Pogląd, żeby rodzice w ogóle rozmawiali z dziećmi o seksie, czyli jak wówczas mówiono o „kwestiach drażliwych”, „sprawach oczywistych”, „pewnych, znanym wszystkim względach” lub „rzeczach nieczystych”, był mocno rewolucyjny. Pamiętać trzeba, że inne podręczniki wychowania w tamtych czasach radziły rodzicom śledzenie (od wczesnego niemowlęctwa nawet do 20. roku życia), czy aby na pewno ręce dziecka są na kołdrze, a nie pod nią. Po co? „Ażeby zmysłowość w dzieciach przytłumić i tym sposobem namiętności podciąć korzenie i wysuszyć je w samym źródle” – radzono w „Dziesięciorgu przykazań wychowania katolickiego” na początku XX wieku.

111 lat później minister edukacji w rządzie PiS Anna Zalewska wyraziła podobne przekonanie – to rodzice, a nie szkoła mają być według niej odpowiedzialni za uświadomienie oraz edukację seksualną swojego potomstwa. Nowa podstawa programowa skupia się głównie na... „przekazywaniu tradycji rodzinnych", a przedmiotem zajmującym się seksualnością ma być... biologia.

Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny w ten sposób skomentowała zmiany: „Podstawa programowa wychowania do życia w rodzinie nie wychodzi naprzeciw potrzebom młodzieży wykazanym w badaniach. Jest raczej oznaką regresu w kształtowaniu edukacji seksualnej w Polsce. Zgodnie z najnowszą podstawą programową zajęcia w szkołach mają na celu niemal wyłącznie promowanie postaw prorodzinnych i tradycyjnego modelu rodziny oraz wartościowanie etyczne stosowania antykoncepcji".

Rodzice się boją

W szkole więc nasze dzieci o antykoncepcji się nie dowiedzą, a jeśli już, to po dokonaniu oceny poszczególnych środków „w aspekcie medycznym, psychologicznym (...) społecznym i moralnym”. Ale, niestety, okazuje się, że i w polskich domach edukacja seksualna kuleje. Raport opracowany w 2015 roku na zlecenie byłej minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej w Instytucie Badań Edukacyjnych mówi wyraźnie – 50 proc. polskich rodziców boi się poruszyć tematy z obszaru seksualności człowieka zbyt wcześnie, a blisko połowa po prostu nie wie, co dziecko w danym wieku powinno na ten temat wiedzieć. Ponad jedna trzecia twierdzi, że nie ma wystarczającej wiedzy na ten temat i mniej więcej tyle samo czuje podczas tego typu rozmów skrępowanie. Natomiast 22 proc. uważa, że poruszająca kwestie seksualności rozmowa z dziećmi jest niezgodna z ich systemem wartości.

Wielki, zły seks

Jak więc rozmawiać z dzieckiem o seksie? Psycholog i seksuolog Cezary Barański  twierdzi, że rozmowa z dzieckiem o seksualności powinna być adekwatna do etapu rozwoju. Nie należy czekać z takimi tematami, jak: przekraczanie granic, zły dotyk czy dojrzewanie. Powinno się uprzedzać potrzeby rozwojowe i zagrożenia z nimi związane. Trzeba także wspierać i nagradzać uznaniem zadawanie przez dziecko pytań. Do edukacji warto wykorzystać codzienne sytuacje, refleksje z filmu, z zasłyszanej historii. Przyznać się do niewiedzy i poszukać wspólnie odpowiedzi w rzetelnym źródle tak, aby wzbudzić umiejętności samodzielnego zdobywania informacji. Przestrzegać należy dyskrecji, nie ośmieszać, nie krytykować, dostarczać rzetelnej wiedzy, a przede wszystkim nie straszyć. 

– Strasząc, budzimy wobec seksu ambiwalencje, indukujemy lęk, skazujemy na pogorszenie jakości życia seksualnego w dorosłości. Kultura jest już wystarczająco opresyjna wobec seksu. Seks obok śmierci budzi największe emocje. Poprzez straszenie, zniechęcanie, ośmieszanie, tabuizowanie seks będzie się wiązał z większym napięciem, lękiem, a część potrzeb pozostanie stłumiona. Im silniejsze tabu, tym większa ciekawość, pokusa, pożądanie, większe ryzyko pozyskania przypadkowych, nierzetelnych informacji. Tabu powoduje, że silniej pracuje wyobraźnia, która często tworzy nierealne przekonania – dodaje Cezary Barański.

Jak więc w ogóle zacząć? – Najlepiej rozmawiać prosto, rzeczowo, zgodnie z prawdą, bez nadmiaru emocji. Tak, aby młody człowiek miał później ochotę i odwagę do zadawania kolejnych pytań – podsumowuje specjalista.

