Superbohaterka Czytelniczek "Wysokich Obcasów": Wasze uzasadnienia

red.
Superbohaterka WO

Superbohaterka WO (materiały prasowe)

Rozstrzygnięcie plebiscytu na Superbohaterkę Wysokich Obcasów już w poniedziałek, 4 kwietnia. Dziś uchylamy rąbka tajemnicy - publikujemy najciekawsze listy z typami naszych czytelniczek
1 z 7

Superbohaterka

Zakończyło się głosowanie na Superbohaterkę Czytelniczek WO. Dziękujemy za każdy oddany głos. Dostałyśmy wiele listów z uzasadnieniami Waszych wyborów. Czytając je, śmiałyśmy się i wzruszałyśmy. Te listy to dowód na to, że na bohaterki reportaży wybieramy właściwe kobiety - nieprzeciętne i charyzmatyczne. Dobrze wiedzieć, że zmieniają Wasze życie.

Dorotę Gudaniec podziwiacie za upór, Urszulę Dudziak za witalność, a Annę Krupę za życiowy optymizm. Magdalenę Kostyszyn czyli Chu***ą Panią Domu pokochałyście za to, że wyzwoliła kobiety z obowiązku dbania o dom. Możliwość bycia nieperfekcyjną gospodynią, zostawia przestrzeń do bycia nieprzeciętną w każdej innej dziedzinie: w działalności społecznej, w sporcie, w dziedzinach artystycznych i w trudnej sztuce bycia sobą. Każda z naszych bohaterek jest Waszą Superbohaterką.

Prezentujemy najciekawsze listy. Z ich autorkami spotkamy się na poniedziałkowej gali.

2 z 7
Łukasz Giza / Agencja Wyborcza.pl
Łukasz Giza / Agencja Wyborcza.pl

Dorota Gudaniec - odkąd pokonała własny strach, jest w stanie dokonać wszystkiego

Moim pierwszym typem, jak tylko przejrzałam kandydatury, była Pani Urszula Dudziak. Doskonale pamiętam wywiad z nią, optymizm i energię bijące z Pani Uli. Jest i będzie dla mnie wzorem. Patrząc na nią, widzę piękną, wesołą kobietę, świadomą siebie, swoich osiągnięć, swojego szczęścia. W tym wszystkim jest dla mnie wzorem. Im jestem starsza, tym bardziej zachwyca mnie jej podejście do metryki, wieku i tego, co wolno, a czego nie, bo nie wypada.

Ale mimo podziwu i najszczerszej sympatii - nie oddałam głosu na Urszulę Dudziak.

Zagłosowałam na Panią Dorotę Gudaniec. Jest w tej kobiecie coś, przed czym chylę czoła - walka, determinacja, niezłomność. Jak pewnie w każdej matce walczącej o swoje dziecko. Niech zatem będzie wzorem dla tych wszystkich, które zaciskają zęby, które obijają się o mury obojętności, niemożności, strachu przed spróbowaniem czegoś innego, czego się nie zna. Pani Dorota mówi, że po pokonaniu swojego strachu, może wszystko. I ja jej wierzę.

Moim największym strachem jest to, że coś złego spotka moją Córkę. Chcę wierzyć, że tak się nie stanie, ale gdyby było inaczej - chcę wierzyć, że odnalazłabym w sobie taką siłę, jaką ma Pani Dorota. I że też byłabym w stanie dokonać wszystkeigo.

Katarzyna

*

Dorota, mama Maxa, jest dla mnie bohaterką. Stanęła w obliczu śmierci. Walczyła o swoje dziecko. Nie wahała się ani chwili, nie czekała, aż stanie się tragedia.

Powiecie może, że każda mama tak robi. Jednak ona robi więcej - bo pomaga też innym. Zawsze jest dostępna i chętna na odpowiedź i pomoc. Walczy o medyczną marihuanę dla nas wszystkich i za wszystkich tych, którzy potrzebują tego leku. Pomaga znaleźć drogę do lepszego życia, gdy nie ma już ratunku, gdy inni rozkładają ręce.

Sama jestem mamą dziewczynki chorej na padaczkę oraz inne zaburzenia. Czerpię informacje i pomoc od pani Doroty z jej bloga i profilu na Facebooku. Czytam artykuły o niej. To wszystko jest dla mnie bardzo ważne. Dopóki problem nas nie dotyczy, nie zdajemy sobie sprawy , jaka to wartość - taki człowiek, który ma siłę i chęć, by walczyć dla nas, za nas.

M.T.

Czytaj także: O Dorocie Gudaniec mówią matka medycznej marihuany

3 z 7

Anna Krupa - nie ma rąk, ale ma marzenia

Jestem KOBIETĄ. Dosyć atrakcyjną. Mądrą.

