Pamiętam pierwszy. Pojawił się sześć lat temu. Zapoczątkował plagę trądziku na plecach. I raz na jakiś czas czegoś potwornie bolesnego na twarzy. Miałam sukienkę z dekoltem na plecach w kształcie łezki, a on wyskoczył dokładnie na środku. Od sześciu lat nie pokazuję pleców. Nigdy.

Ale przecież nie takie rzeczy dzieją się ze skórą nastolatek, prawda? Tyle że Magda nie ma 16 lat, tylko 34.

Agnieszka, 33 lata:

– Mnie wysypało dość późno. Miałam dwadzieścia parę lat. Miałam podskórne guzy, głównie na czole. Już wtedy moja twarz w pracy była ważna, prowadziłam zajęcia, występowałam przed grupą. I to był koszmar, bo wyglądało to fatalnie, ale też najnormalniej w świecie było niebezpieczne ze względu na umiejscowienie blisko zatok.

Jak w 2013 roku podawał „Przegląd Dermatologiczny”, trądzik pospolity to najczęściej występujące schorzenie dermatologiczne, które – w zależności od wieku – dotyka od 85 do 100 proc. populacji. Nie tylko w okresie pokwitania. I nie chodzi tu o kapryśną cerę czy kilka wyprysków pojawiających się przed miesiączką, ale o chorobę skóry mającą wiele różnych odmian, a także nierzadko złożone i skomplikowane przyczyny. Jej źródło może tkwić m.in. w diecie, genach, hormonach. Ale wcale nie musi.

Leczenie jest często utrudnione także przez to, że inne stany chorobowe skóry mogą być brane za trądzik. Nie pomaga naprzemienne pojawianie się i znikanie.

– Raz zapisałam się z dużym wyprzedzeniem do lekarki i akurat w dzień wyznaczonej wizyty wszystko mi zeszło – wspomina Agnieszka. – Tłumaczyłam jej sytuację, ale ona stwierdziła, że jedyne, co może mi polecić, to wizyta u psychiatry. Zrobiła ze mnie wariatkę. Mimo badań i skierowań od innych lekarzy wysnuła teorię, że „problematyczni pacjenci” wymuszają na lekarzach kolejne badania.

Magda jeszcze jako nastolatka chorowała na trądzik.

– Jako przerażona, gruba i zapryszczona dziewczynka poszłam do dermatologa. Byłam wtedy dziewicą, a on mnie zapytał, czy nie miałam jakichś niezabezpieczonych kontaktów seksualnych, bo jemu to wygląda na syfilis. Był opryskliwy i niemiły. Coś okropnego.

Oczywiście są też pomocni i empatyczni specjaliści, ale ze świecą szukać takiego, który od razu będzie znał odpowiednie rozwiązanie. Najczęstsza droga wiedzie przez porady Google’a, fora internetowe, blogi aż po gabinety dermatologów, endokrynologów, ginekologów czy medycynę niekonwencjonalną. Dojście do przyczyny wymaga wielu badań, a wraz z nimi sporych nakładów finansowych. A to pogłębia frustrację.

– Często dolegliwości zgłaszane przez pacjentów są znacznie poważniejsze, niż wynikałoby to z oceny lekarza – zauważa Mateusz Banaszkiewicz, psycholog zdrowia z Uniwersytetu SWPS. To dodatkowo wskazuje, że w przypadku tej choroby bardzo ważna jest subiektywna ocena jakości życia.

Bo trądzik dosłownie i metaforycznie sprawia, że czasami bardzo trudno czuć się dobrze we własnej skórze.

Nic dziwnego, że jednym z pierwszych odruchów są próby jego zasłaniania. Panujący w naszej kulturze kult nieskazitelnej skóry objawia się w sklepach mnogością podkładów, pudrów i korektorów, aby nawet chora skóra wyglądała na zdrową. Jednak drogeryjne produkty bywają za słabe, więc na łazienkową półkę trafiają profesjonalne produkty z branży filmowej albo specyfiki do maskowania blizn.

Justyna, 31 lat, z trądzikiem od szkoły średniej:

– To u mnie normalne, że gdy idę na basen, zmywam cały makijaż, po czym nakładam korektor. Wszyscy na mnie patrzą: dlaczego ta kobieta się maluje przed wejściem na basen? A dla mnie to podstawa. Muszę mieć chociaż korektor.

