Pani podobno najlepiej czuje się w drodze?
Dużo podróżuję. Uczę w Nowym Jorku, kręcę filmy na dalekim zachodzie, wciąż jeżdżę tam i z powrotem. Zawsze samochodem, do niedawna z psem, teraz sama. To moje ucieczki od wszystkiego: od miasta, od e-maila, wiadomości pikających w komputerze i komórce, metoda na znalezienie spokoju, między miejscami, gdzie nie ma się zobowiązań. Ale również sposób poznawania Ameryki innej niż na ulicach Nowego Jorku.
Jej krajobraz pokazuje pani od pierwszego filmu "River of Grass" o niespełnionej życiowo matce spod Miami. Jak ten pejzaż się zmienił przez ostatnie 20 lat?
Pozostało 91% tekstu
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.