"Żyj wystarczająco dobrze" Agnieszka Jucewicz i Grzegorz Sroczyński

Redakcja
Dlaczego boimy się być sobą? Jak docenić to, co mamy? Jak pomóc osobie cierpiącej na depresję? Jak być dobrą parą z dzieckiem? Jak sobie radzić z zawiścią i zazdrością? Prezentujemy fragmenty rozmów Agnieszki Jucewicz i Grzegorza Sroczyńskiego, którzy starają się znaleźć odpowiedzi
1 z 9

Okładka

Okładka książki

2 z 9

Wstań z tego łóżka!

Jeśli nie wiemy, czym objawia się depresja, obniżony nastrój możemy odczytywać jako lenistwo

Jeszcze nie ma pełnej diagnozy, ale podejrzewamy, że bliski choruje na depresję. Jakie uczucia mogą się w nas pojawić?

Pierwszy może pojawić się niepokój, zwłaszcza wtedy, kiedy zauważymy zmiany. Nasz mąż, ojciec, mama, dziecko stają się inni, niż do tej pory ich znaliśmy. Smutni, apatyczni, zniechęceni do życia, do wykonywania codziennych czynności.

Jeśli nie wiemy, czym objawia się depresja, obniżony nastrój możemy odczytywać jako lenistwo i wtedy pojawia się złość. W takich chwilach jesteśmy skłonni mówić: ?Człowieku, wstań z tego łóżka i weź się w garść!?. Denerwujemy się, kiedy tak się nie dzieje. Jeśli boimy się, że nie poradzimy sobie z nową, trudną sytuacją, to możemy bagatelizować te pierwsze symptomy. Nie zauważyć zmian w zachowaniu. ?Zamrażamy? wtedy uczucia, bo jesteśmy sparaliżowani strachem ? że będziemy musieli zaopiekować się tą osobą, że ten nastrój nie minie.

Jest to szczególnie trudne, jeśli zachoruje ktoś, kto do tej pory był tzw. głową rodziny.

Zwykle zaczynamy się też po prostu martwić

Co dalej?

Często próbujemy ?leczyć? na własną rękę ? rozweselić, zwrócić uwagę na dobre strony życia, pocieszać. Mówimy: ?Jesteś przecież zdolny, to ci się udało i tamto?, ?Przed tobą jeszcze tyle fajnych rzeczy do zrobienia?, ?Nie przejmuj się, jutro będzie lepiej? itd.

To pomaga?

Jeśli to depresja, a nie kilkudniowa chandra, to oczywiście nie.

Na tym ta choroba polega.

3 z 9

Żółć

Ci mniej pewni swojej wartości, żeby poczuć się dobrze, muszą czuć, że są lepsi od innych. Dlatego jeśli nie mogą wywyższyć siebie, próbują chociaż pomniejszyć innych. Trwanie w poczuciu krzywdy i urazy wobec ludzi, którzy mają to, czego my nie mamy, odbiera nam możliwość zamknięcia sprawy, ukojenia i pójścia dalej

Co świadczy o tym, że zazdrość zbliża się do zawiści?

To, że nasze myśli stają się obsesyjne, wciąż krążą wokół tej osoby, której zazdrościmy. Życzymy jej, by straciła to, co osiągnęła. Cieszymy się, gdy jej się nie wiedzie. Zaczynamy rozważać, jak jej zaszkodzić, mamy poczucie, że jej sukces nas niszczy, zajmujemy się bardziej jej życiem niż swoim.

Wyobraźmy sobie, że mamy dwóch młodych dziennikarzy.

Aha?

Zaczynali razem, od zera. Jednemu zaczyna iść dużo lepiej, pisze więcej, zdobył ważną środowiskową nagrodę, jest częściej cytowany. Drugi zostaje z tyłu. Po pewnym czasie zauważa, że czyta teksty kolegi z nadzieją, że będą kiepskie. Wciąż porównuje je z własnymi. Każda pochwała kolegi przez autorytet jest dla niego nie do zniesienia. Jego praca staje się dla niego ważna tylko przez pryzmat sukcesu kolegi. Coraz częściej życzy mu spektakularnej wpadki, mimo że wciąż utrzymują ze sobą przyjacielskie kontakty. Czuje się tak, jakby przez kolegę nie mógł dobrze o sobie myśleć, dobrze czuć się ze sobą - to właśnie ból struktury ''ja''. Pół biedy, jeśli szczerze się do tego przed sobą przyzna. Ale na ogół nasza wrogość przybiera różne racjonalne kostiumy - życzymy mu źle, bo sukces osiągnął nieuczciwie, nie docenił nas i tego, co dla niego zrobiliśmy, a jego teksty są może efektowne, ale płytkie. Poza tym roztył się, zdziadział i pić nie umie..

