Dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców

Mama powiedziała, że jak zaprosimy ojca, to nie przyjdzie, a ojciec - że jak będzie mama, to on nie przyjedzie. Zdecydowaliśmy, że wesela po prostu nie będzie

Osobiście jestem przeciwna dzieciom z rozbitych rodzin, ponieważ są zdemoralizowane i zepsute. Kiedy ja chodziłam do podstawówki, były pod kontrolą: wychowawczyni na początku roku zapisywała, którzy to są, i miała na nich oko, musieli też obowiązkowo chodzić do szkolnego pedagoga. Na szczęście wychowawczyni zawsze wymieniała, kto jest z rozbitej rodziny, dzięki czemu mogliśmy trzymać się od nich z daleka. W szkole średniej nie miałam już kontaktu z takimi osobami, w dobrym liceum są tylko dzieci z dobrych domów. Na studiach nie wiem, ile mogło być tych osób, ponieważ nikt już tego nie ogłaszał i to był błąd - początek postu mangoldy.

Mangolda jest dobrze znana dorosłym z niepełnych rodzin, którzy od kilku lat korzystają z forum Gazeta.pl. Spotyka się tam stałe grono: sloggy, kklamerka, puszka.z.kawa, edeka5, bez_senna i inni. Do ich dyskusji wciąż dołączają nowi z prośbą o radę - bo rodzice właśnie się rozstają, bo matka wychodzi za mąż, bo ktoś boi się własnego ślubu. Kiedy kontakt staje się tak szczery, że łzy kapią na klawiaturę, wyskakuje mangolda:

Dzieci z rozbitych rodzin mają poważnie zachwianą równowagę psychiczną, o ich zdemoralizowaniu świadczy potworna chciwość i egoizm - kompletny brak zrozumienia dla potrzeb ojca, który przecież ma prawo ułożyć sobie życie bez zbędnego balastu. Nigdy nic dobrego z takich dzieci nie wyrośnie, o założeniu własnej rodziny nie może być mowy. Dziewczynki z rozbitych rodzin zostają często prostytutkami, a chłopcy pedałami i nie mówcie mi o staniu na ulicy, bo prostytutką można być na wiele sposobów.

Zwykle po strzale mangoldy rozpętuje się awantura z wyzwiskami. Są tacy, którzy zakładają, że jej teksty to stylizacja lub parodia. Ale jeżeli pisze na poważnie - rozważa bez_senna - to niech zapostuluje pozamykanie nas w gettach, by ta demoralizacja, chciwość i egoizm nie przeszły przez kontakt na innych. Albo wiem! Niech zażąda, abyśmy musieli nosić specjalne znaczki na ramionach, coby porządni i normalni wiedzieli, komu nie podawać ręki.

Wtóruje jej quistiska1: Jestem z niepełnej rodziny. Kiedy i gdzie mam zgłosić się na rozstrzelanie?

towita lekceważąco: Eeee tam, to prowokacja. Osoba umiejąca pisać nie może mieć takich poglądów.

Na to Agapimu: Przeczytaj jej wszystkie wypowiedzi na tym forum i na forum o macochach, normalnie mózg się lasuje.

Mangolda lubi zadać ból: Szczytem bezczelności z waszej strony jest domaganie się alimentów, bo studiujecie. Ilu młodych ludzi samodzielnie płaci za swoje studia, żeby odciążyć rodziców! Pomyślcie o tym, zwłaszcza że kto jak kto, ale człowiek, który już z wami nie mieszka, nie musi finansować waszych fanaberii, a że prawo jest chore. cóż.

W Polsce na tysiąc nowo zawartych małżeństw jest 327 rozwodów. W porównaniu z innymi krajami Europy to mało. Jesteśmy konserwatywni - wciąż uważamy, że rodzinę trzeba chronić nawet kosztem osobistych ofiar. Decyzję o rozwodzie rzadko podejmujemy lekkomyślnie. Z małżeństwa częściej rezygnują kobiety (71 proc. pozwów pochodzi od żon). Później to zwykle one samotnie zajmują się dzieckiem (albo dziećmi).