Jestem też samotną matką. Wiem jak trudno nią być.

Mam cudowną siedmioletnią córkę. Mam również zdrowie i obie ręce.

Pomimo tego wszystkiego , co otrzymałam od życia, często miewałam stany załamania i braku wiary. Kiedy przeczytałam reportaż o Annie Krupie, zrobiło mi się wstyd. Postanowiłam sobie, że nigdy więcej nie będę narzekać i nie zwątpię już w siebie i swoje siły.

Swój głos oddałam właśnie na tę niezwykłą kobietę, która pomimo niepełnosprawności pokazuje swą postawą, że warto marzyć i dążyć do celu.

Wielki podziw i szacunek dla niej, za siłę, odwagę, upór, ambicję.

Wielki podziw dla wszystkich odważnych i silnych kobiet, dzięki którym świat zmienia się na lepsze. Dziękuję im wszystkim za to, że motywują do zmian.

Jestem dumna, że jestem KOBIETĄ.

Ola

Przeczytaj także: Kiedy pielęgniarka przyniosła mi dziecko, po raz pierwszy pomyślałam, że chciałabym mieć ręce

4 z 7

Magdalena Kostyszyn - (nie)perfekcyjna pani życia

Wymiarów bohaterstwa jest wiele. Trudno porównywać zarażanie uśmiechem z ratowaniem życia. Wymiarów kobiecości też jest wiele - jak i Superbohaterek.

Jedna jest mi szczególnie bliska - Magdalena Kostyszyn - (nie)perfekcyjna pani życia. Wszystkie nominowane reprezentują wartości, które cenię, wartości ważne, zmieniające świat. Ale mój egoizm czyni najbliższą tę, która usprawiedliwia mój bałagan, przypalone potrawy i nieumyte okna. Reprezentuje ona tę część kobiecości, o której niezwykle często zapominamy. Wbrew pozorom nie jest to kobiece nieogarnięcie, ale przeświadczenie, że wszystko wokół, choć nieidealne, nie zmienia tego, kim jesteś.

Bez risotto na musie z mango też jesteś wspaniałą kobietą. Góra naczyń w zlewie nie sprawia, że nigdy już nie zmienisz świata. Magdalena Kostyszyn daje przestrzeń innym Superbohaterkom na ich wspaniałe, wartościowe działania. Jest Magdą Gessler wśród fitness-promotorek zdrowego stylu życia. Lekkim serialem, który włączasz po powrocie z teatru. Udowadnia, że wypada i że to nie wstyd, że nie trzeba i że to nie kłopot i że gdzie kucharek sześć, nie musi być, co jeść.

Malwina

*

Głosowałam na Magdalenę Kostyszyn, dlatego że dzięki jej wpisom nie obwiniam się już, że pranie wisi rozwieszone drugi dzień, że nie mam wyprasowanych wszystkich rzeczy w szafie i że naczynia przeleżały cały dzień w zlewie. Uzmysłowiła mi, że wcale nie muszę mieć idealnie posprzątanego domu i ciągle stać na straży porządku z ściereczką w dłoni. Że czasem mogę zwyczajnie położyć się i odpocząć, bo też pracuję zawodowo, bo mam dzieci, bo najzwyczajniej w świecie mogę być szczęśliwa nawet z bałaganem. Szczęśliwy dom to wcale nie posprzątany dom, w którym dzieci będą bały się inicjować jakąkolwiek zabawę z obawy, że nabrudzą lub coś popsują ( a moje uwielbiają malować farbami lub bawić się ciastoliną). Szczęśliwy dom jest wtedy, gdy każdy jest w nim uśmiechnięty i wypoczęty.

I wcale nie czuję się najgorsza, kiedy na pytania o to, kiedy posprzątam, odpowiadam: "kiedy mi się zachce".

Pani Magda w bardzo zabawny sposób przedstawia sytuacje, które każdej z nas się na pewno też się zdarzyły. Podsuwa rozwiązania, które mogą pomóc. Uczy wszystkie "panie domu", by śmiać się z samych siebie i uświadamia, że nikt nie wymaga od nas tyle, ile my same od siebie wymagamy.

Anna

*

Nie wahałam się ani chwili, moją Superbohaterką jest Ch***** Pani Domu. Dlaczego? To było tak:

Luty zeszłego roku. Poznaję faceta. Jest cudownie, tak cudownie, że chcę przygotować mojemu mężczyźnie kolację, włożyć szpilki, sukienkę. Chcę, och jak chcę! Na (nomen omen) pierwszy ogień idzie kaczka. Myślę sobie - nic prostszego, robiłam ją już kiedyś i wyszła, czemu ma nie wyjść tym razem? Wkładam więc sukienkę, szpilki, wciskam się w śliczną bieliznę, zakładam fartuszek, rozgrzewam patelnię. Ukochany siedzi i przygląda się z zachwytem w oczach.

