Niecałe 15 lat temu zapytano Amerykanów o to, bez którego z największych wynalazków ludzkości nie wyobrażają sobie życia. Zarówno dorośli (42 procent), jak i nastolatki (34 procent) na pierwszym miejscu wskazali... szczoteczkę do zębów. Tuż za nią obie grupy umieściły samochód (37 procent – dorośli, 31 – nastolatki). Szczoteczka do zębów wyprzedziła znacznie także komputer, telefon komórkowy i mikrofalówkę.

Cóż, trudno się dziwić. Szczoteczka to najstarszy ze wskazanych wynalazków i jedyny, który ma pozytywny wpływ na nasze zdrowie. Co ciekawe, dwa lata temu z okazji Światowego Dnia Zdrowia Jamy Ustnej zapytano Polaków o to, czy zjedzenie jabłka może zastąpić mycie zębów. 94 proc. odpowiedziało, że owszem. Głupie pytanie, głupia odpowiedź? Miejmy nadzieję, że tak!

To oczywiste, ale czemu by znowu nie powołać się na badania. Z tego z 2010 roku, opublikowanego w  brytyjskim magazynie „Medical Journal”, wynika, że osoby, które szczotkują zęby mniej niż dwa razy dziennie, mają większe ryzyko rozwoju chorób układu sercowo-naczyniowego ze względu na częste stany zapalne i utratę tkanki łącznej. Inne badania, przeprowadzone w Sztokholmie, wykazały, że brak dbałości o higienę jamy ustnej może zwiększać ryzyko przedwczesnego zgonu z powodu nowotworu aż o 80 procent!

Nic więc dziwnego, że o zęby próbowano dbać już w starożytności. Pierwsze urządzenia mające pomóc w utrzymaniu higieny jamy ustnej wynaleziono w tych samych czasach co koło! Babilończycy i Egipcjanie wykorzystywali do tego celu specjalne pędzle z gałązek. Podczas badań archeologicznych odkryto, że mieszkańcy Doliny Nilu byli tak przyzwyczajeni do swoich „szczoteczek”, że po śmierci wkładano im je, obok innych ważnych przedmiotów osobistych, do grobowców.

Przyjmuje się, że pierwszą „nowoczesną” szczoteczkę do zębów (zrobioną z bambusa i kawałka kości) opatentowano w 26 czerwca 1498 roku w ojczyźnie wynalazków – Chinach. Pierwszą szczoteczkę produkowaną na masową skalę stworzył zaś w 1780 roku Brytyjczyk – William Addis. Za uchwyt służyła kość bydła, a sama końcówka wykonana była z szczeciny świń. Później zastąpiono ją sierścią niedźwiedzia. Te rozwiązania, jak to z pierwotnymi wersjami wynalazków bywa, nie były ani ekologiczne, ani specjalnie wygodne: na włoskach gromadziły się bakterie, a sam zapach szczoteczki podobno przyprawiał o mdłości.

W 1938 roku naturalne włosie po raz pierwszy zastąpiono sztucznym (najczęściej nylonem), co znacznie ułatwiło higienę. Rok później w Szwajcarii sprzedano pierwszą elektryczną szczoteczkę do zębów. Choć nie była idealna, wynalazek ten na zawsze zrewolucjonizował podejście do pielęgnacji jamy ustnej.

Szczotka dla wrażliwców

Dziś o złej jakości szczoteczek nie powinno być mowy. Z półek uśmiechają się do nas szczoteczki klasyczne o różnej grubości włosa, we wszystkich kolorach świata, elektryczne, soniczne, dla dorosłych, dzieci, osób starszych, z aplikatorem, z odsysaniem, z irygatorem, z naturalnego i syntetycznego włosia, do implantów… Trudno się w tym gąszczu propozycji nie zgubić. Jaką szczotkę wybrać, gdy – podobnie jak połowa Polaków – mamy zęby nadwrażliwe?

Nadwrażliwość pojawia się, gdy zębina, czyli porowata tkanka zęba, zostaje odsłonięta. Wystarczy czasem zwykle łyk zimnej wody, gorącej kawy, a nawet zbyt mocne przyciśnięcie szczoteczki do zęba, by pojawił się ostry, przeszywający ból. Dlatego przy delikatnych zębach należy wybierać specjalną szczoteczkę – taką, która złagodzi dyskomfort, a nie taką, która jeszcze go spotęguje.