Polacy bywają nietolerancyjni wobec rozwodników. Katolicyzm dopuszcza separację, unieważnienie małżeństwa, a rozwody potępia. Przez wieki śluby zawierano wyłącznie w kościele. W małym miasteczku czy na wsi sprawa rozwodowa często staje się sensacją, znakiem porażki życiowej, zgorszeniem. Dlatego w tych środowiskach małżeństwa są cztery razy trwalsze.

Ze wszystkich par, które rozstają się w sądzie, trzy czwarte ma tylko jedno dziecko albo wcale. Dzieci utrudniają rozwód. A jednak jest ich ponad dwa miliony. Za kilka, kilkanaście lat dołączą do wielkiej grupy dorosłych z rozbitych rodzin.

sloggi: Dziś usłyszałem najgłupszy tekst w tym roku: to wstyd pochodzić z niepełnej rodziny. Czy podczas rozmowy o domu umiecie powiedzieć, że wasi rodzice się rozstali?

zaciszanin: Ja mówię tylko tym, do których mam pełne zaufanie. Nie, że się kryję. Po prostu jestem wyczulony na głupie komentarze.

joannka2: Mnie nigdy do głowy nie przyszło, że to wstyd. A już tym bardziej, że z tego powodu mam jakiś feler. Uświadomiła mi to dopiero teściowa, a później i mąż, że po kimś ta kim jak ja należy się spodziewać kłopotów.

madlen80: Mama sama z nami, ojca brak. Wstydziłam się całe dzieciństwo, potem młodość. Że nie mogę opowiedzieć o swoich przeżyciach. Że nie mam wspomnień na temat zabaw z ojcem i mamą razem. A teraz. eh. Sama muszę ratować swój związek, żeby córka miała oboje rodziców.

kalina81: Zgotowali mi prawdziwe piekiełko. Szarpali mną w każdą stronę, miałam wtedy osiem lat. Co zrobiłam? Zaczęłam sobie układać stosunki oddzielnie z każdym rodzicem. Są wspaniałymi ludźmi, ale pozabijaliby się wzajemnie (to musiała być wielka namiętność). Uwielbiam ich.

Tylko raz w życiu spotkała mnie straszna przykrość. Moja niedoszła teściowa pochodząca z małego miasteczka miała problem, jak ja znoszę to, że moi rodzice kładą się z obcymi ludźmi do łóżka (!!!) i że ona się w grobie przewróci, jak zafunduję jej wnukom takie coś, no i co ludzie powiedzą. Odparłam, że jeżeli jest ciekawa, to ojczym ma czasem strasznie podrapane plecy i błysk spełnienia w oku. Kobieta mało nie zeszła na zawał:)))

Pomimo ciętej riposty zabolały mnie te słowa, powiedziałam rodzicom. Solidarnie stanęli za mną murem, porozmawiali z kandydatem na zięcia i zwrócili moją uwagę na pewne niepokojące fakty. Uratowali mi wtedy tyłek.

sloggi: To był początek lat 80. i w sobotę szkoła organizowała jakieś prace społeczne rodziców. Ojciec obiecał, że coś tam będzie robił, ale o umówionej godzinie się nie zjawił. Myślałem, że padnę ze wstydu. Poszedłem do sąsiada (miałem chyba 9 lat) i powiedziałem, w czym problem. Sąsiad zamienił z żoną dwa zdania, ubrał się i poszedł na prace społeczne. W poniedziałek wszyscy opowiadali, jakiego mam fantastycznego ojca, złota rączka, wesoły, rozbawił wszystkich rodziców. Nigdy się nie przyznałem, że to nie mój stary. Później zmieniłem szkołę i odtąd zgłaszałem, że jestem półsierotą. Straszne, ale praktyczne - nikt o nic nie pytał.