Schować siebie i trądzik

– Mnie to strasznie zabierało pewność siebie, zwłaszcza w kontaktach z płcią przeciwną – wspomina Magda. – Bo nie chciałabym, żeby mojemu partnerowi moje plecy kojarzyły się tylko z tym, że trzeba mi pomóc je posmarować. Chciałabym, żeby były ładną częścią mnie.

Ania, 27 lat, trądzik ma od 13 lat.

– Zawsze bardzo się wstydziłam. Kiedy rozmawiałam z ludźmi, to w ogóle nie patrzyłam im w twarz, bo starałam się ukryć swoją. Czułam, jakby to była moja wina, jakbym nie dbała o higienę. Cały czas wydawało mi się, że muszę coś z tymi pryszczami zrobić. Ale nic nie pomagało. Było mi strasznie źle, czułam się obrzydliwa. Wydawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą i mną gardzą. Sama sobą gardziłam. Trudno jest uwierzyć, że możesz wyglądać dla kogoś atrakcyjnie, jeżeli cała jesteś w jakiejś ropnej wysypce.

To, że trądzik dotyczy skóry, najbardziej widocznego dla innych organu, może odcisnąć piętno na samoocenie i życiu towarzyskim. A tym samym nierzadko jest przyczyną znaczącego obniżenia jakości życia. Badania przeprowadzone pod kierunkiem dr Eleanor Mallon i opublikowane w 1999 r. w „British Journal of Dermatology” wykazały, że osoby dotknięte trądzikiem odczuwają podobne trudności na poziomie emocjonalnym, społecznym i psychologicznym jak przewlekle chorzy na padaczkę, astmę, zapalenie stawów czy cukrzycę. Wraz z długotrwałym czy niedającym efektów leczeniem na scenę wkraczają gniew, lęk, czasami także depresja i myśli samobójcze.

– To można porównywać z kimś, kto cierpi na chroniczny ból – opowiada Justyna. – Cały czas cię boli i co kilkadziesiąt minut sobie o tym przypominasz. A że pryszcze bardzo często pojawiają się w okolicach żuchwy i ust, to wystarczy, że mówisz, i już je czujesz.

Gdybyśmy rozmawiały dziesięć lat temu, np. na studiach, tobym po prostu siedziała i ryczała. Trądzik był dla mnie czymś strasznym. Nie ma na to lekarstwa, nie można sobie z tym poradzić, nie do końca wiadomo, co z tym zrobić. Kiedy mam gorszy nastrój, to zdarza mi się takie aż przemocowe wyciskanie tych pryszczy przed lustrem.

Jednocześnie sprawia ból, ale też jakoś oczyszcza. Wiem, że następnego dnia będą wyglądały gorzej, ale czasami po prostu muszę to zrobić.

– Ponieważ w przypadku chorób skóry ich przebieg jest częściowo uzależniony od stanu psychicznego pacjenta i subiektywnej oceny jakości życia, leczenie medyczne warto uzupełnić psychologicznym. Skuteczność potwierdzoną naukowo mają takie oddziaływania jak psychoterapia poznawczo-behawioralna czy ośmiotygodniowe Treningi Uważności służące poprawie radzenia sobie ze stresem i podniesieniu jakości życia pacjentów – zauważa Mateusz Banaszkiewicz.

Towarzyszki niedoli

Zdarza się, że reakcje, z jakimi spotykają się osoby z trądzikiem, tylko pogarszają ich samopoczucie. Bo chociaż dobrą radą służą wszyscy: mamy, siostry, babcie, ciocie i partnerzy, to często także oni wywierają presję, by „jak najszybciej coś z tym zrobić”. Mama może mówić, żeby się zakryć i nie wychodzić na ulicę bez makijażu, a babcia z natarczywością będzie umawiać wizyty u kolejnych poleconych cudotwórców.

Ale czasami swoje trzy grosze potrafią dorzucić nawet nieznajomi. U Alicji, 26 lat, trądzik zaczął się w liceum.

– Nie dość, że było to bolesne i wyglądało koszmarnie, to chyba ze dwa razy obcy ludzie na ulicy mówili mi, że powinnam coś z tym zrobić.

Jakaś pani do mnie podeszła i powiedziała, że jej córka pije bratek i że może też powinnam. Załamałam się wtedy. Stwierdziłam, że skoro ludzie się na mnie gapią i podchodzą do mnie, to musi być naprawdę źle.

