Gdy skończyła 18 lat, mama wsparła jej decyzję, aby chirurgicznie powiększyła sobie oczy. To popularny w Chinach zabieg podnoszenia powieki. - Każda dziewczyna o tym marzy - mówi Meng, 25-letnia pianistka, która studiuje na akademii muzycznej w jednym z polskich miast. Zabieg się nie udał. Po dwóch latach jedno oko sprawiało wrażenie większego niż drugie. Meng tłumaczy to niedoskonałymi technikami chirurgii plastycznej w tamtym czasie. Zabieg powtórzyła przed przyjazdem do Polski, ponad dwa lata temu, kiedy ukończyła uniwersytet. Wtedy jej decyzję wsparła babcia. Meng nadal nie jest zadowolona z efektu. - Oczy są wprawdzie tej samej wielkości, ale wciąż są małe - kwituje. Jej lekarz stwierdził, że budowa czaszki nie pozwala na to, żeby je bardziej powiększyć. - Teraz skupiam się na udoskonalaniu technik makijażowych, które sprawią, że moje oczy będą się wydawały optycznie większe - przyznaje Meng.

Mimo że może sobie pozwolić na studiowanie za granicą, nie zachowuje się jak rozpieszczona córeczka, do nauki podchodzi poważnie. Wieloosobową rodzinę mieszkającą w Chinach studia Meng kosztują sporo wyrzeczeń. Za wyjątkową pracowitością jej i jej rodaków przemawia to, że na polskiej akademii kilka sal do ćwiczeń przeznaczono wyłącznie dla studentów z Azji. Bo są najpilniejsi.

Nauka nie przeszkadza Meng dbać o wygląd. Kanonem jest kaukaski typ urody. Meng: - Duże oczy powodują, że ludzie wyglądają lepiej. W Chinach wiele kobiet poza oczami koryguje garbate i szerokie nosy oraz powiększa charakterystyczne dla Azjatek małe piersi.

Byle się nie zestarzeć

Czy zmarszczki im straszne? - Absolutnie nie chcemy się starzeć! Chcemy być piękne, komplementowane za wygląd. Kiedy spotykamy koleżankę z czasów liceum, musimy się dobrze prezentować - mówi Meng. Filozofia mało popularnego w Polsce anty-agingu, czyli zapobiegania efektom starzenia (zamiast naprawiania tego, co upływ czasu robi ze skórą), zdaje się dla Chinek filozofią życia od najmłodszych lat. Młodziutka Meng wciela w życie zasady, które my znamy z poradników, ale któż by je stosował naprawdę!? - Kondycja skóry już od 25. roku życia zaczyna się pogarszać. Ja chcę temu zapobiec. Stosuję kilka rodzajów kremów, np. trzy różne do okolic oczu, trzy razy w tygodniu nakładam maseczki na rozmaite problemy. Poza tym prawie nie stosuję używek, ograniczam alkohol, nie jem w fast foodach i staram się chodzić spać przed północą - wylicza Chinka, a jej idealnie gładka cera to dowód na to, że mówi prawdę.

Do salonów piękności w Chinach uczęszczają już dwudziestokilkulatki. Meng dziwi się, że w Polsce podobnych salonów jest tak niewiele. - W Chinach przy jednej ulicy znajduje się ich kilka, osobne dla stóp, osobne dla ciała, osobne dla rąk i cery - wylicza.

Jak dba o cerę na co dzień? I czy prawdą jest, że Azjatki stosują kilkanaście kosmetyków dziennie? - Nie ma w tym przesady. Najważniejsze jest dla nas oczyszczanie skóry. Minimum dwa razy dziennie. Używamy wielu produktów do pielęgnacji cery, np. nawilżających i wygładzających. Makijaż? Ja stosuję krem BB, który ma w sobie podkład i korektor, maluję oczy kredką, używam mascary i szminki, czasem maluję paznokcie, choć gra na fortepianie raczej to wyklucza. Ale to samo robią chyba dziewczyny na całym świecie, prawda? - mówi Meng.

