive.pl
Trening uśmiechu
Po locie w tunelu wyruszyliśmy na lotnisko Kruszyn we Włocławku, gdzie znajduje się Szkoła Spadochronowa Skydive.pl. Każdy z nas skakał z dwuosobową ekipą - z tandem pilotem i operatorem, który dokumentował skok. Ja trafiłam na Maćka Węgrzeckiego i Jacka Grabowskiego.
Maciek był uśmiechnięty (zresztą wszyscy byli tam bardzo mili i niezwykle pozytywni, mogłabym jeździć na to lotnisko dla samej energii, która tam krąży), profesjonalny i konkretny, dzięki czemu czułam się bezpiecznie. W samolocie, już przerażona, nie omieszkałam jednak zapytać, ile razy skakał.
- Ponad pięć tysięcy razy, uspokoiłem cię? - odpowiedział. Ta liczba zdążyła się zapewne zdezaktualizować. Jeszcze w dniu mojego skoku Maciek miał przed sobą sześć następnych. Jedni dzień pracy mierzą ilością napisanego tekstu, inni - liczbą skoków.
fot. Jacek Grabowski // skydive.pl
Ale to Jackowi przyznałam się, że się boję. Udało mu się jednak skutecznie mnie pocieszyć:
- Boję się.
- To dobrze.
- Jak to?
- Bo to znaczy, że wszystko z tobą w porządku. Wiesz, kto się nie boi? Nie boją się tylko ludzie bez wyobraźni. Na dole są twardzielami. Wszystko, co w sobie duszą, wychodzi z nich dopiero na górze i nie mają ze swojego skoku żadnej przyjemności. Dzięki temu, że boisz się już teraz, będziesz miała miłą niespodziankę później, bo okaże się, że nie było tak strasznie. No i nie trzymasz tego w sobie, a to zdrowo.
Duet idealny.
Wsiadamy na pokład samolotu. Jeszcze się uśmiecham
Tu wszystko wygląda jeszcze pięknie i niewinnie:
Lasy jak brokuły
Wznosimy się na wysokość 4000 metrów. Lasy wyglądają już jak brokuły, a mnie powoli dosięga przerażenie. Postanowiłam zachować to dla siebie, bo przecież chcę skoczyć i zrobię to!
fot. Jacek Grabowski // skydive.pl
Nie myśl, skacz!
Wbrew temu, czego się spodziewałam, sam skok nie był najstraszniejszy. Najstraszniejszy był moment, w którym otwarto drzwi i wielka fala zimnego powietrza wpadła do samolotu. To właśnie wtedy wymiękłam i kusiło mnie, żeby się wycofać. Jednak dużym plusem całej tej przygody jest to, że wszystko dzieje się szybko i nie ma czasu na myślenie. O dziwo, wcale nie zdębiałam, jak spojrzałam w dół. Widok był zachwycający.
fot. Jacek Grabowski // skydive.pl
fot. Jacek Grabowski // skydive.pl
fot. Jacek Grabowski // skydive.pl
Z powrotem na dole
Po około minucie Maciek otworzył spadochron. To przedziwny moment, bo nagle przestałam spadać i, choć leciałam w dół z wciąż abstrakcyjnej wysokości, miałam poczucie, że zawisłam w powietrzu. Chwilę mi zajęło, zanim doszłam do siebie. Mogę tylko podziękować Maćkowi za cierpliwość, kiedy oszołomiona złapałam go za ręce.
Jak tylko odetchnęłam... byłam gotowa na kolejny skok!
Rodziców o skoku poinformowałam już po fakcie. Chyba nawet byli ze mnie dumni, skoro pochwalili się dziadkom. Babcia przeleżała cały dzień w łóżku, a dziadek powiedział, że już nigdy nie dostanę na czekoladę. Nie można mieć w życiu wszystkiego.
Czego nie wiedziałam o skoku
Żeby "wpiąć" się w tandem pilota, trzeba mu usiąść na kolanach
fot. Jacek Grabowski // skydive.pl
Tandem pilot musi skakać w kasku, bo ma w nim wysokościomierze akustyczne. Pasażer nie ma kasku, bo mógłby uderzyć nim tandem pilota. Kask chroni też słuch w skali setek skoków. Pasażer lepiej słyszy po otwarciu czaszy tandem pilota
fot. Jacek Grabowski // skydive.pl
Czy skoczek spadochronowy czuje jeszcze jakąś adrenalinę, kiedy skacze? Jacek Grabowski powiedział, że bardziej niż same skoki ekscytują go ciekawe zlecenia operatorskie. Wtedy czuje adrenalinę, bo bardzo się stara, żeby zrobić świetny materiał
Za możliwość wzięcia udziału w akcji dziękuję agencji To do PR