Przykro na te pytania odpowiadać. Kryje się za nimi osąd, że dzieci z rozbitych rodzin są mniej warte. Czasem one same podzielają to przekonanie.

bez_senna: Może jestem stereotypowa, ale myślę, że w tych przesądach jest coś z prawdy. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić mojej wydolności w związku. Gdybym miała popatrzeć z boku, nie wiem, czy chciałabym się wiązać z kimś takim jak ja.

krytyk2: Jest wzorowanie i większe prawdopodobieństwo kroczenia po śladzie. Lepiej iść złą, ale znaną ścieżką niż teoretycznie lepszą, ale zupełnie nieznaną. Problem nie jest wydumany. Pokazują to statystyki - dzieci z rodzin rozbitych mają kilkakrotnie większe szanse stworzyć następną rozbitą rodzinę.

Kiedy na forum pojawia się więcej takich głosów, nie wytrzymują Polki mieszkające na Zachodzie. Tłumaczą, że w Kanadzie albo krajach skandynawskich nie całuje się kobiet w rękę, mają za to równe prawa, są silne, wykształcone i wchodzą w związki partnerskie. Jeśli małżeństwo się rozpada, wracają do 'stanu wolnego', bo 'rozwodnik, rozwódka' to słowa, które dawno odesłano do lamusa. Cudza przeszłość nie wywołuje niezdrowych emocji, a mężczyźni przyjmują jak swoje dzieci z poprzedniego małżeństwa partnerki. Dzieci są twoje, moje i nasze. To częsta sytuacja. Dlatego wstyd, że pochodzi się z rozbitej rodziny, jest zacofaniem.

Na to forum: Może jeszcze uznać tę sytuację za normalną? Dajmy zniżki na rozwód w sądzie rejonowym zaraz po zawarciu małżeństwa, będzie szybciej!

Jak rozwód wpływa na psychikę dziecka? Jak na jego dorosłe życie? Czy jakieś wspólne cechy łączą ludzi z rozbitych rodzin? Tematy omawiane bez ustanku. Ludzie dzielą się też lekturami. 'Dorosłe dzieci rozwiedzionych rodziców' (Jim Conway), 'Rozwód. Jak go przeżyć' (Kuba Jabłoński) i ostatnio 'Druga szansa. Kobiety, mężczyźni i dzieci dziesięć lat po rozwodzie' (Judith S. Wallerstein i Sandra Blakeslee).

Na forum omawia się artykuły z miesięcznika 'Charaktery', który poświęcił problemowi cały cykl. Ważny odcinek: jakie skutki ma rozwód rodziców dla relacji ich dorosłych dzieci z partnerami.

I chcą, i boją się - pisze Kuba Jabłoński, psycholog i psychoterapeuta z Ośrodka 'Intra', specjalista od spraw małżeńskich. Z trudem nawiązują nowe znajomości. Do każdej randki podchodzą śmiertelnie poważnie. Po dwóch, trzech traktują nowo poznaną osobę niemal jak żonę albo męża. Rodzi to w nich poczucie nieodwracalności, odpowiedzialności i zobowiązania. W efekcie zamiast spontanicznie przeżywać zakochanie, czują brzemię.

Boją się odrzucenia. Myślą: zakocham się, a on mnie zostawi. Zadają mnóstwo pytań, są niecierpliwi, często idealizują partnera. Bywają rozczarowani.

Z trudem decydują się na ślub. Martwią się, że powielą los rodziców i własne dzieci skażą na cierpienie.

W małżeństwie są zagubieni. Brak im wzorców wyniesionych z domu, więc czerpią z podpatrzonych, wyczytanych - nierzeczywistych.

Nie znają kłótni, która kończy się kompromisem i zbliżeniem. Kłótnia to dla nich katastrofa, koniec świata.

Złoszczą się, gdy coś dzieje się nie po ich myśli, ale nie potrafią tej złości wyrażać. Kojarzy im się z bólem i upokorzeniem. Starają się unikać wybuchu nawet kosztem swoich potrzeb, a kiedy nie dają rady, są okrutni, gotowi do rozstania.