Technologie młodości

Kremy to niejedyna metoda dbania o wygląd skóry. Meng: - Wierzymy w nowe technologie, jesteśmy orędowniczkami używania maszyn w kosmetyce, np. laserów. Poza tym przywiązujemy dużą wagę do tego, co jemy. Jest grupa kobiet, która uważa, że chemiczne składniki kosmetyków nie pomagają, a wręcz mogą pogorszyć stan skóry. One szczególnie wierzą w moc owoców i warzyw. Uważają, że działają na skórę przeciwstarzeniowo, bo zawierają witaminy i minerały. Mimo pewnych różnic poglądów zarówno wyznawczynie kosmetologii high-tech, jak i orędowniczki natury są święcie przekonane o jednym - że piękna skóra to biała skóra. Więc latem zawsze nosimy ze sobą parasol i stosujemy wysokie filtry UV.

Filigranowe Chinki rzadko mają problem z nadwagą. Co nie znaczy, że przychodzi im to bez wysiłku i nie muszą dbać o ciało. Szczupła sylwetka jest dla nich bardzo ważnym aspektem urody; często jest efektem ćwiczeń (np. praktykowania jogi), ale także korzystania z reklamowanych środków odchudzających.

Obsesyjna ochrona przed słońcem i zapobieganie starzeniu się skóry to domena młodych. Starsze Chinki często porzucają pogoń za nowinkami kosmetycznymi i wybierają naturalne metody. Czerpią je np. z tradycyjnej chińskiej medycyny. Dla zdrowia i urody jedzą m.in. tzw. chińskie daktyle, czyli owoce głożyny (jujuby) pospolitej (czerwonawe owoce o smaku podobnym do jabłek), nasiona lotosu, korzeń żeń-szenia. - Dla urody? Moja mama stosuje masaż twarzy - mówi Meng.

Twarz dziecka

Japonki tak jak Chinki marzą o tym, aby upodobnić się wyglądem do kobiet Zachodu. Często mają inne metody, aby to osiągnąć.

Priorytet Japonek w dziedzinie urody to jędrna, gładka, jasna cera. - O tzw. baby face marzy każda kobieta - mówi Ikuko Leska, 31-letnia Japonka, która od ośmiu lat mieszka w Polsce. - Najlepiej, gdy cera wygląda tak, jakby nikt o nią nie zabiegał. Ot, taki dar natury. To fakt, często wyglądamy o dziesięć lat młodziej, niż wskazuje nasza metryka, ale to chyba zasługa dobrych genów i wilgotnego klimatu. Dobrze nawilżona skóra starzeje się wolniej. Poza tym smarujemy się kremami wybielającymi, chronimy przed słońcem i używamy kremów z filtrem UV.

Japonki uwielbiają się malować. Makijaż historycznie oznaczał przynależność do wyższych sfer. Podstawą jest naturalnie jasna cera pokryta bazą, podkładem i pudrem.

Może Polki ciągle się odchudzają, ale Japonki mają na tym punkcie kompletnego bzika. Chodzą na fitness, pływają, biegają, utrzymują ścisłą dietę. Szybki powrót do wagi sprzed ciąży to punkt honoru dla młodej mamy. W realizacji planu pomagają poradniki, programy telewizyjne. Efekt murowany, bo Japonki są systematyczne i zdyscyplinowane.

- Bardzo popularne są suplementy diety i - rzecz jasna - zdrowa żywność. Pije się soki warzywne, zwłaszcza z zielonych warzyw (aojiru), zieloną herbatę bogatą w przeciwutleniacze i dużo wody mineralnej. Magazyny kobiece prześcigają się w reklamach diet, suplementów czy gadżetów prozdrowotnych. Bo Japonka chce jak najdłużej być młoda ciałem i duchem - mówi Ikuko.

