Żałuję, że się urodziłeś

Antek sam nie będzie o tym mówił. Jest dorosły, ale wciąż czuje wstyd i poniżenie, a one go paraliżują. Boi się kontaktu z ludźmi. O wszystkim opowie Małgosia, jego dziewczyna. Opowie o tym, jak zbił talerzyk, gdy był dzieckiem, i za karę przez tydzień nie wychodził z domu, a rodzice przynosili mu jedzenie do pokoju. O tym, że ojciec w jednej z kłótni popchnął go na skrzynkę ze słoikami, przez co do dziś ma na plecach blizny. O tym też, że dla rodziców ten nieśmiały, zamknięty w sobie chłopiec był matołem, nieukiem, durniem, wulgarnie wyzywany. Że ojciec powtarzał mu: 'Jesteś niczym, żałuję, że się w ogóle urodziłeś'. A matka ulegała wpływowi ojca. Ten młodszy brat Antka Maciek to dopiero cudo: zdolny, ambitny, sama jasność. Oczko w głowie.

Pozostało 93% tekstu
Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.