Po awanturze partner mówi: 'Zrobić ci herbaty?'. Nie wierzą, że chce jeszcze z nimi być, a potem czują się winni. Dlatego tłumią złość. I tak w koło.

ddrr: Mam pytanie. Można z tego wyjść? Jest dla mnie, dwudziestolatka, jakaś szansa?

nottm1: Nie wiem. Za kilka miesięcy wychodzę za mąż, więc wszystkie lęki przeżywam ze zdwojoną siłą.

nicca2: Mój facet poprosił mnie o rękę, ale ja się boję, że wtedy wszystko się skończy, a nie zacznie. Na pewno byłabym fatalnym rodzicem.

misiaczyca1: Mam gigantyczny dystans do mojego mężczyzny. Mam go pod lupą. Bajka nie będzie trwała wiecznie.

ladnapanna: Wczoraj zerwałam zaręczyny z moim lubym. Położyłam mu pierścionek na szafce nocnej koło łóżka, bez krzyku, bez wrzasków, właściwie, nie wiem dlaczego. Przeżywam rozterki, że na tego faceta nie zasługuję, on jest czuły, a ja raczej chłodna, on dba o mnie, zawsze pyta, czy jadłam, a ja nie czuję potrzeby, żeby się zainteresować. Zastanawiam się, dlaczego on w ogóle ze mną jest. Wczoraj długo prosił, żebym nie robiła głupot i założyła pierścionek, zrobiłam to, a dzisiaj mi wstyd, że tak niewiele brakowało do zerwania.

Wiem, że to wszystko przeze mnie, czasami wydaje mi się, że powinnam być sama, po to, by nikogo już więcej nie ranić.

DDRR - syndrom dorosłych dzieci rozwiedzionych rodziców. Tak Kuba Jabłoński nazwał ten zespół zachowań. Czy da się go uniknąć? Psycholog odpowiada: - Rozwód to zawsze rana. Goi się różnie. Jeśli rodzice rozstając się pamiętają o uczuciach dziecka i nie wykorzystują go do zemsty na partnerze, łatwiej się zabliźnia. Ale gdy o te uczucia nie dbają, a ich celem jest rywalizacja, rana goi się trudniej i odzywa nawet po latach.

lamelka3: To preferencja, ale nie konieczność. Wiem po sobie. Mam prawie 20 lat stażu w małżeństwie.

twitti: Rodzice narzeczonego się rozstali, a on i jego brat są superopiekuńczymi facetami, nie mają takich problemów. Ten brat od dziesięciu lat jest szczęśliwy w małżeństwie, a narzeczony to najbardziej odpowiedzialny facet, jakiego znam. Nie mam obaw.

a1ma: Nie pamiętam, kiedy rodzice byli razem. Nie mam dobrych wzorców ani złych - to może wcale nie najgorsza sytuacja. Trudno mi było ułożyć się w związku, długo nie rozumiałam zasad partnerstwa, miłości. Teraz, po prawie pięciu latach, zmieniłam się diametralnie. Staram się rozumieć, myśleć o nim, o nas, a nie tylko o sobie. Da się.

Konserwatywni publicyści przekonują, że epoka ośmieszania tradycyjnego małżeństwa kończy się. Monogamia to rozwiązanie najbardziej sensowne i ekonomiczne nie tylko dla społeczeństwa, także dla poszczególnych jednostek. Jednostki nie zawsze to rozumieją. Często wybierają osobistą wolność, choć rodzina jest środowiskiem właściwym dla dzieci. Zdarza się, że po rozwodzie pączkuje, tworząc wieloosobowy patchwork. To tylko mnoży konflikty. Wychowanie staje się wtedy zadaniem dla specjalistów, zyskują psychiatrzy, terapeuci, doradcy rodzinni.

Publicystyka sobie, życie sobie.

sloggi: Książę Karol i Camilla Parker-Bowles są małżeństwem. Najpierw para udała się do urzędu stanu cywilnego. Świadkami były ich dzieci z poprzednich małżeństw - książę William i córka Camilli Laura.

