Cellulit z medycznego punktu widzenia jest lipodystrofią, a więc zwyrodnieniem tkanki tłuszczowej. Powstaje w wyniku magazynowania się nadmiaru tłuszczów przez komórki tłuszczowe, czyli adipocyty. Mogą one powiększać swoją objętość nawet dziesięć razy! Włókna kolagenu sztywnieją, a razem z nimi torebki wokół adipocytów. Efekt? Dobrze znane nam wszystkim grudki i nierówności skóry, czyli cellulit we własnej osobie.

Pomarańczowa skórka najczęściej pojawia się na biodrach, brzuchu, pośladkach i udach. Rzadziej – w okolicach kolan, stawów skokowych, ramion i pleców, blisko łopatek. Specjaliści wyróżniają dwa główne typu cellulitu. Początkowo pojawiają się zaburzenia krążenia krwi i limfy, co prowadzi do zatrzymania wody w tkankach. To cellulit wodny, zwany też twardym. Jak się objawia? Gdy ściśniemy palcami skórę, np. na udach, jest ona pofalowana i opuchnięta. Potem, gdy przytyjemy lub zrezygnujemy z aktywności fizycznej, komórki tłuszczowe znacznie powiększają swoją objętość. W ten sposób tworzy się cellulit tłuszczowy, zwany też miękkim. Jak go rozpoznać? Po uszczypnięciu ciała skóra jest grudkowata, może towarzyszyć temu niewielki ból, gdyż komórki tłuszczowe uciskają też zakończenia nerwów.

Przyczyny? Cóż, nadwaga, leżenie na kanapie i złe odżywienie na pewno nie pomagają, ale prawda jest taka, że cellulit to po prostu cecha anatomiczna. Typowo kobieca, oczywiście, choć – rzadko, bo rzadko – ale pomarańczowa skórka pojawia się też u mężczyzn i dzieci.

Strategie są dwie: cellulit można po prostu polubić albo wypowiedzieć mu wojnę. Jeśli wybierzemy tę pierwszą, wygrałyśmy los na loterii, bo walka z pomarańczową skórką usłana różami nie jest, a cellulit – czy tego chcemy czy nie – lubi wracać, i to często ze zdwojoną siłą.

A jeśli chcemy wysłać cellulit tam, gdzie pieprz rośnie, musimy przygotować się na działanie kompleksowe, czyli połączenie zdrowego trybu odżywiania, diety i stosowania kosmetyków. Od razu mówię, że nie będzie łatwo!

Kosmetykami w cellulit

Skóra obłożona skórką pomarańczową potrzebuje pielęgnacji nastawionej na jej redukcję, zmniejszenie grubości tkanki tłuszczowej i utratę zbędnych centymetrów.

Walkę z cellulitem najlepiej zacząć tuż po przebudzeniu. Po porannym prysznicu warto wmasować w ciało balsam antycellulitowy lub serum, czyli preparat o silniejszym działaniu. Naukowcy z uniwersytetu w Rio de Janeiro przez miesiąc obserwowali prawie 100 kobiet, które dwa razy dziennie przez miesiąc stosowały krem z roztworem kofeiny. Efekty? Po miesiącu u ponad 80 proc. pań zauważono zmniejszenie obwodu zarówno górnej, jak i dolnej części ud, a ok. 68 proc. badanych straciło centymetry także w biodrach. Wnioski? Wybierajmy kosmetyki do ciała z kofeiną z kawowca.

Wieczorem zakończmy prysznic zimnym strumieniem wody – chłód ujędrni skórę i poprawia mikrokrążenie. Przed snem warto użyć drenującego koncentratu antycellulitowego. Jego stosowanie najlepiej połączyć z codziennym masażem.

Dwa razy w tygodniu warto zafundować sobie mocniejszy zabieg antycellulitowy. Z powodzeniem możemy wykonać go w domu. Zacznijmy od peelingu, który wygładzi skórę i przygotuje ją na przyjęcie kolejnych kosmetyków. Potem na problematyczne partie ciała warto nałożyć specjalną maseczkę przeciwcellulitową, np. z borowiną. Ciało można owinąć folią kosmetyczną i spędzić tak pół godziny, oglądając ulubiony serial. Potem należy opłukać się chłodną wodą. I gotowe!

Sportem w cellulit

To pewne: codzienne ćwiczenia jeszcze nikomu nie zaszkodziły. A cellulit sportu nie lubi. Ważne, by po prostu się ruszać. A czy będzie to pływanie, taniec czy jazda do pracy rowerem – to już sprawa drugorzędna. Jeśli dotąd nie ruszałaś się w ogóle, zacznij od codziennych spacerów energicznym krokiem. Wystarczy wybierać schody zamiast windy, żeby pod koniec dnia mieć o kilkanaście minut ruchu więcej na koncie. W ten sposób można spalić nawet 100 kcal!

Dietą w cellulit

Głodówka, płukanie jelit albo dieta eliminacyjna? Nic bardziej mylnego! Nieumiejętne ograniczenie jedzenia, stosowanie dziwnych preparatów na odchudzanie i niedojadanie prowadzi tylko do jednego: niedoboru witamin i składników mineralnych. Efekt? Stajemy się osłabione, ciągle narzekamy i nic nam się nie chce, a jedyne, o czym myślimy, to pizza – i to niekoniecznie ta na cienkim cieście. Nic dziwnego, że w końcu pękamy i rzucamy się na wszystko, co na etykiecie nie ma podpisu „fit”. Cóż, do jedzenia trzeba podchodzić świadomie – jeśli rezygnujemy z wybranych produktów, to powoli, bez zadręczania się i nerwowego liczenia kalorii. Błędem jest drastyczne ograniczanie liczby posiłków – to prowadzi do zaburzeń metabolizmu i naraża organizm na poważne schorzenia. Lepiej jeść dosyć często i regularnie (np. co trzy godziny), ale za to niewielkie porcje. Specjaliści radzą, by kolację zjeść najpóźniej trzy godziny przed snem. Oczywiście alkohol i słodycze nie są wskazane (przynajmniej nieczęsto!), jeśli rzeczywiście chcemy wygrać z cellulitem, a nie tylko tak nam się wydaje. Dietetycy zalecają, by włączyć do jadłospisu jedzenie bogate w błonnik, a więc warzywa, owoce i produkty zbożowe (płatki owsiane, otręby, kasze i ciemne pieczywo). Bardzo ważne jest też picie wody mineralnej – zamiast słodzonych soków i napojów gazowanych. Między posiłkami warto popijać natomiast zieloną herbatę: jest bogata w przeciwutleniacze – katechiny, które pomagają spalać tłuszcz.

Puść oko cellulitowi

Jak jeszcze walczyć z cellulitem? Przede wszystkim uzbrójmy się w cierpliwość, bo cudów nie ma. Warto też po prostu wyluzować – pomarańczowa skórka nie jest żadną chorobą (wcale nie trzeba jej leczyć), a jedynie defektem kosmetycznym. W lutym tego roku supermodelka Cindy Crawford przyznała, że ma cellulit, a i tak w wakacje ma zamiar wylegiwać się na plaży. Niech i nam pomarańczowa skórka nie zepsuje urlopu!