Dlaczego jesienią wkładasz inne ubrania, a nie zmieniasz sposobu pielęgnacji skóry?” – pyta swoje pacjentki doktor dermatologii Nick Lowe z londyńskiej Cranley Clinic. Lekarze i kosmetolodzy są w tej kwestii zgodni: jesienią skóra potrzebuje specjalnej pielęgnacji.
– Po lecie widoczne jest znaczne przesuszenie i odwodnienie skóry spowodowane czynnikami atmosferycznymi. Trzeba więc zadbać o nią w sposób szczególny, tak by była gotowa na zimę – mówi lekarka dermatolożka Grażyna Kamińska.
Najlepiej byłoby odpocząć: wyjechać do spa lub chociaż odwiedzić kosmetyczkę. Na to jednak większość z nas nie może sobie pozwolić albo z powodów finansowych, albo z braku czasu. Na szczęście o skórę można zadbać w domu prawie tak samo intensywnie jak u kosmetyczki, a do tego szybko i tanio. Do wyboru mamy domowe podejście ekologiczne lub bardziej profesjonalne. Ale zacznijmy od ustalenia, czego nasza skóra potrzebuje albo z czym musi sobie poradzić.
Maseczki z awokado i kurkumy - hit wśród celebrytek
Dr Grażyna Kamińska zaleca przede wszystkim porządne nawilżanie – i to niezależnie od typu cery, bo musimy zadbać o odbudowanie płaszcza hydrolipidowego skóry, czyli jej bariery ochronnej.
Jesień to też walka z problemami, które są najczęściej skutkiem udanych, słonecznych wakacji. – Nierzadko widać na skórze ślady po zbyt intensywnym opalaniu, takie jak naczynka czy przebarwienia – zauważa Maria Minicz, biolożka z toruńskiego salonu kosmetycznego Feminarium Beauty Clinic.
Jak mogą im zaradzić zwolenniczki nie tylko domowej, lecz także naturalnej pielęgnacji? – Dobre są własnoręcznie przygotowane maseczki, na przykład z awokado, świeżego ogórka czy twarożku z miodem i cytryną – twierdzi dr Kamińska. Trend, by nakładać na twarz to, co da się zjeść, nie wychodzi z mody. I pewnie dobrze, bo jest nie tylko wyjątkowo ekonomiczny, ale także ekologiczny i smaczny.
Naturalną pielęgnację propagują też m.in. hollywoodzkie gwiazdy. Na przykład Victoria Beckham zasłynęła wyznaniem, że jej ulubionym kosmetykiem jest awokado (co najmniej raz w tygodniu stosuje je jako maseczkę), a brytyjska aktorka Daisy Ridley znana z ostatniej części „Gwiezdnych wojen” pokazała dwóm milionom fanów na Instagramie, jak przygotowuje domową maseczkę na przebarwienia z dodatkiem kurkumy – superskładnika używanego od lat w medycynie ajurwedyjskiej.
Maseczka w kolorze musztardowej żółci (dwie łyżki kurkumy miksujemy z odrobiną jogurtu naturalnego) jest hitem pielęgnacyjnym ostatnich kilkunastu miesięcy – i choć brudzi wszystko (ręce, włosy, lustro, płytki i armaturę), efekt wart jest gruntownych porządków. Sprawdziłam!
Gabinecik przy umywalce - kwasy nakładaj, kiedy masz chwilę wolnego
Jeśli nakładanie śniadania na twarz nie jest dla was, możecie podejść do pielęgnacji bardziej profesjonalnie i sięgnąć po kosmetyki takie jak gabinetowe, ale w wersji light i do użytku w domu. To preparaty różniące się od zwykłych kremów stężeniem substancji aktywnych, co oznacza, że działają szybciej i skuteczniej niż tamte, ale łagodniej niż profesjonalne gabinetowe kuracje u kosmetyczki. To oferta dla zabieganej zosi samosi, która lubi mieć wszystko pod kontrolą – również to, co sobie aplikuje.
Dobra wiadomość jest taka, że coraz więcej firm, nie tylko drogich, ma w ofercie takie programy czy serie na różne problemy. Kuracje są często wieloetapowe, z prostą instrukcją obsługi.
Głównym bohaterem domowych zabiegów jesienią są kwasy, ponieważ szybko dają widoczne efekty. Świetnie sprawdza się np. migdałowy – polecany do skóry suchej, zgrubiałej i zmęczonej nadmiernym opalaniem, a także tłustej i trądzikowej. Zanim jednak zmienimy naszą łazienkę w laboratorium eliksirów, musimy skórę odpowiednio przygotować do kwasów.
Magda, autorka bloga kosmetyczno-podróżniczego „Kociamber w podróży”, radzi, by kurację poprzedzić wykonaniem peelingu enzymatycznego, co dodatkowo wzmocni jej działanie. Ale kluczem do sukcesu jest odpowiednie stężenie preparatu.
– Osoby, które nie wiedzą, jak ich skóra zareaguje na działanie kwasu migdałowego, powinny zacząć od jego niższych stężeń, np. 5 procent. Panie, które mają już doświadczenie z takimi zabiegami, np. z poprzedniego sezonu, spokojnie mogą sięgnąć po wyższe stężenia – radzi Magda.
Kwasy zmywa się po kilku lub kilkunastu minutach (dokładne instrukcje znajdziemy na opakowaniu) specjalnym neutralizatorem.