Nie chciałbym być świadkiem na ślubie jednego z rodziców, chyba odmówiłbym.

anatola: Gdy mój tata brał ślub z trzecią żoną Elżbietą, miałam 25 lat. Świadkiem byłam ja i jej syn. To była nasza propozycja. Mało tego - to my nalegaliśmy, aby oni ten ślub wzięli! Dopiero z nią ojciec był naprawdę szczęśliwy. I my to widzieliśmy - ja i jej syn. Kto inny byłby lepszym świadkiem takiej uroczystości? Szkoda tylko, że spotkali się tak późno. Tata odszedł od nas na zawsze, miał dopiero 48 lat, ale wiem, że ostatnie pięć było najlepszymi w jego życiu. Dziękuję, Elżbieto.

prabucianka: I ja byłam świadkiem na ślubie mojej mamy, świadkiem jej obecnego męża - jego syn. Mój brat robił zdjęcia, a mój narzeczony grał:). Ślub był dwa lata temu i bardzo miło go wspominam.

Bardzo się cieszę, że żadne z rodziców nie poświęciło się dla nas, tylko pokazali nam, że poza poświęceniem istnieją inne drogi. Fajnie patrzeć na szczęśliwych rodziców oddzielnie, znacznie lepiej niż na nieszczęśliwych razem.

Dzieciom rozwodników los szykuje niewygodne sytuacje. Takie, w których rodzice powinni być razem.

sloggi rozważa, kogo zaprosić na swój własny ślub: Ojca z macochą? Mamę z ojczymem?

femalesprit: Zaprosić jednych i drugich. To nie dzieci w takim dniu powinny dbać o ich samopoczucie, lecz odwrotnie. To oni powinni wywiązać się ze swojej roli rodziców i stanąć na wysokości zadania.

sloggi: Kiedyś byłem na ślubie, gdzie panna młoda miała i macochę, i ojczyma - bardzo mi się podobało zachowanie rodziców. Bez mrugnięcia okiem tworzyli parę, witali chlebem i solą, tańczyli tango dla rodziców. No, ale rozstali się bez histerii i nienawiści. Takich rozstań jest naprawdę mało.

edeka5: Nie wyobrażam sobie, żeby ojczym nie był na moim ślubie. Do kościoła nie poszedł, żeby nie stwarzać dziwnych sytuacji, ale na cywilnym siedział w pierwszym rzędzie obok mojej mamy. Z drugiej strony mamy siedział mój tata i wszystkie ciotki miały sensację, że mama siedzi z dwoma mężami. Do dziś nas to bawi.

chorwatka: Jedno z rodziców (mój ojciec) żyje bez ślubu z kobietą młodszą od niego o 20 lat. Moja mama jest sama. Cała rodzina ze strony mamy byłaby zbulwersowana obecnością tej kobiety. Z drugiej strony znam ją, nawet lubię i żal by mi jej było. Co robić?

sloggi: Zaprosić na ślub oboje - sytuacja sama się jakoś rozwiąże.

lavitaebella: Na ślub zaproszę całą czwórkę i posadzę ich na miejscach dla rodziców, ponieważ od lat mamy dwie pary rodziców:). Tobie radzę to samo, a jeśli nie pałają do siebie sympatią, to niech wreszcie dorosną albo siedzą w domu.

Ale nie zawsze da się sprawy łatwo poukładać.

decymka: U mnie to jest dopiero sajgon. Rodzice rozeszli się dawno temu, mama jest już po drugim ślubie, mój ojczym jest spoko. Mój tato jest z inną kobietą sporo czasu. Nie przepadam za nią. Jest wulgarna, na dodatek ma problem z alkoholem. Wypije trochę i przelewa się przez ręce, i gada głupoty. Parę lat temu naubliżała mojej mamie. No i weź ją zaproś. Schleje się i co dalej? A mojego chłopaka rodzina jest prosta i religijna. Nie bardzo kumają takie klimaty, jest ich wielu i nigdy nie było rozwodu. Więc z tego, co piszecie, macie łatwiej.