Wytapiam tłuszcz z kaczki. Pachnie. Zapalam świece. Nie spalam mieszkania. Szykuję wino. Poprawiam uwierającą pończoszkę.

Wlewam wino do gara. Prosto na ten gorący tłuszcz. I tu następuje katastrofa, wino wylatuje w kosmos. Albo raczej w sufit, a potem opada krwawym deszczem na mnie, kuchnię, kafelki, sukienkę. Mrugam oczami i nie wiem co zrobić, ukochany rzuca się na pomoc. "O mój Boże, a mogło wystrzelić Ci w twarz!". Nie wystrzeliło. Tylko sufit jest cały w sosie. Trzeba będzie malować.

Jest mi głupio, bardzo mi głupio, przecież mu powiedziałam, że umiem gotować. A jestem cała w sosie, sufit ujeb***. Przypominam sobie, że jak robiłam poprzednim razem kaczkę, spaliłam świecę razem ze stroikiem (chlusnęłam wodą, kanapę mam od tamtego czasu woskowaną). Prawie płaczę, a on, jak prawdziwy normalny facet, mówi: nie martw się, przyniosę drabinę, zamalujemy, kochanie.

Zamalowaliśmy. Minął rok, wciąż jesteśmy razem.

Nie zadręczam się, że coś przypalę, że pranie leży dobę w pralce, że papieru toaletowego czasem brak. I wiecie co odkryłam? Moja mama też była ch**** panią domu. To po niej to mam. Ale żyłyśmy we dwie, bez faceta, więc nikt się nie czepiał...

Dopiero jako dorosła kobieta odkryłam, że istnieje coś takiego jak obieraczka do warzyw i worki na śmieci (foliowe torebki są przecież równie dobre). Czasami jadałyśmy na obiad gorące kubki, mama serwowała gościom żurek z papierka, a pod cieknące kaloryfery po prostu podkładało się wiaderko. I ona nie miała z tym nigdy problemu.

Dlatego szczerze uważam, że nie ma czegoś takiego jak ch**** panie domu. To tylko konstrukt. Sama o sobie wolę mówić, że "pani ma relaks" niż że "pani jest ch****", walnąć się na kanapę i poczytać, zamiast latać ze ścierą.

Joanna

Czytaj także: Oto Chu***a Pani Domu

5 z 7

Justyna Melonowska - zmienia percepcję kobiety w Kościele

Jeśli kobieta w naszym kraju nie ma łatwego życia, to cóż powiedzieć o pozycji niewiasty w polskim Kościele. Niewidoczna, drugoplanowa, niedopuszczana do ważnych spraw, wiecznie na kolanach, w służbie wszechobecnych mężczyzn - kapłanów. Dzięki pracy Justyny Melonowskiej ten przygnębiający krajobraz ma szansę się zmienić. Jej nowe spojrzenie na rolę kobiet w Kościele katolickim, pozwalające zobaczyć w nich po prostu człowieka, z jego potrzebami i zdolnościami, które nie zależą od płci, zrobiło na mnie duże wrażenie. Podobne uczucia wzbudziło nowe czytanie przesłania pozostawionego przez Jana Pawła II - uwalniające siłę merytorycznych argumentów, a nie jedynie histerycznego zacietrzewienia, blokującego do tej pory wszelkie dyskusje dotyczące jego pontyfikatu.

Dzięki takim badaczkom otwierają się dla nas nowe drzwi, za którymi czeka obietnica innej rzeczywistości, w której kobieta staje się równoprawnym członkiem w życiu Kościoła. Bez poczucia wstydu i winy.

Obecne czasy nie będą zapewne sprzyjać tego typu dywagacjom, a może nawet je uniemożliwią. Mam nadzieję, że Pani Justyna będzie wytrwale pokazywać inne spojrzenie na sprawy Kościoła.

Aneta

Czytaj także: Święty nie znaczy nieomylny

6 z 7
Jacek Poremba
Jacek Poremba

Urszula Dudziak jest jak bajka ze szczęśliwym zakończeniem

Urszulą Dudziak zachwycam się od wielu lat.

Najpierw były to estetyczne zachwyty (czyli muzyczne), a potem, jak zobaczyłam Ją na koncercie, doszły zachwyty nad całą osobą.