Jeśli na samą myśl o wypiciu zimnego napoju czujemy dreszcze, podczas zakupu szczoteczki zwróćmy uwagę na jej włosie. Aby uniknąć mikrouszkodzeń powierzchni szkliwa zębów, wybierajmy zaokrąglone modele z miękkim lub co najwyżej średnim włosiem. Włókna szczoteczki powinny być ustawione ukośnie i mieć zaokrąglone końcówki, dzięki czemu nie będziemy czuć bólu. Ryzyko urazów podczas mycia zębów zminimalizują także: antypoślizgowa osłona i giętka rączka.

Równie ważna jak wybór szczoteczki jest sama technika szczotkowania. Amerykańskie badania pokazały, że stosowanie ruchów drgająco-wibrujących przy myciu szczoteczką (zwłaszcza taką ze zbyt twardym włosiem), co higieniści masowo zalecali w latach 90., prowadzi do obnażenia korzeni, czyli zwiększenia wrażliwości zębiny. W Stanach Zjednoczonych szczególnie ucierpiały na tym kobiety, które – jak się okazało – o zęby dbały bardziej niż mężczyźni.

Zęby pozamiatane

Dentyści zalecają więc, by przy wrażliwych zębach stosować technikę wymiatania – szczoteczkę przesuwa się od dziąsła ząb po zębie, tak jakby się... zamiatało.

Pamiętajmy też, że nie ma rzeczy niezniszczalnych. Nawet najlepszą szczoteczkę należy wymieniać po 2–3 miesiącach. Wyeksploatowane, sztywne i nienaturalnie powyginane włosie nie tylko niedokładnie usuwa nalot, lecz także może nadmierne uwrażliwiać dziąsła.

A co z supermodnymi i wygodnymi szczoteczkami elektrycznymi i sonicznymi? Tu specjaliści są zgodni: nie ma przeciwwskazań, by je stosować, nawet przy wrażliwych zębach – o ile wybierzemy modele ze specjalnymi główkami, przystosowanymi do delikatnych zębów i dziąseł. Najlepiej, by szczoteczki miały dwa poziomy prędkości do wyboru: przy najbardziej bolesnych miejscach w jamie ustnej (u osób praworęcznych zwykle na powierzchni policzkowej II ćwiartki) jednym przyciskiem można szybko ustawić łagodniejszy wariant.

Sama szczoteczka to nie wszystko. Warto stosować także specjalne pasty do  wrażliwych zębów. Kluczowy jest tu poziom współczynnika ścieralności, czyli tzw. RDA. Mówi on o tym, ile substancji ściernych i polerujących znajduje się w paście. Dobra pasta do delikatnych zębów i dziąseł powinna charakteryzować się współczynnikiem RDA oscylującym w granicach 30–50. W tym wypadku lepiej też zupełnie zrezygnować z past wybielających i ścierających (np. takich dla palaczy), gdyż zawarte w nich drobinki mogą uszkadzać szkliwo.

Przy nadwrażliwej zębinie należy zwracać uwagę także na temperaturę wody. Doktor Richard Marques, amerykański stomatolog i specjalista od uśmiechu gwiazd (tak, tacy ludzie naprawdę istnieją!), twierdzi, że przy delikatnych zębach i dziąsłach lepiej przepłukiwać usta ciepłą (ale nie gorącą!) wodą. Niby logiczne, ale lepiej o tym nie zapominać. Bo o ile zjedzenie loda w środku upalnego lata bywa warte grzechu, o tyle głupia pomyłka w ustawieniu temperatury już niekoniecznie.

Stosowanie miękkiej szczoteczki i łagodnej pasty, wyłączenie z diety kwaśnych, drażniących posiłków (np. owoców cytrusowych), zrezygnowanie z bardzo zimnych i gorących potraw oraz napojów – powinny przynieść ulgę. Jeśli jednak problem nie ustępuje, trzeba zgłosić go swojemu dentyście.