Natomiast Marcin Drzewiecki z Poradni Psychologiczno-Seksuologicznej "Harmonia" mówi, że w rozmowach z dziećmi o seksualności najważniejsza jest otwartość.

– Bociany i kapusty w dobie internetu odeszły do lamusa. Skupienie się na tego typu rodzajach „zgrabnego” omijania tematu może doprowadzić do sytuacji, w której dziecko (a tak naprawdę przyszły dorosły) nie będzie brało na poważnie tego, co mamy do powiedzenia, lub (co gorsza) odbierze przekazywane przez rodziców informacje jako nierzetelne i niewarte uwagi. Bardzo istotne jest przedstawianie aktywności seksualnej pod kątem emocji. To znaczy, że jest ona bardzo istotną sferą życia człowieka, która jest mocno połączona z przeżywaniem emocji, jakimi są miłość, przyjemność, poczucie bliskości. Nie można pomijać jednocześnie kwestii, w których aktywność seksualna związana może być z lekiem, niechęcią czy nawet obrzydzeniem. Jeśli młody człowiek będzie nauczony poprawnie odczuwać i interpretować swoje emocje, tym bardziej będzie w stanie prowadzić zdrowe i satysfakcjonujące życie seksualne – twierdzi Marcin Drzewiecki.

Seksualność od poczęcia

Większość naukowców jest zgodna, że człowiek staje się istotą seksualną wówczas, gdy w łonie matki kształtuje się jego płeć. Zresztą pierwszym pytaniem z tej dziedziny, jakie zadają dzieci, jest: „Skąd się wziąłem?”. Kiedy więc zacząć z dzieckiem na ten temat rozmawiać?

Doktor Alicja Długołęcka, edukatorka seksualna, twierdzi w „Seksie na wysokich obcasach”, że rozmowę z dzieckiem o seksualności należy zacząć już wówczas, gdy zaczyna ono rozumieć słowa. – Od dzieci możemy się uczyć otwartości i poważnego, a jednocześnie świeżego, spontanicznego podejścia do seksualności, szacunku dla człowieka, płci, dla tajemnicy narodzin. Dla nich jest to tajemnicza opowieść, którą bezpośrednio wiążą ze swoim istnieniem – dodaje edukatorka na łamach książki wydanej przez "Wysokie Obcasy".

Ale inaczej będziemy rozmawiać o seksie z przedszkolakiem, uczniem podstawówki, a inaczej z licealistą. Inaczej – czyli jak?

– Trzylatkowi wystarczy wyjaśnić różnice miedzy chłopcami a dziewczynkami, nauczyć higieny narządów intymnych, wyjaśnić, czym jest zły dotyk. Sześciolatek może wiedzieć, skąd się biorą dzieci, jakie są normy społeczne, jak dbać o granice intymności swoje i innych. Jedenastolatkowi warto wytłumaczyć, na czym polega bliskość w związku, jak budować relacje, okazywać uczucia, o co zadbać przed intymnym kontaktem, jak i kiedy może dojść do zapłodnienia, na czym polega zabezpieczenie – twierdzi Cezary Barański.

Rozmowa może nie być łatwa, zwłaszcza że język polski ma w tej dziedzinie duże braki. Jakim językiem się posługiwać? Tak jak partnerzy mówią między sobą czy może raczej tak, jak napisane jest w encyklopedii?

– Z dzieckiem o seksie najlepiej rozmawiać wprost, nieskomplikowanym językiem. Warto przygotować się do tej rozmowy i sprawdzić, czy przez gardło przechodzą nam słowa: penis, pochwa, penetracja, seks, prezerwatywa. Warto sobie zadać pytanie, czy jesteśmy w stanie bez wypieków na twarzy, bez wstydu, obrzydzenia, bez krytyki i nadmiernego moralizowania zmierzyć się z pytaniami naszego dziecka – dodaje Barański.

Rozmowa z dziećmi o życiu intymnym to przecież nie tylko informacja o technikach seksualnych, których tak bardzo boją się przeciwnicy edukacji seksualnej w szkołach. To przede wszystkim rozmowa o emocjach.

– Rozmowa o seksie to nie tylko wiadomości związane ze stosunkiem waginalnym. To wiedza o zmieniającym się ciele, jego reakcjach, o akceptacji siebie, uczuciach i lękach, a także o budowaniu relacji, o wątpliwościach, obawach dotyczących orientacji oraz o własnych potrzebach, oczekiwaniach, o radzeniu sobie z napięciem seksualnym, o szacunku do partnera/ki i do jego/jej potrzeb. Rozmowa ma też pomóc poznawaniu i rozumieniu reakcji własnego ciała i reakcji psychiki.  Rozmowy o seksie i rozwijanie świadomości seksualnej to wieloletni proces, a nie jednostkowe wydarzenie – twierdzi Cezary Barański.