Onsen pod chmurką

W wolnym czasie Japonki lubią wyjeżdżać do onsenów, naturalnych gorących źródeł, którymi gęsto usiana jest mapa Japonii, z noclegiem w tradycyjnym zajeździe japońskim (ryokan). - Jesteśmy narodem stadnym, dlatego do onsenu przyjeżdżamy zawsze w towarzystwie. Znajduje się w nim miejsce do kąpieli (koedukacyjne), często pod gołym niebem, otoczone bujną przyrodą. Do wody wchodzi się nago. Gorąca kąpiel (rano i wieczorem) w wodzie pełnej oligoelementów relaksuje i poprawia wygląd skóry. To też idealne miejsce na ploteczki przy chłodnym piwie. Wypoczynek to dla Japonki święty czas relaksu - mówi Ikuko.

Luzik w łazience

Mycie należy do najważniejszych rytuałów. Tradycyjna łazienka to tzw. czysta strefa w odróżnieniu od ''brudnej'', oddzielnie usytuowanej ubikacji. Kąpiel w japońskiej łazience to pełen luz - można chlapać do woli, bo ściany i podłoga są plastikowe. - Trudno przyzwyczaić się nam do europejskich łazienek, gdzie woda nie może wylewać się z wanny na podłogę, a prysznica używa się tylko w specjalnej kabinie. U nas po natrysku wchodzi się do wanny i odpoczywa w solach. Ponieważ Japończycy są oszczędni, istnieje system ''rodzinnego'' korzystania z wanny. Polega on na tym, że najpierw kąpią się dzieci, potem rodzice, na końcu dziadkowie. Gdy w domu są goście, to oni mają pierwszeństwo. Niektóre wanny mają specjalny system podgrzewania wody. Bo musi ona być bardzo gorąca - mówi Ikuko.

Jakie akcesoria i kosmetyki kryje japońska łazienka? Są w niej szorstkie ręczniczki (baasu taoru) w najróżniejszych rozmiarach - do mycia namydlonego ciała i twarzy. Działają jak piling, poprawiają krążenie. Tradycyjne kosmetyki to mączka z otrębów ryżowych do mycia twarzy, mielone fasolki azuki do pilingu twarzy, wody nawilżające (np. Hadasui marki Shiseido) używane jako tonik albo jako woda do odświeżania twarzy (na makijaż).

Patenty proeuropejskie

Bardzo ważne dla Japonek są włosy. Codziennie umyte, dobrze ostrzyżone i ułożone. Dlaczego tak trudno spotkać Japonkę z kruczoczarnymi włosami? - Nie lubimy koloru, jaki dała nam natura. Niemal wszystkie kobiety się farbują, najczęściej na brązowo lub rudo. Ja też robię to od dawna, choć nie mam ani jednego siwego włosa! Uważam, że w swoim kolorze wyglądam smutno i mało nowocześnie - zwierza się Ikuko.

Mają mniej drastyczne niż chirurgia sposoby na podwójną europejską powiekę. To klej, który tworzy fałdkę. Nakłada się go na powiekę za pomocą odpowiednio wyprofilowanego patyczka. Klej zasycha i na kilka godzin cel jest osiągnięty. Do powiększenia oczu stosuje się też soczewki z powiększoną tęczówką.

Sposobem na korektę szerokiego nosa jest specjalny klips. Noszenie go już przez pięć minut dziennie ma spowodować, że nos się zwęzi.

Kolejny wynalazek zbliżający Japonki do europejskiego ideału to lekko złuszczający krem różowiący brodawki sutkowe z ekstraktami z ziół.

Odmładzająco mają działać spinki podciągające wiotczejącą skórę twarzy. Przyczepia się je na skroniach do skóry, a łączącą je taśmę (odpowiednio napiętą) ukrywa pod włosami.

Dowodem na opanowanie do perfekcji sposobów oczyszczania skóry jest specjalna maska, którą formuje się do kształtu nosa, przykleja na dziesięć minut, a potem jednym ruchem zdejmuje wraz z zanieczyszczeniami skóry. - Skóra jest od razu odświeżona i wygładzona - chwali patent Ikuko.