4 z 9

Jak przeżyć na trzeźwo?

Pijemy i w piątek, i w sobotę, w niedzielę jakiś lunch, więc winko. I zanim się obejrzysz, wypijasz na czczo setę. Wydaje się nam, że alkoholik to żłopie wódę, a ?piwko? i ?winko? są niewinne

Słyszę często opinie, że piwo to nie alkohol.

Właśnie. ''Winko na lepsze krążenie'', ''piwko na nerki''. Wydaje się nam, że tzw. alkohole lekkie nam nie szkodzą. Bo alkoholik to żłopie wódę, a ''piwko'' i ''winko'' są niewinne. Kobiety nawet nie wiedzą, ile spożywają alkoholu. - Bo jak się siedzi i miło gawędzi, to co to jest te sześć piw? - mówi mi taka dama. A sześć piw to około pół litra wódki.

Sześć to dużo, ale lampka wina do kolacji, piwko w letni wieczór...

Ile znasz osób, które piją dla bukietu, żeby tylko umoczyć usta? Większość pije, żeby zaszumiało w głowie, rozwiązały się języki, i coraz częściej po to, żeby w ogóle móc być z ludźmi.

Przecież do tego służy weekend ? do imprezy. Wszyscy tak robią.

Niedawno miałam taki przypadek: dziewczyna, 28 lat, mężatka, popijała sobie w weekendy. W środę wylądowała w szpitalu z bólem brzucha, stwierdzono ciążę pozamaciczną. Musiała zostać na zabieg i rekonwalescencję. I w piątek, czyli w dniu, w którym normalnie zaczynała imprezę, zaczęła majaczyć. Miała klasyczne delirium z odstawienia. Zresztą w ten sposób

wiele osób dowiaduje się, że ma problem

5 z 9
Rys. Materiały prasowe
Rys. Materiały prasowe

Troje na huśtawce. Jak być dobrą para z dzieckiem?

Agnieszka Jucewicz: Zna pani pary, których po urodzeniu dziecka nie dotknął kryzys?
Zofia Milska-Wrzosińska: "Kryzys" to niefortunne słowo, bo sugeruje, że mamy do czynienia z przesileniem, obciążeniem przerastającym zwykłe ludzkie możliwości. Kryzys jest wtedy, kiedy nasze zdolności adaptacyjne są niewystarczające. A my jesteśmy do macierzyństwa i do ojcostwa biologicznie i psychologicznie przygotowani. W zdecydowanej większości przypadków.
A jakiego słowa by pani użyła?

Młodzi rodzice różnie o tym mówią: "wyzwanie", "wielka zmiana", "szok", "przewrócenie życia do góry nogami", "rewolucja".
Czy mężczyźni też mają poczucie utraty kontroli?

Oni mają w ogóle problem ze swoim ojcostwem, bo rola kobiety nie zmieniła się tak bardzo: kobieta jest w ciąży, rodzi dziecko, karmi piersią i w tych pierwszych tygodniach jest z dzieckiem bardziej związana fizycznie. Natomiast dla mężczyzny przez tysiąclecia związek z niemowlęciem nie był tak istotny. Mógł mieć dużo dzieci, często z różnymi partnerkami, niekoniecznie się nimi zajmował, nawet jeśli czuł się za nie odpowiedzialny.
W gnieździe z młodymi zostawała kobieta. A współczesny mężczyzna do tego gniazda wszedł czy został do niego wciągnięty.
To znaczy?

Rodzina stała się dla niego bardzo ważna psychologicznie, kulturowo, społecznie - ale biologiczna więź z noworodkiem nie jest tak naturalna jak u kobiety. Z drugiej strony coraz więcej jest sytuacji, które budują tę więź, jeszcze zanim dziecko pojawi się na świecie. To pozwala mężczyźnie łatwiej przygotować się do tego, że zajmie ono tak istotne miejsce w jego życiu.

6 z 9
Rys. Materiały prasowe
Rys. Materiały prasowe

Bądź taka, jak ja, tylko lepsza. jak być dobrą matką i córką?