Czego boją się rodzice nastolatków?

Według badań zleconych przez Durex wiek, w którym statystyczny Polak zrobił to pierwszy raz, to 19,4 lat. Dokładnie w tym samym wieku byli statystyczny Włoch i mieszkaniec Republiki Południowej Afryki. Jednak dla rodziców nastolatków to średnie pocieszenie, bo z tego samego badania wynika, że im młodsi respondenci, to tym niższy wiek inicjacji seksualnej. W przypadku osób pomiędzy 18. a 24. rokiem życia to nie 19,4, ale 17,8 lat.

Wyniki międzynarodowego badania zachowań zdrowotnych młodzieży szkolnej 2013/14 Health Behaviour in School-aged Children (HBSC) prowadzonego we współpracy z WHO mówią, że inicjację seksualną ma za sobą co szósty piętnastolatek. Częściej dziewczęta (18,5 proc.) niż chłopcy (16 proc.). Z badań seksuologa profesora Zbigniewa Izdebskiego przeprowadzonych na kilku tysiącach polskich osiemnastolatków wynika natomiast, że w tej grupie wiekowej pierwszy seks ma już za sobą 32 proc. dziewcząt i 40 proc. chłopców.

Co roku kilkanaście tysięcy nieletnich w Polsce rodzi dzieci. W 2016 roku najmłodsza z nich miała 12 lat.

Rodzice nastolatków powinni sobie więc czym prędzej uświadomić, czego boją się bardziej: ciąży u nieletniej córki, choroby wenerycznej u syna czy rozmowy z własnym dzieckiem o życiu seksualnym. W 2011 roku ankieterzy z Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton” przepytali ponad 4000 młodych ludzi w wieku 20–25 lat na temat rozmów o życiu seksualnym w ich rodzinnych domach. Tylko 35 proc. przyznało, że kiedykolwiek rozmawiało na ten temat z rodzicami. Pozostała grupa wiedzę czerpała głównie z internetu oraz z rozmów z rówieśnikami. Niestety, bardzo często wyedukowane na forach internetowych nastolatki posiadają znikomą wiedzę na temat antykoncepcji, ochrony przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, przemocy seksualnej, w tym cyberprzemocy, nie potrafią rozmawiać z partnerem o swoich potrzebach, zadbać o własną intymność i stworzyć zdrowej relacji seksualnej.

Ratunku! Moja córka ma chłopaka

Nie umiemy rozmawiać z dziećmi o seksie. Ze sobą też nie bardzo. Boimy się. Wstydzimy. Obawiamy się, że zbyt wczesnym poruszaniem pewnych tematów obudzimy w dzieciach zainteresowanie.

W wielu domach po raz pierwszy problem uświadomienia pojawia się, gdy rodzice odkrywają, że ich córka ma chłopaka albo syn dziewczynę. Część rodziców wzmacnia po prostu kontrolę i straszy dziecko konsekwencjami, a część próbuje odbyć rozmowę na ten temat. Niestety, jak twierdzi większość specjalistów, na początek prawdziwego wychowania seksualnego jest już trochę za późno.

Alicja Długołęcka w rozmowie z Pauliną Reiter mocno zaznaczyła, że jeśli zaczynamy myśleć o edukowaniu seksualnego naszego dziecka, gdy to jest już nastolatkiem, popełniamy błąd:

– Moja teza będzie być może dla niektórych prowokacyjna, ale uważam, że rodzic, który nie zajął się edukacją seksualną swojego dziecka przed 12. rokiem życia, nie ma prawa się dziwić, że dziecko nie będzie otwarte na dialog i że inicjowanie takiej rozmowy będzie dla niego męczarnią. Jeśli pierwszy raz chcemy rozmawiać o seksie z nastolatkiem, to jest to sztuczna sytuacja, która tak naprawdę narusza jego intymność. Nic z tego nie wyjdzie – jest za późno. Jeśli nie ma między nami otwartej relacji i dialogu od najwcześniejszych lat, to nie ma się co zabierać do edukacji seksualnej nastolatka.