W sieci znikają maski uprzejmości. Brytyjka Em Ford, na YouTubie znana jako My Pale Skin, jest blogerką publikującą makijażowe tutoriale. I ma trądzik.

MYPALESKIN.BLOGSPOT.COM

Dwa lata temu wrzuciła do sieci filmik pt. „You look disgusting”, w którym podsumowuje wyniki swojego eksperymentu: trzech miesięcy wrzucania do sieci swoich zdjęć bez makijażu.

 

Przytacza komentarze, z jakimi się spotkała:

„Nie mogę nawet na nią spojrzeć”, „Jej twarz jest brzydka”, „Serio? Czy ona kiedykolwiek umyła twarz?”. Gdy na filmie nakłada makijaż, komentarze się zmieniają: „Wyglądasz olśniewająco”, „Jesteś idealna”, i zaraz: „Nosisz zbyt dużo makijażu”, „Oto dlaczego mam problemy z zaufaniem”, „To wprowadzanie w błąd”, „Nie ufaj żadnej k..wie, która nosi makijaż”. Kiedy go zmywa, pojawia się jeszcze jeden rodzaj komentarzy: „Przez trądzik czuję się bezwartościowy/-a”, „Mam 41 lat, miałem/-am trądzik przez 18”, „Ludzie się ze mnie nabijają”, „Uczę się kochać siebie”. 25 mln wyświetleń.

Na YouTubie działa spora trądzikowa społeczność. Filmów z opisem „My acne story” (Historia mojego trądziku) jest ok. 3 mln. Osoby z całego świata opowiadają o swoich doświadczeniach, emocjonalnych trudnościach i sposobach leczenia. Śmieją się, płaczą, dzielą się złością i smutkiem. Elaine Mokk swój pryszcz między brwiami nazywa jednorożcem.

 

Amelia Liana opowiada o tym, jak włosami zakrywała twarz, i o tym, jak nie wychodziła z domu, kiedy jej skóra była w bardzo złym stanie. Rysia98 przekonuje, żeby się nie wstydzić dermatologa.

 

Opowiadają o chodzeniu na randki czy o wpływie trądziku na ich kontakty z ludźmi.

W sieci pryszcze pokazują też znane osoby. Gdy trzy lata temu nowozelandzka piosenkarka Lorde wrzuciła na Instagrama zdjęcie pokrytej białymi plamkami buzi z podpisem: „W łóżku w Paryżu z kremem na trądzik”, fani zachwycili się jej bezpretensjonalnością i autentycznością, a w komentarzach dzielili własnymi doświadczeniami.

NATIONAL PHOTO GROUP

W zeszłym roku trądzik trafił do świata mody. Na mediolańskim Fashion Weeku malezyjski projektant Moto Guo do swojego pokazu wybrał modeli i modelki z pryszczami. A tym, którzy ich nie mieli, wypryski domalował.

CAMERA PRESS

– Raczej wolałabym, żeby wyszły z podziemia te osoby, które mają trądzik – komentuje Justyna. – Gdy kogoś poznaję albo spotykam się z koleżanką, to automatycznie patrzę na cerę. Wyłapuję te kobiety, które mają np. blizny na policzkach czy na żuchwie. Szukam towarzyszek niedoli.

Paulina, 30 lat, z trądzikiem od studiów:

– Ostatnio byłam na weselu, we wspólnym dziewczyńskim pokoju szykowałyśmy się, przebierałyśmy. Przez chwilę chodziłam w samej bieliźnie, a potem poprosiłam jedną z dziewczyn o pomoc w zakładaniu sukienki. Ciepło dotknęła moich pleców i powiedziała: „Uf, nie tylko ja mam tu krostki”.

Nikt nie jest idealny

Wiele z trądzikowych filmów na YouTubie to szczegółowe wideopamiętniki relacjonujące wielomiesięczną kurację izotretynoiną.