Książka "Wyśpiewam wam wszystko" jest jedną z moich ulubionych. Urzekła mnie szczerością, bezpretensjonalnym opisem spraw codziennych, nawet dość wstydliwych. Wielkie koncerty i wielkie osobowości artystyczne obok spraw codziennych, historie dramatyczne obok śmiesznych, anegdotycznych opowieści.

Najbardziej poruszyła mnie opowieścią o tym, jak przeżyła rozpad małżeństwa, a potem rozpacz po stracie ukochanego. I kolejne doświadczenie ? ciężka choroba.

Po tym wszystkim taki optymizm - tego się nie spodziewałam.

Skąd Ona to ma??? Co Ona ma??? (że sparafrazuję słowa z piosenki, którą śpiewa, co prawda w innym kontekście).

Mogłaby sobie ta Dudziak z tym całym optymizmem żyć i śpiewać. Ale Ona się z tym obnosi, demonstracyjnie nawet - chwali się jeszcze, że narzeczony nowy, że córki fantastyczne!!!

I jeszcze to codzienne  poranne ? O Jezuuu, ale jestem w ekstazie ??

To właśnie mi się podoba, to mnie zachwyca. Dlatego jest dla mnie Superbohaterką. Każdego roku bym na Ulę głosowała, bo ciągle mi mało tego optymizmu, tej witalności.

Ula - Ty jesteś jak bajka, co ma szczęśliwe zakończenie. Takiej bajki czekam co wieczór, na dobry sen. Tak trzymaj Ula i dziel się z innymi. Dziel i pokazuj, że tak można, że można być szczęśliwą kobietą nawet po bardzo ciężkich przejściach.

Elżbieta

*

Kiedy wzięłam do rąk "Wysokie Obcasy" z panią Urszulą - coś się we mnie zmieniło.

Większość kobiet, starszych ode mnie, tych, co to przekroczyły 50, 60, 70 lat -  jest zdecydowanie różna od pani Urszuli. Spędzają czas na plotkowaniu oraz oglądaniu cudzego życia w serialach, na ulicy i w sklepie. Ich potrzeby są mało ważne. Chyba tylko święty spokój się liczy i może jeszcze wnuki mogą na chwilę je rozweselić. Smutne. I bardzo smutne jest to, że mnie - kobietę prawie czterdziestoletnią - czeka taka przyszłość. To koszmar, który śni mi się po nocach.

Ale przecież nie musi tak być. Czy ważne jest co powiedzą sąsiedzi jak zobaczą mnie na trampolinie? Czy stając się starsza, muszę koniecznie być poważniejsza? Czy mogę pozwolić sobie na szaleństwa i przyjemności? Czy moje potrzeby też są ważne? Czy mogę być szczęśliwa?

Artykuł czytałam kilka razy, najpierw myśląc o bliskich mi kobietach, które nie są jak pani Urszula - mojej mamie, moich siostrach. Potem pomyślałam o kobietach, które starają się żyć pełnią życia - o Małgosi, co zaczęła właśnie studia dla siebie, o Iwonie, co szaleństwo ma we krwi... Czyli jednak mam wybór ? dzięki pani Urszuli, która mi to uświadomiła. Dziękuję pani Urszulo! Jest pani moją Superbohaterką!

Asia

Czytaj także: Urszula Dudziak: Jestem zaręczona i szczęśliwa. Każda kobieta w moim wieku może to mieć


7 z 7
Łukasz Giza / Agencja Wyborcza.pl
Łukasz Giza / Agencja Wyborcza.pl

Ewelina Seklecka - zwalcza zmowę milczenia wobec przemocy seksualnej

Moją Superbohaterką jest Ewelina Seklecka. Cenię ją za to, że w sposób kompleksowy zajęła się pomocą ofiarom gwałtów w Polsce. A przemoc seksualna wobec kobiet jest w naszym kraju jedną z najmniej omawianych dziedzin. Dzieje się tak pewnie dlatego, że to najbardziej wstydliwa sfera. Przede wszystkim dla ofiar, ale także dla wszystkich innych kobiet zaangażowanych w pomoc.

Z drugiej strony mężczyźni niewiele na ten temat myślą, niewiele działają.

Tematyka gwałtów jest pomijana, bagatelizowana i niejednokrotnie ukrywana. Czas skończyć z przemocą fizyczną i psychiczną wobec kobiet. Teraz, gdy to nie siła fizyczna decyduje o władzy, nadszedł na to najwyższy czas. Dziękuję Ewelinie Sekleckiej za trudny, intymny artykuł i otworzenie oczu wielu ludziom.

Kinga

Czytaj także: Seks, na który nie masz ochoty, to gwałt

Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy