No cóż, charakter charakterem, zmarszczki to rzecz ludzka i wszyscy wiemy, że starzejemy się ustawicznie… już od momentu narodzin. Ale jednocześnie przedwczesne i nadmierne bruzdy na twarzy i szyi nie są mile widziane – szczególnie na własnej twarzy.

Oszukać przeznaczenie

Zła wiadomość jest taka, że to, w jakim tempie się starzejemy, jest zapisane w genach. A konkretnie odpowiedzialne są za to końcówki chromosomów, zwane telomerami, które zapewniają genomowi stabilność, ale jednocześnie skracają się przy każdym podziale, co powoduje starzenie się organizmu, a więc także powstawanie zmarszczek. Czyli to właśnie telomery są głównymi składnikami mechanizmu owego osławionego zegara biologicznego, którym od wieków straszy się kobiety, choć przecież nie tylko im on tyka!

Chociaż telomery i ich wpływ na starzenie odkryto stosunkowo niedawno (w 1973 roku ich istnienie zbadał po raz pierwszy Alexey Olovnikov), to fakt, że szybkość i kierunek zmian związanych z wiekiem dziedziczymy „po mamusi”, znany jest znacznie dłużej. Nie na darmo w setkach mutacji (nieśmiesznego zresztą) dowcipu o teściowych kazano się im przyglądać starannie, aby uniknąć rozczarowania po ślubie z nadobną i wiotką panną.

Dobrych wiadomości jest kilka. Po pierwsze, naukowcy wprost wychodzą z siebie, aby odkryć sposób na opóźnienie skracania się telomerów. Czym bowiem są one dłuższe, tym nasze chromosomy są lepiej chronione, a my czujemy się i wyglądamy młodziej. W 2009 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny otrzymało troje biochemików: Elizabeth H. Blackburn, Carol W. Greider i Jack W. Szostak. Okryli oni sposób, w jaki chromosomy, czyli fragmenty materiału genetycznego, są chronione przez telomery oraz enzym telomerazę. Trzy lata później uczonym z Hiszpanii udało się opóźnić proces niszczenia telomerów, co z kolei natchnęło naukowców z Uniwersytetu Stanforda w Stanach Zjednoczonych do badań, które doprowadziły w 2015 roku do sukcesu w postaci wydłużenia telomerów i odmłodzenia ludzkiej skóry oraz mięśni.

Po drugie, chociaż pierwotną długość telomerów dziedziczymy bezpośrednio po przodkach, a głównie matce, to możemy wpływać na tempo ich skracania – wystarczy zmienić nawyki (np. rzucić papierosy), dietę i tryb życia.

Sposobem życia w jego długość?

To w sumie nic nowego – już od dość dawna wiemy, że to, jak żyjemy, wpływa na szybkość starzenia się naszego ciała i skóry. Ale teraz zostało naukowo udowodnione, że za pomocą tak wydawałoby się dalekich i prozaicznych rzeczy, jak długość i jakość snu, spożywanie określonych składników odżywczych, nałogi (a właściwie ich brak!), ochrona przed promieniowaniem słonecznym, rekreacja fizyczna, a nawet seks i dobre związki, działamy bezpośrednio na osłonki naszych chromosomów.

Musimy także pamiętać, że nawet jeśli tempo starzenia mamy do pewnego stopnia zapisane w genach, to nigdy nie jest za późno, żeby zatrzymać albo przynajmniej opóźnić zegar biologiczny.

Młodość zaczyna się w jelitach

Pewnego dnia naukowcy wymyślą zapewne sposób na radykalne opóźnienie skracania się telomerów, czyli na bardzo długie życie. I to bez zmarszczek! Zanim to jednak nastąpi, możemy uzupełnić naszą dietę o kilkanaście ultrazdrowych substancji, które mają dobroczynny wpływ na długość telomerów. Są to przede wszystkim: cynk, magnez, kwas foliowy, kwasy omega-3 oraz witaminy: B-12, C, D i E.

Nie ma jednak co iść na łatwiznę i sięgać po witaminy w słoikach. Zdecydowanie lepiej wprowadzić je do diety, a także zadbać o wzbogacanie naszego codziennego jadłospisu o naturalne probiotyki, czyli wszelkiego rodzaju kiszonki. Tymczasem bania pokazują, że 90 procent pieniędzy, które Amerykanie wydają na żywność, przepuszczana jest na pokarmy przetworzone, obfitujące w konserwanty, dodatki smakowe, cukier, sól i syrop kukurydziany. W Polsce aż tak dokładnych badań nie ma, ale powodów do radości także: z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika bowiem, że dzieci nad Wisłą tyją najszybciej w Europie. A jak wiadomo: dzieci też z czasem się starzeją.

Sztuczne substancje dodawane do żywności, a także antybiotyki, stres oraz słodziki niszczą mikroflorę bakteryjną jelit, co nie tylko przyczynia się do wielu bardzo groźnych chorób, w tym parkinsona i alzheimera, lecz także powoduje przedwczesne starzenie się naszego organizmu. Możemy oczywiście suplementować probiotyki, ale o ile lepsze i skuteczniejsze jest po prostu wprowadzenie do jadłospisu – tak uwielbianych w tradycyjnej kuchni polskiej – kiszonek. Miłośniczkom kuchni egzotycznej zasmakuje natomiast na pewno koreańska kapusta kiszoną kimchi – w końcu może to także jej, a nie tylko słynnej pielęgnacji, Azjatki zawdzięczają swoją idealną gładką cerę i młody wygląd.

Ponieważ telomery są szczególnie wrażliwe na stres oksydacyjny, naukowcy polecają, by włączyć do diety naturalne antyoksydanty, a szczególnie astaksantynę wykazującą bardzo silne właściwości przeciwzapalne i chroniące DNA przed uszkodzeniami wywołanymi przez promieniowanie gamma. Astaksantynę znajdziemy w homarach, łososiach i krewetkach – to właśnie jej te morskie skarby zawdzięczają swój uroczy różowy kolor. W memu przeciwzmarszczkowym powinny znaleźć się także bogate w polifenole winogrona, kakao w proszku (byle nie to z cukrem!), zielona herbata i kurkuma. No i oczywiście owoce zamiast białego cukru, warzywa zamiast półproduktów na tackach i kasze zamiast białego pieczywa. Skoro więc mrożona pizza i hamburgery nie tylko idą w boczki, lecz także powodują przedwczesne zmarszczki, to może naprawdę warto z nich zrezygnować?

Jak to właściwie jest z tym słońcem?

Nikt nas nie musi przekonywać, że nadmiar słońca powoduje zmarszczki i utratę jędrności, a nawet – jak twierdzą naukowcy – promienie słoneczne są odpowiedzialne za 80 procent starzenia się skóry. Jednocześnie inne badania przeprowadzone na ponad 2 tysiącach kobiet w różnym wieku dowiodły, że te z wyższym poziomem witaminy D miały dłuższe telomery, a co za tym idzie – mniejsze zmiany związane z wiekiem w DNA i łagodniejsze reakcje zapalne. Naukowcy twierdzą też, że bezpieczna ekspozycja na promienie słoneczne jest zdecydowanie lepszym sposobem na optymalizację witaminy niż jej suplementacja. No więc jak to jest: nie smażymy się na słońcu, aby uchronić naszą skórę przed starzeniem, a jednocześnie – uzbrojone w krem z filtrem, okulary przeciwsłoneczne i nakrycie głowy – korzystamy z dobrodziejstw tegoż słońca, najlepiej przez cały rok, aby uchronić nasz organizm, w tym także skórę przed starzeniem się? Paradoks? Okazuje się, że niekoniecznie!

Zdążyć przed pierwszą zmarszczką

Wszystkie pamiętamy magiczny krem Małgorzaty z powieści Bułhakowa, który odmłodził ją błyskawicznie o 15 lat, i jednocześnie wiemy, że przynajmniej na razie aż tak cudowne preparaty nie istnieją. A szkoda!

Skoro jednak naukowcy odkryli, że za starzenie się naszej skóry odpowiedzialne są geny, a wpłynąć na jego tempo może zmiana stylu życia i diety, to czy nie warto działać także od zewnątrz? Oczywiście, że warto. I to nawet wówczas, gdy pierwszych zmarszczek jeszcze nie widać. Kolejną bowiem złą wiadomością jest to, że wielogodzinne przebywanie przed ekranami komputerów, tabletów i smartfonów oraz klimatyzowane pomieszczenia mogą przyspieszyć pierwsze oznaki starzenia się skóry nawet o... 10 lat.

Dermatolodzy twierdzą, że po kremy zapobiegające powstawaniu pierwszych zmarszczek warto sięgać dziś więc już około 25.-30. roku życia. W walce ze starzeniem skóry niezbędne będą preparaty bogate w koenzym Q10, witaminę C, lecytynę sojową, kwas hialuronowy, algi, olej z orzechów makadamia oraz L-karnitynę.

Witamina C to przebój kosmetyczny ostatnich lat, odmieniany przez wszystkie przypadki. I nic dziwnego – po kremy i serum z jej dodatkiem sięgać mogą osoby w  niemal każdym wieku: zarówno takie, którym zależy na prewencji zmarszczkowej, jak i te, które mają już zmarszczki i zależy im na ich wygładzeniu. Badania pokazują bowiem, że witamina C wklepywana z kosmetyku skutecznie stymuluje syntezę kolagenu w skórze, którego gęstość – jak podają badania – spada średnio o 2 procent rocznie.

Koenzym Q10, który doskonale działa w duecie z witaminą C, nie bez powodu nazywany jest natomiast eliksirem młodości. Ponieważ bez trudu rozpuszcza się w tłuszczach, z łatwością wnika do głębszych warstw skóry, gdzie chroni ją przed niszczącym działaniem wolnych rodników i jednocześnie wygładza zmarszczki.

Olej z orzechów makadamia świetnie nawilża, docierając do głębszych warstw skóry, łagodzi podrażnienia, zapobiega niedoskonałościom i działa przeciwstarzeniowo, natomiast preparat z alg zmniejsza widoczność porów i poprawia jędrność skóry.

Oprócz kremów do twarzy (na dzień i na noc) nie należy zapominać o także o stosowaniu specjalnych kremów pod oczy, bo to właśnie cienka skóra w tych okolicach najbardziej narażona jest na przedwczesne starzenie się – zwłaszcza u osób pracujących dużo przy komputerze – i to w klimatyzowanych pomieszczeniach.

A może polubić?

Niektóre współczesne kobiety, zwłaszcza te znane z pierwszych stron gazet i mieszkające w Miami, Los Angeles czy Nowym Jorku, dwoją się i troją, by prezentować światu idealnie gładkie twarze... bez wieku. Często, jak to określiła trafnie Kate Winslet – „Są one po prostu skamieniałe”. Jak to możliwe, że zmarszczki podobają się nam się raczej na twarzach innych kobiet, przystojnych siwiejących amantów filmowych i psów rasy shar-pei niż na swojej własnej? Alber Elbaz, wieloletni główny projektant francuskiego domu mody Lanvin, mówił: „Wszyscy chcą być młodzi i chudzi. I to jest straszne. Okrągłości są cudowne. Zmarszczki są hipnotyzujące. Dlaczego nie możemy być szczęśliwi tacy, jacy jesteśmy?”. No właśnie: dlaczego?