Czyli jak zacząć? Seksuolog i psycholog Cezary Barański twierdzi: – Fatalnym rozwiązaniem będzie rozpoczęcie od krytyki. Rodzice popełniają kardynalny błąd, kiedy z namaszczeniem oznajmiają: „Teraz ci musimy, o czymś ważnym powiedzieć”. Budują niepotrzebnie napięcie, tworząc sztuczną aurę powagi wokół tematu. Albo zaczynają od: „Chcielibyśmy porozmawiać z tobą o seksie”, a dziecko w odpowiedzi na to: „Co wam wyjaśnić?”. Z reguły, jeśli mamy dobry kontakt z dzieckiem, to samo dopyta o to, co dla niego jest ważne. Jeśli zareagujemy nadmiernym napięciem lub informacją typu: „Jesteś za młody na takie rzeczy”, to prawdopodobnie spaliliśmy w znacznej części zaufanie w oczach dziecka.

Z córką po pigułki, z synem po prezerwatywę

Stało się. Nasze nastoletnie dziecko już uprawia seks albo będzie to robiło dosłownie za moment. Co zrobić? Zakazać? Pilnować od rana do wieczora? Nie wypuszczać z domu? Czy może pomóc w zdobyciu antykoncepcji?

– Jeśli odpowiadaliśmy na pytania dziecka dotyczące życia intymnego i podawaliśmy  mu rzetelne oparte na wiedzy fakty dostosowane do jego wieku, to nie powinnyśmy się zajmować tematem dbania o antykoncepcję naszych dzieci. Potraktujmy nasze nastoletnie dzieci, tak samo jak my sami chcielibyśmy być traktowani. Mama lub tata wymachujący nam „nad głową” prezerwatywą lub tabletkami na każdym kroku, nie stanowią klimatu do tworzenia nowej, własnej i opartej na osobistych doświadczeniach relacji seksualnej  – twierdzi psycholog-seksuolog Marcin Drzewiecki.

A Cezary Barański mówi: – Jeśli stajemy przed dylematem zadbania lub nie o antykoncepcję życia seksualnego naszych dzieci, to oznacza, że już wiele spraw w przeszłości zostało zaniedbanych. Po pierwsze, jeśli mamy obawy, czy młody człowiek potrafi zadbać o antykoncepcje, to czy będzie w stanie zadbać o inne potrzeby partnerki? Po drugie, jaka jest intencja seksu w tak młodym wieku? Czy ta decyzja wynika z namowy, presji partnera/ki, presji otoczenia, obecnego trendu towarzyskiego, z szantażu „jak mnie kochasz, to powinnaś ze mną sypiać”, czy z chęci uzyskania akceptacji, bliskości z partnerem, czy być może z lęku przed odrzuceniem albo z potrzeby sprawdzenia się, udowodnienia sobie lub innym swojej sprawności? Po trzecie, musimy pamiętać, że seks osób nieletnich jest z definicji zachowaniem ryzykownym. Nieletni mają ograniczony dostęp do specjalistów. Jak się opiekun nie zgodzi, to są go zupełnie pozbawieni. Zachowanie ryzykowne jest spotęgowane, kiedy seks występuje w połączeniu z substancją psychoaktywną (alkohol, dopalacze, narkotyki), a z badań wynika, że ok. 40 proc. młodych ludzi przyznaje się do inicjacji pod wpływem środków psychoaktywnych.

Jednak jeśli w grę wchodzi „redukcja szkód”, czyli rodzice o tym, że dziecko uprawiało seks, dowiadują się post factum, to Barański stoi na stanowisku, że wówczas powinni oni zadbać o wizytę ginekologiczną, zaopatrzenie w odpowiednią wiedzę i środki antykoncepcyjne oraz jeśli zachodzi taka potrzeba, to środki antykoncepcyjne postkoitalne, które z uwagi na zmieniającą się sytuację prawną, będzie ciężko pozyskać.

Natomiast doktor Alicja Długołęcka w „Seksie na wysokich obcasach” mówi:

– Okres dojrzewania jest okresem autonomizacji dziecka. Gdy pojawiają się gwałtowne i znaczące zmiany biologiczne, dziecko zaczyna się nas wstydzić, zaczyna czuć pewnego rodzaju obrzydzenie do cielesności, nagości swoich rodziców i ich seksualności. Nie ma w tym nic dziwnego i złego. To znak odcięcia się. Skoro w tym samym czasie w dziecku zaczyna budzić się nowa kategoria, jaką jest pożądanie, to naturalne, że odcina się ono od rodziców i w pełni przyswaja kulturowe tabu kazirodztwa po to, aby odkrywać swoją własną seksualność. To nie jest dobra pora, byśmy się do tego mieszali jako rodzice. To zmora mojego zawodu. Przychodzą do mnie rodzice dojrzewających dzieci i oczekują wsparcia z mojej strony i porady. A ja mówię im: "Trudno, spóźniliście się, wasza rola minęła, zostajecie z tym, co daliście swojemu dziecku wcześniej". Oczywiście trudno to powiedzieć w oczy przerażonemu rodzicowi, ale takie są fakty.