– To bardzo silny lek. Może powodować uszkodzenie płodu – wspomina Agnieszka, która po półtora roku licznych badań (m.in. w kierunku gronkowca i HIV) zdecydowała się na takie leczenie. – Trzeba podpisać specjalne oświadczenie zobowiązujące do stosowania antykoncepcji. Ale to była jedyna rzecz, która mi pomogła. Fizycznie czułam się fatalnie, bo izotretynoina ma dokuczliwe skutki uboczne. Wysychają śluzówki – oczy, nos – więc trzeba je cały czas nawilżać. Nie mówiąc już o ustach czy pochwie. Bolą stawy i ja do tej pory mam problemy z kolanami. Ale psychicznie czułam się, jakbym wychodziła z depresji. Wstawałam rano bez strachu przed tym, co znajdę na swojej twarzy. Gdyby dziś znowu mi się to powtórzyło, to nie wahałabym się nawet minuty i znowu brałabym te leki.

Terapię izotretynoiną proponowano także Paulinie. – Ale nie zdecydowałam się na nią, bo wiem, jaki wpływ na mój organizm i samopoczucie miało przyjmowanie antybiotyków i hormonów. Zorientowałam się też, że za dużo w tym wszystkim agresywnego zwalczania komunikatów mojej skóry, a za mało szukania przyczyny i pomagania mi.

Po latach batalii nauczyłam się dbać o skórę i mam parę sposobów, aby poprawić zaogniony stan, np. zabiegiem na bazie sprawdzonych kwasów, odpowiednią dietą. I lepiej więcej odżywczych kosmetyków niż tych silnie wysuszających. A także mniej podkładu, żeby skóra mogła oddychać. Już wiem, że głowa i ciało są ściśle połączone. Zaostrzenie stanów zapalnych to efekt stresu, czasu, gdy za mało śpię, za dużo pracuję, niezdrowo jem. Moja skóra potrafi wyglądać dobrze, jeśli regularnie chodzę na jogę, odpoczywam, nie bombarduję organizmu alkoholem czy cukrem. Zdaję sobie też sprawę, że moja skóra jest tłusta i silnie reaguje na wszelkie wahania hormonów, więc nigdy nie będzie idealnie gładka. I OK. Nikt nie jest idealny.

Ty, ja i trądzik

– W zeszłym roku, akurat gdy zaczął mi się okropny trądzik na dekolcie, zaczęłam się spotykać z chłopakiem i strasznie się wstydziłam iść z nim do łóżka – opowiada Ania. –

Na randki chodziłam w bluzkach pod szyję, ale on uważał ten brak dekoltów za szalenie kuszący. Wyszło na to, że byłam jedyną osobą, którą obchodziło to, że mam tam trądzik. On zachowywał się tak, jakby go w ogóle nie było, nie starał się unikać dotykania go. Zresztą gdy teraz patrzę na ludzi z trądzikiem, to dostrzegam, że są ładni, tylko mają chorą skórę.

Dopiero w dorosłym życiu do mnie dociera, że to jest moja projekcja. Wciąż wstydzę się poznawać nowych ludzi, bo wydaje mi się, że pierwszą rzeczą, którą widzą, są pryszcze. Ale też w pewnym momencie zaczęłam im po prostu mówić: „Hej, mam pryszcze i trochę się krępuję z tego powodu”. To trochę pomaga.

Magda: – Powoli, jak już nie mogę się czegoś pozbyć, to staram się to zaakceptować. To jest jedyna metoda.

Paulina: – Dla mnie reakcje na moją skórę bywają pewnego rodzaju testem, który pokazuje, na ile dana osoba jest otwarta i akceptująca. Choć z drugiej strony rozumiem, że kogoś może dziwić mocno trądzikowa skóra, pokryty trądzikiem brzuch, jeśli nie widuje tego na co dzień.

Justyna: – Mojemu mężowi ze wstydem opowiadałam o zmaganiach z trądzikiem, z emocjami, jakby to była jakaś trauma z dzieciństwa.

Ale dla niego cały czas wyglądam ładnie i nie rozumie, o co mi chodzi. Przestałam szukać u niego zrozumienia, bo zobaczyłam, że to dla niego żaden problem. Za to teraz przychodzi do mnie moja córka i pyta: „Mamo, a co ty masz tutaj taką ałkę? Uderzyłaś się?”. To są niewinne pytania, ale muszę zacząć na nie odpowiadać. Pryszcze są czerwone, więc kojarzą się jej z bólem czy skaleczeniem. I ona chce mi tę „ałkę” podmuchać i pogłaskać.

Takie kompresy z empatii i czułości może nie wyleczą trądziku, ale chociaż na chwilę ukoją zasmuconą duszę. I to bez recepty.