kammma: Mama powiedziała, że jak zaprosimy ojca, to nie przyjedzie, a ojciec - że jak będzie mama, to on nie przyjedzie. W sumie każdy z rodziców łącznie z teściami (na szczęście są razem) chciał nam osobno zorganizować ślub. Zdecydowaliśmy, że wesela po prostu nie będzie, tylko uroczysty obiad w gronie najbliższej rodziny. To larum ponieśli teściowie, że wtedy ciotki, pociotki nie zostaną zaproszeni. Mój mąż znalazł jako takie rozwiązanie. Cywilny wzięliśmy trzy tygodnie wcześniej i po nim rodzinę męża zaprosiliśmy do restauracji, więc teściowie byli zadowoleni. A po kościelnym był obiad u mojej mamy, ale bez ojca. W kościele był, stał z tyłu, z mamą omijali się szerokim łukiem, a mnie pozostał niesmak. Zazdroszczę ludziom, których rodzice mimo rozstania potrafią normalnie rozmawiać.

puszka.z.kawa opowiedziała na forum o rodzicach. Rozwiedli się, gdy miała rok. Matka wrzeszczała: 'Kłamiesz jak twój ojciec', stworzyła w domu piekło. Dzień, w którym puszka się wyprowadziła, był najszczęśliwszy w jej życiu. Na studiach sama musiała na siebie zarabiać. Matka odmówiła pomocy, ojciec płacił rzadko i mało, wydębienie od niego pieniędzy wiązało się z upokarzającą procedurą. Miał dwóch synów z kolejnego małżeństwa, które zresztą też się rozpadło.

A teraz ten uroczy tekst. Siedzimy sobie z ojcem przy śniadaniu w moim mieszkaniu, do którego nie dołożył ani grosza. I ojciec opowiada, jak to sprzedał działkę, a pieniądze, uwaga, 'podzielił między dzieci'. Sprawa sprzed roku, coś tam o tym słyszałam od braci, ojciec ma prawo robić ze swymi pieniędzmi, co chce. Mimo to łzy stanęły mi w oczach. Zrobił mi przykrość, bo w końcu dzieci ma troje, a nawet mnie nie wymienił.

Matka mnie biła, ojciec miał mnie w nosie - prawie żadnych prób kontaktu, zero prezentów pod choinkę, ze dwa listy przez całe życie. Zawsze czułam, że nie jestem pełnowartościowym dzieckiem, że nie mam prawa mieć potrzeb, przede wszystkim emocjonalnych, bo rodziców to nie obchodzi, jestem dla nich pomyłką i ciężarem. Od kiedy wyjechałam na studia, minęło kilkanaście lat. Dużo w tym czasie przemyślałam, przepracowałam, na co dzień jest OK. Ale wystarczy jeden taki gówniany tekst, żebym znów czuła się jak śmieć.

Wyznanie puszki wywołało szybki odzew.

blask2: Rozumiem, o czym piszesz, w stu procentach. Ojciec opowiada mi, jak dba o swojego syna (mojego przyrodniego brata), a ja patrzę na niego z szeroko otwartymi oczami. Najgorsze, że mój wykształcony, światły ojciec nie widzi nic złego w swoim postępowaniu. Gdyby nie moja inicjatywa, w ogóle byśmy się nie znali.

na-fe: Podobne zdarzenie miało miejsce na wakacjach, które mój brat spędzał z ojcem, jego partnerką oraz jej córką. Napatoczyli się jacyś znajomi starego i ten, przedstawiając 'rodzinę', wymienił 'żonę' i 'córkę'. Brata pominął, jakby był powietrzem. Strasznie to smutne, spłakałam się jak bóbr, pisząc ten tekst.

sloggi: Ojciec jechał z kolejną żoną gdzieś na imieniny w jego rodzinie, wstąpił do nas po drodze. Mamęcja mówi mu w kuchni: 'Weź go, niech zobaczy krewnych'. Na to ojciec do niej: 'A jak zapytają o ciebie, to co ja im powiem, może lepiej niech on zostanie'.