– Po serii z kwasem migdałowym skóra jest bardziej napięta i jędrna, cera wygładzona, znikają nierówności czy małe podskórne grudki – zapewnia Magda, która kilka takich kuracji ma już za sobą.
Ale tu przygoda się nie kończy. Ważna jest bowiem pielęgnacja po zabiegu.
– Przy kwasowych kuracjach należy pamiętać o stosowaniu kosmetyków o działaniu regenerującym, czyli kremów odpowiednich do naszego rodzaju skóry, które będą wzmacniać płaszcz hydrolipidowy znajdujący się na powierzchni skóry i zapobiegać jej przesuszeniu – przypomina kosmetyczka Valeriya Panfilova z ECOSPA.
Żeby uniknąć przykrych niespodzianek, jak np. przebarwienia pozabiegowe, nie można zapominać o nakładaniu codziennie preparatów z filtrem przeciwsłonecznym.
Minusy? Dwa. Pierwszy to delikatne łuszczenie się skóry, zwykle po trzech-czterech dniach (i to też nie u wszystkich). Drugi? Ta okropna systematyczność.
– Peeling kwasowy trzeba przeprowadzać zgodnie z instrukcjami na opakowaniu, np. pięć zabiegów co sześć-siedem dni – zaznacza Magda. Inaczej efektów możemy nie zauważyć.
Jesienią dają o sobie znać także rozszerzone naczynka. Osobom z tym problemem – a dotyka on ponoć większość Polek – specjaliści polecają serum z kwasem PHA, czyli laktobionowym, oraz preparaty z dodatkiem enzymu z dyni (delikatnie złuszcza martwe komórki bez podrażnienia skóry i dodaje skórze blasku). Po kosmetyki z dodatkiem tych składników mogą sięgnąć także osoby o skórze dojrzałej, którym zależy na zniwelowaniu drobnych zmarszczek, poprawieniu nawilżenia skóry i delikatnym złuszczeniu pogrubionego naskórka po lecie.
Jesienią krem to podstawa - trzeba chronić skórę
Zabiegi od czasu do czasu to jedno, ale kluczem do pięknej cery jest codzienna, regularna pielęgnacja. Bo jeśli dbamy o skórę od wielkiego dzwonu, to nawet najlepsze kosmetyki ani najdroższe zabiegi w gabinecie nie pomogą.
Jesienią krem na co dzień to podstawa.
– Pod kremy odżywcze warto nakładać serum, np. z wyciągiem z kawioru – dzieli się swoim ulubionym trikiem dr Grażyna Kamińska. Poleca także wprowadzenie do codziennej pielęgnacji kremów z dodatkiem kwasów, np. glikolowego lub azelainowego, które złuszczą naskórek i przyspieszą regenerację skóry.
– Ci, którzy jesienią i zimą walczą z wiecznie czerwonym nosem, czyli mają cerę naczynkową, powinni sięgnąć po preparaty z witaminą E, olejem acai, kwasem alfa-liponowym i koenzymem Q10. Te same składniki polecam też do pielęgnacji skóry dojrzałej – dodaje ekspertka.
ht tps://www.youtube.com/watch?v=DkUCiYMcofQ&6A77F86385F3D2B464BDA6C0B7BC6B18=
Nie zgadzam się. Rozsądek przede wszystkim. Preparaty o niskich stężeniach nie "zdejmą skóry", cudów nie ma. Do tego trzeba naprawdę wysokich stężeń. W popularnych kosmetykach drogeryjnych kwasy stosuje się zazwyczaj w stężeniach w wysokości od 1 do 5% (zależnie od kwasu).
Na mnie takie stężenie w ogóle nie działa, a przynajmniej nie widzę tego działania. Zauważam coś dopiero przy stężeniu około 10%, dlatego kręcę toniki i sera z kwasami sama. Korzystam z gotowych zestawów w sklepach takich jak Biochemia Urody, Mazidła czy Zrób Sobie Krem. Nie chcę reklamować, serio, po prostu te sklepy znam, a pewnie jest ich więcej. Prawdę mówiąc z tego ostatniego sklepu nie korzystałam, ale wiem, że istnieje :)
Rozpisuję się, bo chciałabym pomóc. Przez 20 ostatnich lat leczyłam trądzik. Miałam za sobą kilkunastu dermatologów, kosmetyczki i eksperymenty z dziesiątkami kosmetyków dostępnych w drogeriach, jedyne czego do tej pory nie stosowałam to doustne retinoidy. W końcu trafiłam do dermatolog, która nie owijała w bawełnę i powiedziała, że skoro tak długo się leczę i stosowałam już prawie wszystkie dostępne środki, to prawdopodobnie nic nie da się zrobić. Na odchodnym rzuciła "a na ten łojotok to może pani spróbować kwas migdałowy". Po miesiącu używania serum z 10% kwasem migdałowym (które sama ukręciłam) pozbyłam się trądziku.
Nie mogę odżałować tego, że dowiedziałam się o kwasach tak późno. Z chęcią skorzystałabym z peelingu o wysokim stężeniu, gdybym mogła pozwolić sobie na tydzień urlopu - ale tylko w gabinecie dermatologicznym, nie w kosmetycznym. Z kosmetyczkami nie mam dobrych doświadczeń, a lekarz to jednak lekarz. Nie bójcie się kwasów, bądźcie po prostu ostrożne. Regularność, stosowanie filtrów i niskie stężenia też dadzą radę. Przy wysokich stężeniach - wybierzcie lekarza.