Agnieszka Jucewicz: Dlaczego, jeśli nawet nasza relacja z matką jest dobra, pojawiają się napięcie, rozczarowanie, pretensje? Czy idealna relacja z matką jest w ogóle możliwa?
Zofia Milska-Wrzosińska: Z perspektywy gabinetu psychoterapeutycznego widać, że ważna jest nie tylko relacja z realną matką, ale też z matką w środku siebie, jakąś o niej opowieścią, klimatem emocjonalnym, wyrazistym wspomnieniem. Tym wewnętrznym obrazom matek, tak jak i żywym zresztą, do ideału daleko. I nic dziwnego, bo do każdego związku ludzie wnoszą i to, jacy są, a nie są idealni, i to, jakie mają oczekiwania, a te oczekiwania, zwłaszcza na poziomie nieświadomym, są nierealistyczne i spełnić się ich w stu procentach nie da. Relacja matka - córka jest bardzo ważna, więc odstępstwa od ideału dotykają szczególnie. W ważnych relacjach często chce się jednocześnie rzeczy, które są nie do pogodzenia, więc rozczarowanie, żal i złość są nieuchronne.
Czy matki na ogół chcą, żeby córki były takie jak one?

To nie zawsze takie proste. Kobieta, która jest ze swojego życia z grubsza zadowolona, nie potrzebuje hodować własnych klonów, raczej z życzliwą ciekawością patrzy, co i jak córki wybierają. Ale jeśli matka ma poczucie niespełnienia, może chcieć, by dziewczynka była taka, jaka ona by chciała być. Albo chce, żeby córka naprawiła jej błędy. Te sytuacje nie są rozwojowo korzystne.
Czy matki mają skłonność do bardziej surowej oceny córek niż synów?

Może nie bardziej surowej, ale do oceny w ogóle. Młode matki często mówią o tym, że przeżywają większe onieśmielenie, kiedy rodzi się synek, bo to jest dla nich nowe, obce stworzenie. Natomiast córka, która jest jak matka, tylko zmniejszona, nie wzbudza dystansu, onieśmielenia. Dziewczynka jest dla matki bardziej oswojona, więc matka jest mniej ostrożna, mniej uważna, żeby nie urazić, nie zranić, często zakłada, że dobrze wie, co się z córką dzieje. Chłopiec wymaga od matki więcej gotowości do zrozumienia obcego jej świata, matce trudniej uznać, że to jest jej świat, dobrze jej znany, jak to bywa w przypadku córki.

7 z 9

Bez miłości. Kobiety, które nie kochają swoich dzieci

Jestem dobrą matką - chodzę na wywiadówki, sprawdzam lekcje, tylko jej nie kocham, nie lubię. Nic na to nie poradzę.

Mówi się: urodzisz ? pokochasz. Czasem tak się jednak nie dzieje. Dlaczego?

Na pewno do niechętnej postawy wobec własnego dziecka może przyczynić się nieplanowana i niechciana ciąża. Jeśli kobieta w dodatku jest bardzo młoda i zostaje sama, może nie wiedzieć, co z tym fantem zrobić. Może się pojawić poczucie krzywdy, niezgody, a jednocześnie przymus ? że to dziecko trzeba urodzić (w naszym kraju często nie ma przecież innego wyjścia). I mimo że taka kobieta na poziomie racjonalnym rozumie, że to nie dziecko jest winne, to emocjonalnie swoją niechęć kieruje na nie. Bo to ono jest bezpośrednią przyczyną, że jej wolność została ograniczona.

Czytałam wstrząsającą wypowiedź matki na forum: ?Planowałam to dziecko, czekaliśmy na nie z mężem. Córka ma dzisiaj kilka lat i nie jestem wstanie być z nią w jednym pokoju. Wszystko mnie w niej drażni?.

To może być kolejna przyczyna. Konfrontacja wyobrażenia z rzeczywistością. Zdarza się, że młoda kobieta decyduje się na dziecko, bo chce mieć kogoś, kto będzie ją kochał, lub kogoś do kochania. Ono się rodzi, ale ona nie była przygotowana na to, jak jej życie się zmieni. Nie spodziewała się, że będzie tak uwiązana, że nie będzie mogła pójść do klubu, że będzie tak strasznie zmęczona. Porównuje się z rówieśniczkami i widzi, że nikt nie ma tak źle i tak ciężko, a swoją niechęć kieruje na dziecko.

Tutaj można mówić o niedojrzałości emocjonalnej, ale tak się może zdarzyć też w przypadku dojrzałej matki, która - tak jak pani powiedziała - czeka na to wymarzone, wyidealizowane

8 z 9
Rys. Materiały prasowe
Rys. Materiały prasowe

Pozwoliłem żonie zrobić z siebie pantoflarza?