Rozwiedzeni rodzice potrafią się zachować jak słoń w składzie porcelany. Być może sami czują się niepewnie w nowych rolach. Rozwody zdarzają się rzadko, są źle widziane. Nie ma właściwie wzorców, norm, oczekiwań społecznych wobec relacji rozwodników z dziećmi. Szwed mieszka z nimi przez połowę każdego miesiąca. Grek, który nie łoży na dzieci, jest w swoim środowisku skompromitowany. W Polsce zaniedbanie kontaktów ani unikanie alimentów nie wywołują potępienia.

towita odpowiada puszce: Sama drżę o syna. Bardzo kochamy go z mężem, ale wiemy, że jego biologiczny ojciec jest w stanie wyrządzić mu podobną przykrość. Nie potrafię go przed tym ustrzec.

Do rozmowy wtrąca się mangolda. Poucza puszkę: Strasznie roszczeniowa z ciebie dziewucha. Ojciec ma prawo robić ze SWOIMI pieniędzmi, co chce. Ty zabierz swoje chciwe łapska od nie swojej kasy. Obdarowywanie to wyłącznie dobra wola, nie obowiązek. Ojciec miał wolę obdarować swoją nową rodzinę, a nie ciebie.

M. - mąż mangoldy - to facet z przeszłością. Ma dzieci z kilku związków. Mangolda pisze z misją - ujawnia punkt widzenia drugiej strony. Żebyście zrozumieli i nie narzucali się ze swoimi roszczeniami człowiekowi, który chce zacząć nowe życie bez was. To, że kiedyś był waszym ojcem, nie ma znaczenia.

Za te słowa od razu dostaje po łapach.

To dramatyczne, że tak bardzo zależy nam na opinii i miłości rodziców, nawet kiedy na całej linii zawodzą, a więzy z nim są już tylko biologiczne. I to, że mamy tak ogromny kult rodziny, chociaż często największe krzywdy zachodzą wewnątrz niej. Przecież mamy wokół siebie także innych ludzi, niespokrewnionych z nami, dla których znaczymy więcej i którzy więcej znaczą dla nas. A ciągle bardziej przejmujemy się tymi, z którymi łączy nas chyba tylko grupa krwi - podsumowuje bez_senna.

Ułożenie sobie stosunków z rozwiedzionymi rodzicami jest możliwe. Nawet ci wojowniczy, ostro z sobą pokłóceni z latami potrafią złagodnieć. Wpadają do dorosłych dzieci, umawiają się z nimi na obiad, dzwonią. Bywa, że oboje bawią się z wnukami. Dzieci też z czasem nabierają dystansu. To nie zawsze łatwe.

sloggi: Ostatnio podczas spotkania stary stwierdził, że jak zamknie oczy, to mam go pochować. No i się wkurzyłem. Nie ma rozwodu z tą larwą, czyli jak kopnie w kalendarz, to ona przejmie po nim świadczenia emerytalne. No to niech go chowa.

skiela1: Ma tupet ten twój ojczulo. W takim przypadku nawet największemu gadule może języka braknąć.

gosza26: Mój facet miał podobną sytuację. Jego ojciec się zarzekał, że ma zostać pochowany w miejscu zamieszkania syna, bo u niego nie będzie miał kto chodzić na cmentarz. Mój facet zajął się całym pogrzebem. Żona ojca nie kiwnęła palcem. Pochowaliśmy go przy matce, w zasadzie tylko my dbamy o grób.

Wiesz, po śmierci emocje opadają. Nie warto żyć z poczuciem krzywdy. Nikogo to tak nie rani jak nas samych.

Ale sloggi twardo: Z pewnością nie będzie w grobie z Mamęcją!

Podyskutuj na forum: www.gazetawyborcza.pl/rozwódpopolsku, i słuchaj w środę od godz. 9 do 12audycji 'Cztery Pory Roku' w Programie I Polskiego Radia

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.