Kobiety są skłonne do poświęceń, a mężczyźni często mówią, że w związku się duszą. Duszą się?
Andrzej Wiśniewski: Poczucie duszenia się oznacza, że albo my pozwalamy się dusić, albo sami siebie dusimy. Jeżeli mam poczucie, że mój partner mnie dusi, to przeważnie znaczy, że się nie bronię, nie umiem stawiać granic, nie mówię, że się na coś nie zgadzam, a jeśli sam się duszę, to znaczy, że sam sobie nie pozwalam na wyrażenie niezadowolenia, złości, pretensji.
Dlatego jeśli ktoś przychodzi do mnie i mówi: "Moja żona zrobiła ze mnie pantoflarza", to ja odpowiadam: "Proszę powiedzieć tak: 'Pozwoliłem żonie zrobić ze mnie pantoflarza'". Albo zamiast: "Mój mąż zrobił ze mnie służącą" - 'Pozwoliłam mężowi zrobić z siebie służącą'.
Dlaczego na to pozwalamy?

Bo jesteśmy wychowywani w micie, że miłość to uległość. Czasami nam się wydaje, że jeśli spełnimy oczekiwania partnera, to on odpłaci nam tym samym, że jeśli nie powiemy mu, że coś nam się w jego zachowaniu nie podoba, to i on potraktuje nas łagodnie. A tymczasem stanowczość w związku jest czymś bardzo cennym. Najbardziej w cenie na rynku są mężczyźni, którzy potrafią być i stanowczy, i ciepli. To się nie wyklucza. Najcenniejsze na rynku są kobiety, które są stanowcze i delikatne. Mają wybór, mogą zachowywać się różnie.
Czy to znaczy, że jeśli chcemy uratować kiepski związek, to warto mu zafundować kryzys?

Nie ma dobrych związków bez kryzysów i tych dużych, i tych małych. Jeśli ludzie w związku chronią się za wszelką cenę przed kryzysami, to właśnie wtedy pracują na rzecz jego rozpadu. Wartością jest umiejętność wychodzenia z kryzysów, z różnicy oczekiwań, zdań, a nie unikanie trudnych sytuacji. W związku nie można się nie ranić. Każda odmowa, niespełnienie oczekiwań, odmienne zdanie, atak zazdrości, odreagowana na partnerze wściekłość, nie mówiąc już o zdradzie, zagrożeniu odejściem, to ciągłe wzajemne ranienie się. Trzeba o tym wiedzieć i dbać o uczucia partnera.

9 z 9

Dobrze, że boli. Jak żyć ze stratą?

W czasie żałoby mogą pojawiać się zaskakujące emocje. Wstydzimy się ich. ''Jak mogę cieszyć się, że umarł? To przecież nieludzkie''. A tymczasem to bardzo ludzkie. Można żyć jakby pod znieczuleniem: ''Najważniejsze, że nie boli''. A ból musi się pojawić. Jeśli go nie przeżyjemy, wypłynie w formie depresji.

Jak żyć ze stratą?

To źle postawione pytanie, bo nie ma życia bez straty. Ciągle coś tracimy ? bliskich, urodę, zdrowie, marzenia ? i innego życia nie mamy.

Powinniśmy więc być w traceniu świetnie wytrenowani. A jednak zawsze boli.

To dobrze, że boli. Przeżywanie bólu po stratach jest podstawą naszego rozwoju emocjonalnego. Nasz świat wewnętrzny rozpada się wtedy na kawałki, które musimy na nowo mądrze poskładać. Jeśli to potrafimy ? wiele możemy zyskać. Większą dojrzałość, odporność psychiczną, mądrość.

Płakać?

Tak. Płacz jest zdrowy. Kiedyś przyszedł do poradni mężczyzna: ''Żona umarła miesiąc temu, a ja ciągle płaczę, niech mi pani coś na to da''. Nie ma na to leku, nie da się zrobić, żeby nie bolało.

Ile to ma trwać?

W naszą kulturę wpisana jest zasada, że w żałobie chodzi się rok. I to jest słuszne. Czerń jest znakiem: ta osoba przechodzi przez trudny czas, należy jej się spokój i przestrzeń, żeby mogła zająć się sobą.

Na co nam ten rok?

W slangu psychologicznym nazywa się to pracą żałoby. To bardzo ciężkie zadanie. Mówiąc w skrócie: zmaga my się w tym czasie z rzeczywistością, z którą nie chce my się pogodzić

Przewiń i czytaj dalej Wysokie Obcasy